[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wskazałam mu właściwy kierunek, ale nawet nie drgnął. Powlekłam Cole a po ziemi, a
gdy mijałam Dwudziestkędwójkę, złapałam go za ramię i szarpnęłam.
Idziemy.
Nic nie powiedział; musiałam się obejrzeć, by sprawdzić, czy na pewno za mną idzie.
Szedł ciężkim krokiem, ze spuszczoną głową.
Hej! Hej! Pomocy! ryknął Cole.
Okręciłam się na pięcie i zobaczyłam, że ktoś kuca przy budynku, trzymając w garści
brązowe spodnie. Dwudziestkadwójka przystanął i mężczyzna klapnął na ziemię, spanikowane
sapnięcia wyrywały się z jego ust. Nasze oczy się spotkały i dostrzegłam błysk rozpoznania.
Wielu mieszkańców Rosy znało mnie z moich pięciu lat misji. Nikt nigdy się nie cieszył na
mój widok.
Dwudziestkadwójka odetchnął drżąco, gdy przeniósł spojrzenie ze mnie na przerażonego
mężczyznę.
Naruszenie godziny policyjnej powiedziałam do komunikatora. Mężczyzna wrzasnął,
podnosząc się z ziemi.
Zostaw go usłyszałam w odpowiedzi.
Skinęłam na nowego, ale on patrzył za uciekającym człowiekiem, który z przerażeniem
oglądał się przez ramię.
Rozkazali nam go zostawić wyjaśniłam, pociągając smycz Cole a. Odwróciłam się i
po kilku sekundach Dwudziestkadwójka ruszył za mną.
Wrzuciłam Cole a do promu dla ludzi i w milczeniu poszliśmy do drugiego. Czułam, że
powinnam coś powiedzieć, choć nie miałam pojęcia, co. Zwykle w tym momencie
wygłaszałam przygotowaną mowę zahartuj się, pogódz ze swoim losem, wtedy będzie
łatwiej ale nie mogłam jej sobie przypomnieć. Smutna twarz Calluma odbierała mi chęć do
mówienia czegokolwiek.
Weszliśmy do promu restartów i Leb kazał nam usiąść. Na razie wrócili tylko Hugo i jego
nowy, więc nic nie zakłócało ciszy, gdy zapięliśmy pasy.
Pozostali restarci schodzili się powoli, Lissy i jej żółtodziób wsiedli ostatni.
Czterdziestkatrójka miał podbite oczy i po zakrwawionej twarzy spływały mu łzy. Wyglądało
na to, że dostali trudny cel i Lissy niewiele zrobiła, żeby pomóc swojemu uczniowi.
Dwudziestkadwójka uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością. Mogło paść na niego.
Uśmiechnęłam się lekko.
Siadać polecił Leb, gdy zamknął drzwi kabiny pilota.
Czterdziestkatrójka stał. Lissy szarpnęła go za koszulę, a on się odwrócił i trzasnął ją w
twarz. Ze świstem wciągnęła powietrze, skoczyła na równe nogi i uderzyła go w ramiona tak
mocno, że się zatoczył.
Leb podszedł i złapał nowego za kołnierz. Brutalnie pchnął go na fotel, gestem kazał Lissy
usiąść. Ze złością spojrzała na swojego ucznia, gdy zapięła pasy.
Jej nowy wciąż ciężko dyszał, wbijając spojrzenie złotych oczu w Leba. Strażnik tego nie
spostrzegł. Siedział i patrzył na swoje ręce, zagubiony w myślach.
Czterdziestkatrójka skrzywił usta, nienawiść sączyła się z każdego poru jego ciała.
Widziałam podobne reakcje u żółtodziobów po pierwszym zadaniu, choć wielu z nich
maskowała się znacznie lepiej. Nienawiść do ludzi, a zwłaszcza do strażników KORP-u, była
zrozumiała u nowego restarta. Funkcjonariusze wciskali nam lufy pistoletów w twarze,
wrzeszczeli i zmuszali nas do wykonywania za nich brudnej roboty. Ja już się tym nie
przejmowałam, ale pamiętałam moje uczucia z czasów, gdy sama byłam żółtodziobem. Z
czasem zrozumiałam, że mój trener miał nie większy wybór niż ja. To ludzie nas do tego
zmusili. Próbowałam podchwycić spojrzenie Lissy, by kazać jej zapanować nad uczniem,
zanim Leb coś zauważy, ale tylko gryzła paznokcie ze wzrokiem wbitym w ścianę.
Czterdziestkatrójka wsunął rękę do kieszeni. Zobaczyłam jedynie błysk srebra, gdy zerwał
się z siedzenia, ale wiedziałam, że ma nóż. Wrzask poniósł się echem po promie, gdy rzucił
się na Leba, celując ostrzem w jego pierś.
Odpięłam pasy i skoczyłam na równe nogi. Strażnik szeroko otworzył oczy, jego ręka była
daleko od pistoletu. Zasłoniłam go własnym ciałem, gdy chłopak rzucił nożem. Nóż wbił się w
mój brzuch jak w porządny kawałek krwistego steku.
Czterdziestkatrójka wyciągnął ostrze, czerwone i rozedrgane w jego ręku. Kopnęłam go w
nogę i bez wysiłku wyrwałam mu nóż. Upadł na kolana, szloch wstrząsał jego ciałem. Czekała
go eliminacja za wniesienie broni na pokład, więc niemal mogłam zrozumieć jego łzy.
Niektórzy strażnicy zabiliby go od razu, ale Leb należał do tych, którzy woleli, żeby
komendant Mayer zajmował się wymierzaniem bardziej permanentnych kar.
Super mruknęła Lissy, nie kiwnąwszy palcem, żeby pomóc Czterdziestcetrójce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]