[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lecz stanowczo. - Nie zdejmuj tego.
- Ależ... moja podomka - zaprotestowała Cat.
- Będzie do wyrzucenia.
- Ja bym się tym nie martwił, nawet gdyby nie
udało jej się uratować. Warto coś poświęcić dla
słusznej sprawy. Poza tym gdybyś ją włożyła po raz
drugi, efekt nie byłby już ten sam.
- No cóż... może masz rację. - Zawahała się, po
czym statecznie weszła do wanny i usiadła naprzeciw
Liama, owijajÄ…c nogi mokrym jedwabiem. Z trudem
powstrzymując się od śmiechu, rzekła: - Widzę, że
humor ci się poprawił.
- Pozwolę sobie zauważyć, że nie tylko humor.
- Odstawił szklankę z whisky, przyciągnął do siebie
Cat i zaczął całować ją w usta, najpierw delikatnie
muskajÄ…c wargi, a potem bardziej namiÄ™tnie i natar­
czywie. Kiedy podniósÅ‚ gÅ‚owÄ™, oboje drżeli, nie mo­
gąc złapać tchu.
Liam czułym gestem odsunął jej z twarzy kosmyki
mokrych włosów, a potem powoli zaczął rozpinać od
góry długi rząd guziczków czarnej podomki. Kiedy
wreszcie odpiÄ…Å‚ wszystkie, niecierpliwym ruchem
odgarnął na bok poły.
- Jesteś przepiękna, Catherine - odezwał się
chropawym głosem.
Ona zaś uśmiechnęła się do niego, zsunęła z ramion
mokry jedwab, wydobyła ręce z rękawów i pozwoliła
tkaninie ześlizgnąć się do wody.
- Robi się trochę chłodno - mruknął jej do ucha
Liam, kiedy szczęśliwi i spełnieni wypoczywali
w wannie. - Może przeniesiemy się do łóżka?
- Dobrze - zgodziÅ‚a siÄ™. - Zwietny pomysÅ‚, cho­
ciaż tutaj było mi bardzo dobrze.
- Mam nadzieję, że w łóżku nie będzie gorzej
- zaśmiał się Liam, wycierając jej plecy.
- Liam, czy to jest twoje mieszkanie? - zagadnęła
Cat, której ciekawość nie dawała spokoju.
- Nie - pokręcił głową. - To jest nasze mieszkanie.
- Jak to? - zapytała ostrożnie. - To znaczy, że je
wynajÄ…Å‚eÅ›? Dla nas?
- Tak. Na tak długo, jak będziemy chcieli.
A więc w ten sposób Liam jej przypomina, że ten
związek kiedyś się skończy.
- Ale to nie fair. Musisz mi pozwolić dołożyć się
do kosztów.
- Przecież już się dokładasz - powiedział cicho,
ujmując jej twarz w dłonie i całując w usta. - Jesteś
tu. A teraz przekonaj mnie jeszcze raz, że nie śnię
- dodał i zaniósł ją do sypialni.
Leżąc w jego ramionach, kilka razy Cat budziła się
na krótko, a potem znowu zapadała w rozkoszny,
bezpieczny sen w spowijajÄ…cej ich aksamitnej ciem­
ności.
Kiedy jednak przebudziła się na dobre, miejsce
obok byÅ‚o puste, koÅ‚dra odrzucona, a pokój oÅ›wiet­
lało przyćmione światło lampy. Zdezorientowana
usiadła na łóżku, odgarniając z oczu włosy.
Liam stał pod oknem już prawie całkiem ubrany
i wkładał spinki do mankietów.
- Co się dzieje? - zapytała zdumiona Cat. - Gdzie
siÄ™ wybierasz?
Spojrzał na nią, marszcząc lekko brwi, jakby miał
wyrzuty sumienia.
- Przepraszam, Cat, nie chciałem cię obudzić.
- Przepraszasz? - potrząsnęła głową i spojrzała
na zegarek. - Przecież jest dopiero wpół do trzeciej
nad ranem. I ty wychodzisz?
