[ Pobierz całość w formacie PDF ]

starała się uchronić przed ludzkim wzrokiem lekka mgiełka snująca się nad wodą.
Widoczność nie była rewelacyjna (latarnia morska na najbliższym cyplu Zelandii
ledwo dawała się zauważyć). Jednakże przecierało się. Fala w cieśninie opadła i wiatr
nieco ucichł, więc nasza łódz zwiększyła prędkość.
Za sterem siedziała Nina, która od czasu niedawnego incydentu w mesie, przybrała
pozę niedostępnej. Wolała stać na mostku, niż wylegiwać się w przytulnej mesie i mieć
mnie na widoku. Mogła przecież włączyć automatyczną nawigację i po kłopocie! Ale
nie! Trzeba dodać, że  Oleander potrafił sam dopłynąć do każdego celu dzięki
skoordynowanej pracy kilku urządzeń, w tym nadajnika GPS, echosondy i
elektronicznej mapy wektorowej. Automatyczny pilot na tej łodzi był sterowany przez
doskonały komputer Apple, a wszelkie rzeczywiste obiekty na naszej wodnej drodze
były odczytywane z owej mapy (co kwadrans uaktualnianej z internetowej strony
producenta). Niestraszna nam więc była żadna przeszkoda, czy to w postaci małej
wysepki lub przepływającej przed nami barki. Automatyczny pilot odczytywał
bezbłędnie wszelkie dane ze wspomnianej mapy, a echosonda czuwała nad ruchomymi
obiektami znajdującymi się w naszym najbliższym sąsiedztwie. To się nazywa
technika! Możliwości nawigacyjne łodzi Jorgensenów zrobiłyby wrażenie na każdym,
choćby najbardziej zagorzałym przeciwniku elektroniki czy zwyczajnym dzikusie. Na
 Oleandrze można było spokojnie określić dowolny port docelowy i bez zmartwień
lec w kajucie na wyrku. Tylko że takie udogodnienia kosztowały.  Oleander był wart
mniej więcej pół miliona dolarów.
Przed dziesiątą ukazał się w oddali gigantyczny most zawieszony nad wodą, łączący
dwie wspomniane wyspy. Był to jeden z najdłuższych mostów wiszących na świecie16.
Według przewodnika Storebasltsbroen miał ponad szesnaście kilometrów długości. W
zasadzie nie do końca była to prawda, część mostu bowiem, ciągnąca się z Fionii aż do
maÅ‚ej wysepki Sprogö poÅ›rodku cieÅ›niny, byÅ‚a zwykÅ‚ym betonowym mostem opartym
na filarach, przeznaczonym dla ruchu samochodowego i kolejowego. Dopiero gdzieÅ› w
poÅ‚owie odcinka - Å‚Ä…czÄ…cego Nyborg na Fionii i Korsör na Zelandii - zaczynaÅ‚ siÄ™
imponujący, klasyczny most wiszący. I jeszcze coś! Na malutkiej wysepce, którą z
trudem potrafiłem dostrzec z odległości kilku kilometrów, trakt kolejowy zmieniał
nieoczekiwanie swój bieg i zamieniał się w podwodny tunel. A zatem prawdziwy most
16 Ustępuje tylko japońskiemu Akashi Kaikyo (najdłuższemu i najwyższemu mostowi na świecie).
74
wiszący zaczynał się od wysepki. Biegł wysoko nad wodą aż po wschodni brzeg
Zelandii i przeznaczono go wyłącznie dla samochodów. Ta imponująca budowla
(oddana do użytku niedawno, bo w 1998 roku) nie biegła po linii prostej. Od Fionii
zakrzywionym Å‚ukiem zmierzaÅ‚a ku Sprogö, dalej już most przypominaÅ‚ w miarÄ™ prosty
trakt.
Zbliżyliśmy się do brzegów Zelandii, żeby przepłynąć pod wiszącą, stalową
konstrukcją gigantycznego pomostu, którego pylony (niczym gigantyczne wieże)
sięgały ponad dwustu pięćdziesięciu metrów nad taflą morza. Oczywiście, było to
zjawisko niezwykłe, w pewnym sensie nienaturalne, bo czymś niepojętym jest
przeciągnięcie ponad szesnastu kilometrów betonu i stali ponad morską cieśniną, ale na
tym właśnie polegała potęga technologii, że wciąż z mapy ludzkich wyzwań wybielała
kolejne plamy.
