[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Johannes uwolnił ją z mocowań stołu.
-Jesteś wolna. Masz dwadzieścia cztery godziny. Jeśli nie zabijesz, zrobisz
się bardzo, bardzo chora. Jeśli chcesz być jedną z nas, musisz wrócić przed
wschodem słońca. To twój wybór.
Usta Johannesa były na jej i nie mogła się powstrzymać, żeby nie oddać
mu pocałunku.
Noc była gorąca. Niebo było oleiście czarne w kolorze starej kawy. Lauren
przemierzała ulice Brooklynu we mgle, wilgotność przygnębiała ją.
Przejechała całą drogę do Coney Island i powrotem do miasta tramwajem
F. Jasne białe wnętrze tramwaju paliło jej oczy, a głowa dudniła, wiec
wysiadła na Fourth Avenue. Nad nią na niebie roiło się od wrzeszczących
wampirów. Nie były ptakami; teraz to wiedziała. Zaczynała wszystko
widzieć i słyszeć. Jej uszy rejestrowały najcichsze dzwięki: szczury
umykające w alejce, westchnienia niezadowolonych kochanków, nowe
życie przychodzące na świat na fali bólu i krwi, zawsze krwi. Minęła swoje
mieszkanie i słuchała oddechu rodziców, mogła wyczuć ich zmartwienia.
Przy mieszkaniu dozorcy czuła jego niepokój kiedy śnił o swoich
przejściach z Tonton Macoutes, jego maczeta wykonywała swoją
makabryczną, uciszającą pracę. Każdy miał coś do ukrycia.
Poszła dalej walcząc z rozedrganym pragnieniem dającym o sobie znać w
niespokojnych uderzeniach serca. Skóra na jej ramieniu była opuchnięta i
napięta pod nowym tatuażem i każdy skrawek jej ciała zaczynał boleć, tak
jakby nie mogła się już pomieścić w granicach swojego ciała. %7łółć pieniła
się w jej żołądku. Jej krew pompowana z nową dzikością błagała o
zaspokojenie. Oblizała wargi i powiodła językiem po malutkich
wypukłościach, z których kły przebijały się przez jej górne dziąsła
powodując, że jej usta były wrażliwe i nabrzmiałe. Ile czasu minęło od
zrobienia tatuażu? Dwanaście godzin? Piętnaście?
Tu i tam widziała wampiry przycupnięte na spalonych skorupach
samochodów, wspinające się po schodach pożarowych kamienic, krążące
nad mostami i molami, przykucnięte pod wiaduktami, z migoczącymi
żółtymi oczami, poszarpanymi rozpostartymi skrzydłami, cofniętymi
wargami ukazującymi zakrwawione szczęki, i z ciałami połamanymi w
uścisku ich nienaturalnie silnych rąk. Jeden spojrzał na nią i zaśmiał się.
To godzinę pózniej nastąpił moment, który zapamiętała na zawsze. Ostry
ból ścisnął jej mięśnie jak zaciskająca się winorośl. Lauren upadła na
rozbity chodnik pokryta zimnym potem w alejce koło wody, gdzie
Johannes pocałował ją tak fantastycznie. Zamrugała. Jej powieki drapały.
Bezdomna kobieta zataczała się ulicą, tym razem bez swojego chłopaka.
Zpiewała piosenkę Steviego Wondera w innej tonacji. Kiedy kobieta
podeszła bliżej, Lauren poczuła jak jej ciało przyspiesza, napina się,
wypukłości kłów wychodzą. Zamknęła mocno oczy i próbowała się nie
ruszać.
-Hej.
Lauren otworzyła oczy i zobaczyła kobietę bardzo blisko, tak blisko, że
zapach krwi, który mogła wyczuć pod skórą był prawie nie do zniesienia.
-Hej. Masz jakieś wolne drobne? Jestem głodna.
-Odejdz - zacharczała Lauren.
-Ty mała głupia dziwko.
-Odejdz. Stąd. - Lauren warknęła przez zaciśnięte zęby.
-Myślisz, że lubię to robić? Myślisz, że to mój pomysł na miłe spędzenie
czasu? - kobieta pluła na nią i wyklinała aż Lauren była zmuszona
poszukać schronienia gdzie indziej. Lauren szła dopóki nie odrętwiała,
kierując się przez Red Hook w stronę wody by zaczekać na słońce.
Niebieski kolor zbiornika na Lorraine Street kusił ją. Myślała o tym, żeby
popływać po raz ostatni, żeby pozwolić płucom wypełnić się wodą i
zakończyć to, ale kiedy doszła za róg, samotna dziewczynka siedziała na
murku za centrum rekreacji w swojej obozowej koszulce. Było blisko do
świtu, może piąta trzydzieści. Słońce wkrótce wzejdzie.
-Co tutaj robisz?- zapytała Lauren.
-Czekam na ciocię. Poszła po pączki dla mnie.
-Pączki są dobre.
-Ja lubię te z cukrem pudrem.
Dla Lauren dziewczynka pachniała jak cukier puder. Jak coś słodkiego i
fantastycznego. Lauren zgięła się i objęła ramionami.
Dziewczynka spojrzała na nią dziwnie. -Jesteś chora?
-Tak cukiereczku - Lauren wykrztusiła. -Powinnaś trzymać się z daleka.
Jestem bardzo chora.
Dziecko było teraz przestraszone. Lauren mogła wyczuć strach zmieszany
z jej krwią i chciała jej powiedzieć, żeby się przygotowała, bo cały świat
jest chory, tak zainfekowany jak ona czuła się od wewnątrz. Ale
dziewczynka z ogromnymi oczami jeszcze o tym nie wiedziała. To dopiero
ją czekało, jak robaki zepsuty pączek. I wtedy, kiedy ciałem Lauren
wstrząsnął kolejny okropny ból, zdała sobie sprawę, że dziewczynka nie
musi o tym wiedzieć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl