[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwili. Renisenb nie była skłonna winić jej za to.
Nie chciałem nawet napisać listu do twego ojca. Nie chciałem mieć nic wspólnego
z planami Nofret. Ale to było trudne. Musisz spróbować zrozumieć, że to było trudne.
Tak, tak odparła niecierpliwie. To wszystko nie ma znaczenia. Tylko Nofret
ma znaczenie. Ona była bardzo nieszczęśliwa. Myślę, że bardzo cię kochała.
Cóż, ja jej nie kochałem powiedział Kameni zniecierpliwiony.
Jesteś okrutny odparła Renisenb.
Nie, jestem mężczyzną, to wszystko. Jeśli kobieta sama chce się unieszczęśli-
wić z mojego powodu, denerwuje mnie to, taka jest prawda. Chciałem ciebie. Och,
Renisenb, nie możesz być na mnie o to zła?
Uśmiechnęła się wbrew sobie.
Nie pozwól, aby Nofret, która przecież nie żyje, siała niezgodę między nami, żyją-
cymi. Kocham cię, Renisenb. i ty mnie kochasz, i tylko to się liczy.
129
Tak pomyślała znowu Renisenb tylko to się liczy...
Patrzyła na Kameniego, stojącego z lekko przechyloną na bok głową i błagalnym wy-
razem na wesołej, ufnej twarzy. Był bardzo młody.
Renisenb pomyślała: On ma rację. Nofret nic żyje, a my żyjemy. Rozumiem jej nie-
nawiść do mnie i jest mi przykro, że cierpiała, ale to nie moja wina. I także nie wina
Kameniego, że kochał mnie, a nie ją. Takie rzeczy się zdarzają.
Teti, która przez cały czas bawiła się na brzegu rzeki, podeszła i pociągnęła matkę za
rękę.
Chodzmy do domu, mamo, chodzmy do domu.
Renisenb westchnęła głęboko.
Tak powiedziała idziemy do domu.
Poszli w stronę domu, Teti biegła kilka kroków przed nimi. Kameni westchnął z za-
dowoleniem.
Jesteś równie wspaniałomyślna, jak piękna. Czy wszystko między nami jest tak,
jak było?
Tak, Kameni. Wszystko jest tak, jak było.
Tam, na rzece, byłem bardzo szczęśliwy szepnął. Czy ty także byłaś szczęśli-
wa, Renisenb?
Tak, byłam szczęśliwa.
Wyglądałaś na szczęśliwą. Ale też wyglądałaś, jakby twoje myśli odbiegły gdzieś
bardzo daleko. Chcę, żebyś myślała o mnie.
Myślałam o tobie.
Wziął ją za rękę, a ona nie wyrywała się. Zaśpiewał bardzo cichutko:
Moja siostra jest jak drzewo persei...
Poczuł, że jej dłoń drży, usłyszał jej przyspieszony oddech i w końcu był zadowolo-
ny...
III
Renisenb zawołała Henet do swojego pokoju.
Henet weszła spiesznie i zatrzymała się nagle, gdy ujrzała Renisenb stojącą nad
otwartym pudełkiem z klejnotami, ze złamanym amuletem w ręce. Twarz Renisenb
była surowa i gniewna.
To ty położyłaś to pudełko w moim pokoju, prawda Henet? Chciałaś, żebym zna-
lazła amulet. Chciałaś, żebym pewnego dnia... odkryła, kto ma drugą połowę?
Widzę, że już odkryłaś. Cóż, zawsze dobrze jest wiedzieć, prawda Renisenb?
130
Henet roześmiała się złośliwie.
Chciałabyś, żeby ta wiadomość mnie zraniła powiedziała Renisenb z wście-
kłością. Lubisz ranić ludzi, prawda, Henet? Czekasz, aż nadejdzie najlepszy moment.
Nienawidzisz nas wszystkich, prawda? Zawsze nienawidziłaś.
Cóż ty za rzeczy opowiadasz, Renisenb! Jestem pewna, że tak nie myślisz.
Ale nie było teraz skomlenia w jej głosie tylko szelmowski triumf.
Chciałaś skłócić mnie z Kamenim. Cóż, nie ma żadnej kłótni.
To bardzo ładnie i wspaniałomyślnie z twojej strony. Jesteś zupełnie inna niż
Nofret, prawda?
Nie rozmawiajmy o Nofret.
Nie. Może lepiej nie. Kameni ma tyle szczęścia, co urody. Mam na myśli to, że miał
szczęście, że Nofret umarła wtedy, kiedy umarła. Mogła mu narobić mnóstwo kłopotów.
Z twoim ojcem. Nie podobałoby jej się twoje małżeństwo z nim nie, wcale by jej się
nie podobało. Sądzę, że znalazłaby jakiś sposób, żeby temu przeszkodzić. Jestem zupeł-
nie pewna, że tak by było.
Renisenb spojrzała na nią z zimną niechęcią.
Zawsze masz truciznę na języku, Henet. %7łądlisz jak skorpion. Ale nie unieszczę-
śliwisz mnie.
Och, to wspaniale, prawda? Musisz być bardzo zakochana. O, Kameni jest przy-
stojnym młodym mężczyzną... i wie, jak śpiewać śliczne pieśni miłosne. Nie bój się, za-
wsze dostanie to, czego chce. Podziwiam go, naprawdę. Zawsze jest taki prosty i bezpo-
średni.
Co próbujesz powiedzieć, Henet?
Mówię po prostu, że podziwiam Kameniego. Jestem całkiem pewna, że jest prosty
i bezpośredni. To nie poza. Cała sprawa przypomina jedną z tych opowieści recytowa-
nych na bazarach. Biedny, młody skryba poślubia córkę swego pana, dzieli z nią dzie-
dzictwo i żyją długo i szczęśliwie. Zadziwiające, jakim szczęściarzem okazuje się zawsze
przystojny młody człowiek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]