Z bliska most robił większe wrażenia niż z daleka, a może po prostu inne
towarzyszyły nam, gapiom, wrażenia. Dodam tylko, że podziwiałem tę wielką
konstrukcjÄ™ nie u boku Niny na mostku, lecz przez okienko bulaja. Jak tylko
zostawiliśmy Storebaeltsbroen za rufą, kierując się w dalszym ciągu na południe ku
wyspie Lolland, postanowiłem załagodzić panującą wśród załogi wzajemną nieufność,
a raczej naprawić nasze wzajemne relacje; przynajmniej z jedną trzecią ekipy. Nade
wszystko los Jorgena był najważniejszą sprawą pod słońcem i należało zrobić
wszystko, nawet zaprząc do poszukiwań samego Lucyfera z Belzebubem, żeby tylko
wykonać powierzone nam zadanie. Nie bawiłem wszak na wczasach - przyjechałem ze
służbową, bardzo odpowiedzialną, misją.
Wstawiłem wodę w czajniku i zaproponowałem Andreasowi kawę. Od pewnego
czasu siedział on przed swoim iBookiem i zawzięcie czegoś szukał. Jako że nowe
wiadomości z Polski nie nadchodziły i miałem na jakiś czas dość komputera,
postanowiłem z nim porozmawiać.  W końcu niesłusznie go podejrzewałem -
myślałem.  Nie mogę się na niego obrażać. Jeśli już, to on ma powody, żeby mnie
unikać .
Ku mojemu zdziwieniu, Andreas bez mrugnięcia powieką zgodził się wypić ze mną
filiżankę kawy. Zachowywał się tak jakby nic się nie stało, czym mi ogromnie
zaimponował. A zatem był profesjonalistą pełną gębą. Nie droczył się, nie obrażał,
kiedy życie przyjaciela było w niebezpieczeństwie, a dążył do konstruktywnej
współpracy.
- Chciałem przeprosić - podałem mu rękę. - Byłeś najbliżej mojej kajuty i na ciebie
padł wybór.
- Okej, nie ma sprawy - przyjął przeprosiny. - W końcu miałeś powody, żeby
podejrzewać kogoś z naszej dwójki. A któż podejrzewałby Ninę?
Szybko wróciliśmy do sprawy leżącego na dnie Atlantyku U-Boota. Okazało się, że
Andreas wyszukał już wszystkie potrzebne informacje o okręcie U-2331. Obaj byliśmy
na tym samym tropie, ale specjalnie mnie to nie dziwiło. Ja byłem ministerialnym
detektywem i swego czasu brałem udział w kilku misjach poszukiwania morskich
wraków, on zaś żył z ich eksplorowania. To był  wrecks hunter , niewykluczone więc,
że w swoim śledztwie zaszedł dalej, niż sądziłem.
O dziwo, Andreas, niczym wytrawny i doświadczony detektyw zajął się tłem
historycznym epoki - podobnie jak i ja to uczyniłem - tylko że on wziął na warsztat nie
75
sytuację na polskim Pomorzu, a wojenny status Danii. Przyznam szczerze, że moja
wiedza o losach tego kraju w latach 1939-1945 była nader skąpa. Wiedziałem tylko
tyle, że po pierwszej wojnie światowej Dania zachowała neutralność. W 1939 roku
ominÄ…Å‚ jÄ… wybuch wojny. Dopiero w kwietniu 1940 roku Niemcy bez wypowiedzenia
wojny uderzyli na Danię, nie napotykając na opór.
Jeszcze tego samego dnia rząd duński podpisał kapitulację. Stosunki z okupantami
układały się - przynajmniej początkowo - dużo lepiej niż w pozostałych krajach
okupowanych. Nic dziwnego, Niemcy zaliczyli bowiem Duńczyków do  rasowo
czystych Germanów . Aha, pamiętałem też, że królem Danii w tamtym okresie był
Chrystian X17, który mimo podeszłego wieku i słabego zdrowia odbywał bez ochrony
regularne przejażdżki konne. Podobno na rękawie nosił gwiazdę Dawida.
Andreas szybko uzupełnił moją wiedzę, skupiając się na zagadnieniach  morskich .
Nie było tajemnicą, że niemiecka flota uzyskała pomoc w pokonanych krajach
skandynawskich, a także w Belgii, Holandii i Francji. Dla Kriegsmarine pracowali też -
nie zmuszani przez nikogo - Czesi, Szwedzi i Szwajcarzy. W poczÄ…tkowym okresie
wojny nawet w zacisznych irlandzkich zatokach załogi U-Bootów znajdowały za
odpowiednim wynagrodzeniem dogodne przystanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl