[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Anonimowy telefon wyjaśniła Donata. Zauważyła, że Jaglecki znów pociera skronie. Nie
dziwiła się. Sama czuła coraz dotkliwsze łupanie w czaszce.
-A czyje to zwłoki?
- Jak nie pan Janusz, to kto?
-Mieszkał sam.
-Może jest w szoku? Znalazł zwłoki i wyszedł zadzwonić na policję, a teraz gdzieś się błąka...
-Po co miał wychodzić, jak miał komórkę?
-Jeśli był w szoku, to mógł.
-Możemy zobaczyć zwłoki? Może je znamy? Nata przerwała rozmowę z siostrami i zwróciła się
teraz do Jagleckiego.
-Jak można znać zwłoki? Magda popukała palcem w czoło.
-Jak jeszcze żyły, to może je znałyśmy.
-Przyznaj się, że jesteś ciekawa.
-Wcale nie jestem. Ale mogłybyśmy zobaczyć zwłoki? Nata była zaintrygowana. - Może wiemy,
do kogo należą? dodała.
-Jak zwłoki mogą do kogoś należeć? - skrytykowała ją ponownie siostra.
-A co? Bezpańskie są? odgryzła się tamta.
- Ale to nie jest pan Janusz? upewniała się Natka, wyciszając telefon. Natalia dla odmiany
próbowała dodzwonić się teraz do niej.
- Nie, nie jest potwierdziła Donata, gdy Marian trącił ją łokciem. Sam nie był w stanie udzielić
im odpowiedzi. Nie po wymianie zdań, której właśnie wysłuchał. -Czy mówi coś paniom
nazwisko Dawid Orłowski?
Wszystkie trzy bez zastanowienia pokręciły przecząco głowami.
-Pierwsze słyszę...
- Nie znamy znajomych pana Janusza.
-To dziwna znajomość. Nic o nim nie wiecie... -Jaglecki zmrużył oczy, przyglądając się trzem
kobietom.
-Pan Janusz jest dość skryty.
- Wiemy tyle, ile trzeba.
- A pan zna wszystkich znajomych swoich znajomych?
-To wspólnik ojca. -Natka jedyna postanowiła udzielać odpowiedzi na pytania.
-A czym się zajmował?
- Ojciec czy pan Janusz?
-Pośrednictwo w handlu dziełami sztuki.
-Jest na emeryturze przynajmniej od dwóch lat.
Pytania i odpowiedzi padały jednocześnie.
- Pan Janusz handlował dziełami sztuki, a teraz jest na emeryturze uściśliła Natka.
- A wasz ojciec? Komisarz zwracał się do Natki, która przejawiała minimalną ochotę do
współpracy.
-Nie żyje.
-Samobójstwo.
- Wypadek.
Znów rozległy się trzy głosy jednocześnie.
-Więc samobójstwo czy wypadek? spytał z frustracją Jaglecki.
- Jedno i drugie.
-Samobójstwo przez wypadek -oświadczyła z przekonaniem Natka.
-Rzucił się pod samochód? usiłowała coś z tego zrozumieć Donata.
- Natka, ty znowu mojtasz. Magda spojrzała z wyrzutem na siostrę. -Samobójstwo przez
wypadek. Też coś! -prychnęła.
-Nie powinnyśmy wychodzić razem z domu - oznajmiła z udręką Nata. -Straciłyśmy mnóstwo
czasu na wyjaśnianie naszego pokrewieństwa, a nadal nie wiemy, co z panem Januszem!
- Powinnyśmy ustalić wspólną wersję i jej się trzymać. Przynajmniej nie byłoby takiego
bałaganu, jaki zawsze wprowadza Natka, kiedy zaczyna coś tłumaczyć uznała Magda.
- Przepraszam bardzo... przerwał im Jaglecki.
W normalnych okolicznościach zachowywałby się zdecydowanie i stanowczo. Niestety,
sytuacja wykraczała poza jego możliwości pojmowania, a także przewyższała swoją
absurdalnością wszystko, co dotąd widział. W mieszkaniu zaginionego mężczyzny leżał trup
bez głowy, gdyż czaszka i jej zawartość były rozsiane po całym pokoju. Starszy pan nagle
zniknął i równie dobrze mógł być świadkiem, ofiarą, jak i sprawcą, choć ta ostatnia opcja była
najmniej prawdopodobna. Możliwość, że chory na serce siedemdziesięcioletni mężczyzna
obezwładnił trzykrotnie młodszego silnego napastnika, jakoś nie przemawiała do komisarza
Jagleckiego.
O samym właścicielu mieszkania nikt nic nie wiedział. Sąsiedzi powiedzieli tylko tyle, że był
spokojnym, uprzejmym emerytem. Kobiety, które przed nim stały, były... co najmniej dziwaczne.
Ich perypetie rodzinne stanowiły gotowy scenariusz na serial kryminalny. O ból głowy
przyprawiała go świadomość, że siostry Sucharskie prawdopodobnie są jedynymi osobami,
które utrzymywały kontakt z zaginionym, i tylko one mogą teraz pomóc w śledztwie. Dotąd
jednak uzyskali od nich natłok informacji, z których większość niestety nie wnosiła niczego do
sprawy. W dodatku podczas przesłuchiwania przez policję siostry bezczelnie uzgadniały ze
sobą wspólną wersję zdarzeń. Przynajmniej tak mu się wydawało, ale wolał się upewnić.
- Donata zwrócił się do koleżanki -czy te panie w naszej obecności próbują uzgodnić ze sobą
wersję wydarzeń?
- O rany... Wielkie mi co! Magda machnęła ręką. -Jakbyśmy miały coś do ukrycia! Po prostu to
wszystko jest dość skomplikowane. Ojciec chciał się zastrzelić...
-Celował w głowę...
-Ale nie trafił...
-I zabił go rykoszet...
-Więc można powiedzieć, że zabił się przypadkiem...
-Chwileczkę... Chcecie powiedzieć, że wasz ojciec chybił, strzelając sobie w głowę? W głosie
komisarz Bryt pobrzmiewały lekkie nutki histerii.
-Tak to wygląda przyznała po chwili zastanowienia Nata. - Wiecie co? zwróciła się do sióstr
tonem pełnym politowania. Żadna z was nie powinna się brać do wyjaśniania naszych spraw.
Pomieszanie z poplątaniem z tego waszego gadania wychodzi. Brak wam umiejętności
całościowego spojrzenia na sprawę, a następnie posegregowania faktów i ułożenia ich w
logiczny ciąg zdarzeń.
- Co?! Magda nie zrozumiała ani słowa z wywodu siostry. Natka wzruszyła ramionami. Też nie
wiedziała, o co tamtej chodzi.
- Widzi pani, pani komisarz Nata zwróciła się teraz do Donaty - u ojca zdiagnozowano
nieoperacyjny guz mózgu. Postanowił więc się zabić, ale kiedy już mierzył do siebie, to
zobaczył, że ktoś stoi pod oknem. Wtedy spanikował i nacisnął spust. Tylko że zamiast do
siebie, strzelił w okno. Kula odbiła się od rygla okiennego i trafiła ojca w głowę...
Komisarz Adrian Potocki spoglądał surowo na trzy dziewczyny stojące za Donatą Bryt. Na
tle złuszczonej bladozielonej farby pokrywającej ściany komisariatu wyglądały jak trzy
nieszczęścia. Pogniecione ubrania, włosy w nieładzie, zmęczone twarze. Byłoby mu ich żal,
gdyby niebuntownicze błyski w oczach sióstr Sucharskich. Noc w areszcie nie stłumiła ich
wrodzonej wojowniczości. Adrian uznał, że całą trójkę należy natychmiast zabrać z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]