[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowy. Pomyślałam sobie, że coś z nim nie tak, że wzbudza we
mnie litość. Spotkałam się z nim kilka razy; zabierał
mnie do teatru i zapraszał do bardzo drogich restauracji, do
których z przyjemnością chodziłam się rozerwać, nie tyle, żeby
ewentualnie zostać wzięta za dziwkę, ile żeby zakpić sobie z
szatniarek, kelnerów i siedzących wokół nas mieszczuchów, no
bo przecież nie kogo innego tylko intelektualistkę zabawiał
rozmową ten łysy pan o ciele pozbawionym jędrności.
Jeszcze dzisiaj zdarza się, że Hortense, telefonistka z artpress,
łącząc do mnie rozmowę, podaje nazwisko, które nic mi nie
mówi. Osoba ta nalega, twierdzi, że dobrze panią zna".
Przyjmuję połączenie. Sądząc po ostrożnych,
porozumiewawczych słowach, jakie słyszę, natychmiast
domyślam się, że ten nieznajomy przemawia do obrazu
dziewczyny z temperamentem" z kategorii tych, które
zostawiają człowiekowi całkiem dobre wspomnienia. (Podobnie,
kiedy podczas wernisażu czy kolacji ktoś przedstawia mi
mężczyznę i mam wrażenie, że widzę go po raz pierwszy, ale on
obrzuca mnie spojrzeniem o kilka sekund dłuższym niż jest to ko-
nieczne, oświadczając: ale my już się gdzieś widzieliśmy" -
skłaniam się ku przypuszczeniu, że miał kiedyś sposobność
oglądać do woli moją twarz, podczas gdy ja miałam wzrok
przykuty do jego włosów łonowych). Nie jestem zainteresowana
dalszym ciągiem, ale wciąż z wielką sympatią wspominam te
czasy, które pamiętają amatorzy balecików. Może upłynąć
dziesięć lat, co też ja mówię, dwadzieścia albo i więcej, od chwili
kiedy zaznali rozkoszy z jakąś kobietą, a oni wciąż o tym
opowiadają, zwracając się do niej tak, jakby to było wczoraj. Ich
rozkosz przypomina wiecznie żywy kwiat, który nie wie, co to
pora roku. Rozkwita w szklarni
oddzielającej go od świata zewnętrznego, co sprawia, że ci
mężczyzni wciąż tak samo postrzegają ciało, które kiedyś do
siebie przyciskali, nieważne, czy jest ono przywiędłe, czy też
spowite w sztywną burkę. Wiem jednakże z doświadczenia, że
potrafią nie sprzeciwiać się prawom rzeczywistości, gdy te
narzucają się same przez się. Nie jestem zwolenniczką rozmów
telefonicznych, ale jedno krótkie pytanie powraca niczym zaklę-
cie: Masz teraz kogoś? - Tak. - Aha, to dobrze. Słuchaj, no to
odezwę się, jak znowu będę w Paryżu. Może znajdziemy chwilę,
żeby się zobaczyć". Wiem, że mój rozmówca już się więcej nie
odezwie.
Chciałabym powiedzieć jeszcze dwa słowa o zabiegach
wstępnych, które kobiety uważają za najrozkoszniejszy okres
związku, a które ja zawsze starałam się skracać. Uściślę, że
sprawiały mi one przyjemność -jeśli tylko nie trwały zbyt długo -
dokładnie w dwóch sytuacjach: kiedy rozkosz bezwiednie
przeradzała się już w głęboką miłość oraz po okresie dosyć długo
trwającej wstrzemięzliwości: a więc w okolicznościach
wyjątkowych.
W tym ostatnim przypadku oznakami były: niespodziewany i
denerwujący seans fotograficzny w moim biurze, z którego nic
nie wychodziło, bo światło nie było oczywiście takie jak
potrzeba; przejażdżka windą, w której bawiliśmy się równie
wesoło jak na pogrzebie; delikatne pocałunki, którym
towarzyszyły markowane ukąszenia, składane ukradkiem na
górnych partiach mojego nagiego ramienia, kiedy pojawiało się
ono nad
stołem... Chłonęłam owe emanacje libido niczym ast-matyczka,
której zdarzyło się nieopatrznie znalezć w cieplarni. Jako że
zdawałam sobie sprawę z tego, że dotychczas w niewielkim
jedynie stopniu kultywowałam takie właśnie odczucia,
tłumaczyłam je tym, że mój stosunek do życia erotycznego stawał
się coraz bardziej mieszczański.
Inny przypadek świadczy o tym, że najżywsze zmysłowe
odczucie może sobie utorować drogę poprzez najmniej czuły z
naszych receptorów. Chociaż wcale nie mam słuchu i chodzę do
Opery tylko z powodów niemających nic wspólnego ze sztuką
muzyczną, to właśnie dzięki swojemu głosowi Jacques zaczął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]