- MuszÄ™ - rzekÅ‚, zrÄ™cznie zawiÄ…zujÄ…c wÄ™zeÅ‚ kra­
wata. - Wczesnym rankiem mam samolot z Heath­
row. Postaraj się jeszcze zasnąć.
Cat przeciągnęła się, oparła głowę o poduszki,
przymknęła oczy i powiedziała łagodnie:
- Myślałam, że zostaniesz na całą noc. %7łe zjemy
razem śniadanie. Jestem... trochę zaskoczona.
- %7Å‚yczyÅ‚aÅ› sobie, żebyÅ›my siÄ™ spotykali potajem­
nie. I ten warunek zostaÅ‚ speÅ‚niony. W naszej umo­
wie nie byÅ‚o mowy o Å›niadaniu - powiedziaÅ‚, spo­
jrzawszy jej prosto w oczy. Poszedł do salonu po
marynarkę, po czym wrócił i zapytał aksamitnym
głosem: - Chyba że chciałabyś renegocjować
układ?
- Nie - odparła lekko, ukrywając rozczarowanie.
- Dobrze jest, jak jest. Oboje mamy mnóstwo
zajęć. Jestem zadowolona z naszego układu - dodała
nieszczerze, przesÅ‚aniajÄ…c oczy rzÄ™sami i uÅ›miecha­
jąc się kokieteryjnie. Udawała teraz kotkę, która
wylizała miseczkę śmietanki i chce, żeby on o tym
wiedział. - Jak dotąd.
- Zawsze chÄ™tnie do usÅ‚ug - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ chÅ‚o­
dno Liam. Nawet nie podszedł do łóżka, żeby się z nią
pożegnać, chociaż odrzuciÅ‚a koÅ‚drÄ™, przybraÅ‚a uwo­
dzicielską pozę i kusząco na niego spoglądała.
- Ale - powiedziała Cat - naruszona została
równowaga. Ty dowiedziałeś się, jak się nazywam
i gdzie mieszkam, a ja nie wiem o tobie właściwie
nic.
- Moim zdaniem poznaliÅ›my siÄ™ już bardzo blis­
ko - powiedział z rozbawieniem Liam, wkładając
marynarkę. - Tak blisko, że może nawet ci pozwolę,
żebyś mówiła do mnie Lee.
- Dziękuję. Ale nie o to mi chodziło.
- Nic więcej nie mogę ci zaoferować. - Przerwał
na chwilÄ™, po czym z kieszeni spodni wyciÄ…gnÄ…Å‚
wizytówkę. - Zamówiłem dla ciebie samochód na
siódmą trzydzieści, ale gdybyś chciała coś zmienić,
zadzwoń pod ten numer.
- Zauważyłam, że w mieszkaniu nie ma telefonu.
- To prawda, ale jestem pewien, że nie ruszasz się
z domu bez komórki. - Liam rzucił jej długie, pełne
żalu spojrzenie i rzekÅ‚: - Twoja nagość jest niezmier­
nie kuszÄ…ca, ale pamiÄ™taj, że muszÄ™ zdążyć na samo­
lot, więc lepiej się nakryj i nie ryzykuj przeziębienia
z mojego powodu.
- Kiedy się znowu zobaczymy? - zapytała Cat,
podciÄ…gajÄ…c koÅ‚drÄ™ pod brodÄ™ i obrzucajÄ…c go bun­
towniczym spojrzeniem. - Czy tego także nie mogę
wiedzieć?
- Odezwę się - odrzekł Liam, który podszedł
wreszcie do łóżka i mocno pocałował ją w usta.
Gdy się wyprostował, wyjął z kieszeni portfel
i pomachał nim przed jej oczyma.
- Więc jednak czegoś się o mnie dowiedziałaś tej
nocy - powiedział. Podrzucił portfel do góry i złapał
w powietrzu, po czym włożył go z powrotem do
kieszeni. - Bo teraz już wiesz, że kocham psy - dodał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl