[ Pobierz całość w formacie PDF ]

schwytać również Jezabel. Moim zdaniem tylko jedna osoba jest do tego zdolna.
Humphreys gwałtownie potrząsnął głową, nie chcąc uwierzyć w tę absurdalną
teorię.
- Pan postradał zmysły! Syn pana Keoraza został porwany! W biały dzień, gdy
wracał sam tramwajem z Kairu, w godzinie szczytu, która powinna mu zapewnić
bezpieczeństwo. Za tym wszystkim kryje się makiaweliczny spisek, a pan oskarża jego
własnego ojca! Co z pana za detektyw!
- Przeciwnie, za porwaniem nie kryje się żaden spisek, tylko jedna osoba.
Osoba, która znała chłopca. Aby dzieciak zgodził się za nią pójść, nie wywołując
sensacji. Między Kairem a Heliopolis jest długa droga i mnóstwo przystanków, mogli
więc wysiąść gdziekolwiek. W tym sęk, że telefonowałem do pańskiego szefa dziś po
południu. A wie pan, gdzie był? W mieście. %7łeby znalezć prezent dla Jezabel. Co
najmniej przez dwie godziny. Czy może być lepsze alibi niż to? Wystarczyło wpaść do
byle jakiego sklepu, kupić w pośpiechu upominek i pojechać po syna, żeby odstawić
go w jakieś miejsce, prawdopodobnie do domu, który kupił lub wynajął na fałszywe
nazwisko. On zaś będzie utrzymywał, że krążył od sklepu do sklepu, wiedząc, że
ekspedientki miały tylu klientów, że nie będą w stanie stwierdzić, czy na pewno go
widziały. Gdy wątpliwości dotyczą ludzi o pozycji Keoraza, zawsze są rozstrzygane na
ich korzyść.
- Głupstwa pan mówi!
Jeremy rzucił się na Humphreysa i chwycił go za brodę, przyciągając jego
spoconą twarz do swojej.
- A teraz pójdzie pan do swojego ukochanego mecenasa i powie, że zapłaci za
to, co zrobił - oświadczył szeptem. - Wcześniej czy pózniej popełni błąd.
Po czym zerwał się na równe nogi i wyszedł z kawiarni, nie oglądając się za
siebie.
*
Dochodziła północ.
W podziemiach szpitala doktor Cork oblizał spękane wargi grubym językiem.
- Dlaczego zawsze ja? - zapytał głosem, w którym brzmiało znużenie
niekoniecznie fizycznej natury.
- Ufam panu - odparł Jeremy. - W Kairze nie ma wielu lekarzy sądowych,
którzy wykonują dobrze sekcje zwłok.
- W Kairze nie ma wielu detektywów, którzy zlecają wykonanie sekcji zwłok
przy każdym śledztwie.
Jeremy skinął potakująco głową i zapalił papierosa.
- Tworzymy idealną parę - stwierdził, przykryty obłokiem dymu. - Co z
Azimem?
Doktor skrzyżował ręce na piersi i znów oblizał wargi.
- Długa śmierć, trwająca prawdopodobnie kilka godzin. Niebywała agonia.
Włożono mu ten pal do odbytu.
Mówiąc to, wskazał leżący na stole kawałek drewna długości półtora metra i
co najmniej pięciocentymetrowej średnicy. Połowę drąga pokrywała na wpół
zaschnięta krew.
- W celu głębszej perforacji uderzano w wystający koniec pala, dopóki powoli
nie przedziurawił jelit, żołądka... Krótko mówiąc, dopóki ból nie unieruchomił go
całkowicie. Jedno jest pewne: po wbiciu na pal Azim cierpiał tak potworne męki, że
nie był w stanie się poruszyć. A to oznacza, że oprawca nie musiał zostać, aby czekać
na jego śmierć.
Na widok nieprzeniknionego wyrazu twarzy Jeremy ego lekarz dodał:
- Morderca uczynił to temu nieszczęśnikowi w miejscu znalezienia zwłok,
wśród grobów, a zaraz po dokonaniu zbrodni mógł sobie pójść, zostawiając
cierpiącego Azima, który wykrwawił się ze wszystkich ran. Według mnie, zabójca
pozostał na miejscu zbrodni prawdopodobnie nie dłużej niż pięć minut. Pózniej zaś
Azim każde, najmniejsze nawet drżenie musiał odczuwać aż w trzewiach, co
wywoływało krzyk lub płacz; sam już nie wiem, jakie dzwięki może wydawać człowiek
znajdujący się w tym stanie. Należy całkowicie wykluczyć możliwość, żeby się
podniósł czy choćby spróbował wyciągnąć pal. Miał ręce związane na plecach, poza
tym, powtarzam, pal sięgał mu aż do mostka, toteż przy najdrobniejszym ruchu
oszalałby z bólu.
- A więc czekał, aż umrze...Jeremy wypuścił dym z papierosa.
- Chwileczkę! - zawołał zdumiony detektyw. - Skoro zabójca nie został na
miejscu, dlaczego Azim miał twarz zagłębioną w piasku?
Cork wycelował w niego palec.
- Właśnie; Azim nie czekał, aż wyda ostatnie tchnienie. Moim zdaniem, po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl