[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okazanie szacunku pannie Imsey, która zajmuje się ogrodami w majątku Castelfino.
Miał nieskazitelne maniery, mówił grzecznie i spokojnie, ale Meg zauważyła, że
był bardzo zdenerwowany i nerwowo zaciskał pięści.
Pani Ricci parsknęła śmiechem.
- Ty się ożenisz? %7łartujesz!
- Muszę mieć spadkobiercę, bez względu na to, ile mnie to będzie kosztowało.
W głosie Gianniego Meg wyczuła determinację, złość, ale także jakąś złowrogą
nutę, która sprawiła, że mimo woli skuliła się na krześle. Kiedy Gianni zauważył jej re-
R
L
T
akcję, zamilkł, a po chwili poprosił kelnera o lampkę wina. Nie minęło pięć minut, a
znów był w wyśmienitym nastroju.
- Nie martw się. Wszyscy powinni się dziś dobrze bawić - powiedział do Meg.
Kiedy zobaczył uśmiech na jej twarzy, odetchnął z ulgą. Pewnie przyjęcie nie było
tak ekscytujące jak nocne kluby w Rzymie czy Nowym Jorku, ale widać było, że Gianni
spełnia się w roli gospodarza. Jedzenie i wino były wyśmienite, a do tego miał przed so-
bą najpiękniejszą kobietę, jaką w życiu spotkał. Kiedy zwracał się do niej z pytaniem lub
żartem, Meg posyłała mu promienny uśmiech, a mowa jej ciała nie pozostawiała wą-
tpliwości, że czeka go słodka nagroda. Zwiatło świec rzucało blask na jej jasne, złociste
włosy.
Poruszała się z gracją, która przyprawiała go o zawrót głowy. Oczarowany nie
mógł oderwać od niej wzroku.
Uśmiechnął się, obserwując, jak Meg wpadła w panikę, gdy jej serwetka spadła na
ziemię. Natychmiast wziął swoją lnianą serwetkę i przekazał jej przez stół.
- Wez mojÄ…!
Megan zrobiła się pąsowa i zaczęła mu dziękować. Podobała mu się jej nieśmia-
łość. Przyszła mu do głowy myśl, że mógłby zmienić to oficjalne przyjęcie w roman-
tyczną kolację. Widząc jej zaróżowione policzki i płomienne spojrzenie, uznał, że po-
czynił już znaczne postępy i niedługo Meg będzie należeć do niego. Z przyjemnością pa-
trzył na jej piękny, kształtny dekolt.
Wiedział, że Meg jest ambitną kobietą i trzeba z nią postępować ostrożnie. Jedno-
cześnie miał pewność, że tak mocno nie pragnął dotąd żadnej kobiety. Musiał znalezć
sposób, aby zaspokoić swoją żądzę, a jednocześnie nie urazić jej ambicji. Zdał sobie
sprawę, że nie chce być już playboyem, lecz pragnie stać się panem na włościach Castel-
fino. Dzięki temu przyjęciu zyska przychylność otoczenia i podbije serce Megan.
R
L
T
ROZDZIAA SZÓSTY
Rozlano wino. Megan nieufnie spojrzała na etykietę butelki.
- To najlepsze wino z naszej winnicy - uspokoił ją Gianni, podnosząc do ust łyżkę
zupy. - Jedz, Megan. Inaczej ominÄ… ciÄ™ rozkosze podniebienia, a tego chyba oboje nie
chcemy. - Spojrzał na nią wymownie.
Był wytrawnym podrywaczem. Nie miał jeszcze zamiaru się żenić, ale najwyraz-
niej uznał, że może sobie pozwolić na romans z Meg. Dał jej do zrozumienia, że jest
otwarty na propozycje.
Pojawił się nagle i przewrócił moje życie do góry nogami, pomyślała Megan. Po-
winnam skorzystać z okazji i zaszaleć. Należy mi się. Do tej pory poświęcałam się dla
innych. Mogę przynajmniej raz w życiu zrobić coś dla siebie. %7ładna kobieta nie przejdzie
obojętnie obok takiego mężczyzny. Nie jestem wyjątkiem.
Nagle Gianni zwrócił się z promiennym uśmiechem do ładnej kelnerki, która
przyszła zebrać talerze. To był taki sam zabójczy uśmiech, który tak często zapierał jej
dech w piersiach. Megan natychmiast otrzezwiała. Ten lew salonowy nigdy się nie
ustatkuje. Jego zachowanie nie pasowało do jej wyobrażeń o romantycznej miłości.
A jednak była nim oczarowana i zatęskniła za jego pocałunkami. Wdychała zapach
jego wody toaletowej i wsłuchiwała się w zmysłowy ton głosu. Coraz mocniej go pra-
gnęła.
W pewnej chwili zauważyła, że wzrok Gianniego się zmienił. Teraz patrzył na nią
niczym pantera obserwujÄ…ca swojÄ… ofiarÄ™.
Nie mogę pozwolić sobie na romans z mężczyzną, który traktuje kobiety jak za-
bawki. Z drugiej strony to może być najwspanialsza noc w moim życiu, biła się z my-
ślami. Może warto zaryzykować?
Na stół podano dania przyrządzone z najlepszych produktów pochodzących z ma-
jątku Castelfino, ale Megan nie zwracała uwagi ani na jedzenie, ani na toczące się wokół
rozmowy. Kiedy zebrano naczynia po deserze, rozlano szampana. Gianni wstał i prze-
mówił do gości, chociaż Meg miała wrażenie, że pochwały i miłe słowa kierowane były
do niej. Uważnie śledziła każdy jego ruch, gest ręki. Ani razu na nią nie spojrzał, chociaż
R
L
T
tak bardzo tego pragnęła. Wzniósł kilka toastów, choć sam ledwie spróbował alkoholu.
Natomiast Meg była tak zdenerwowana, że wypiła dwa kieliszki wina. Kiedy Gianni
usiadł na miejsce, podszedł do niej kelner i ponownie napełnił jej kieliszek. Hrabia na-
tychmiast pochylił się nad stołem i go jej odebrał.
- Nie uważasz, że na dzisiaj wystarczy? - spytał. - Musisz być w dobrej formie na
parkiecie.
- Zupełnie zapomniałam - Z twarzy Meg zniknął uśmiech. - Miałam nadzieję, że
będę mogła wymknąć się z przyjęcia i odpocząć w mojej oranżerii - westchnęła.
- W czyjej oranżerii? - spytał Gianni z drwiącym uśmiechem. - Nie martw się. Za-
tańczysz ze mną kilka razy, a potem pójdziemy do oranżerii. Obiecałaś oprowadzić mnie
po swoim królestwie, pamiętasz? Chyba jestem jedyną osobą, która nie zwiedziła jeszcze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl