[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkie inne metody zawiodą, wątpliwości będzie musiał rozstrzygnąć sąd.
S
R
No i był jeszcze Giovanni Salvatore, przemiły starszy pan, który potraktował
ją jak wnuczkę, mimo że widział Lily po raz pierwszy w życiu. Może nawet serce
by mu pękło, gdyby się dowiedział, że uciekła. Nie mogła, po prostu nie mogła tego
zrobić.
- Do widzenia, mamusiu. - Lily pocałowała matkę w policzek.
Wreszcie dotarły na początek długiej kolejki podróżnych, czekających na od-
prawę na lotnisku Marco Polo.
- Paszport mam, karta pokładowa jest... - Matka po raz kolejny sprawdziła,
czy ma wszystkie dokumenty, a potem uściskała Lily. - Jeszcze raz ci gratuluję,
kochanie. Dziękuję, że mnie do siebie zaprosiłaś.
- A ja dziękuję, że do mnie przyjechałaś - odparła Lily.
Matka wzięła rulon marmurkowego papieru, który kupiła w Wenecji na swoje
artystyczne potrzeby, drugą ręką pociągnęła walizkę na kółkach i już po chwili
zniknęła w grupie pasażerów oczekujących na odlot samolotu.
Lily poczuła pustkę. Kochała matkę, ale w sytuacji, w jakiej się znajdowała,
jej wizyta była trochę krępująca.
Po tamtej awanturze, kiedy Vito otwarcie przyznał się do swych nikczemnych
planów, ich życie wróciło do normy. Vito, tak jak poprzednio, trzymał się z dala od
Lily, a ona nie miała ochoty tego zmieniać. I na pewno nie zamierzała prowokować
kolejnych awantur. Mimo to nie traciła nadziei, że z czasem Vito sam się przekona
o jej niewinności i w końcu zaakceptuje dziecko.
Mimo wszystko postanowiła zaprosić matkę na kilka dni. Na szczęście jej
obawy się nie ziściły.
Ellen się nie zorientowała, że między małżonkami nie dzieje się najlepiej.
Matka i córka nigdy nie były sobie zbyt bliskie. Pochłonięta artystycznymi
projektami dla pacjentów hospicjum Ellen nie uczestniczyła w ważnych dla Lily
szkolnych uroczystościach, a czasami nawet zapominała zrobić zakupy. Zapewne
S
R
dzięki temu dało się uniknąć pytań, czemu Lily tak szybko wyszła za mąż i dlacze-
go Vito prawie nie bywa w domu. A jednak Lily było bardzo przykro.
Usprawiedliwiała matkę. To oczywiste, że po latach spędzonych na wsi Ellen
była oczarowana Wenecją, że wszystko chciała zobaczyć, wszystkiego dotknąć i
wszystko zapamiętać. A jednak Lily czuła żal do matki, która wykazała zupełny
brak zainteresowania jej życiem. Doszło do tego, że podczas tej wizyty czuła się
jeszcze bardziej samotna niż przedtem. Jakby nagle stała się niewidzialna.
Lily westchnęła i powędrowała na nabrzeże, gdzie w motorówce czekał na nią
asystent Vita.
Vito się rozłączył. Właśnie dostał meldunek, że matka Lily szczęśliwie opu-
ściła Wenecję. Jedyne, co go zaniepokoiło, to fakt, że wprost z lotniska Lily udała
się do Ca'Salvatore.
Przed przyjazdem swej matki Lily odwiedzała Giovanniego niemal codzien-
nie. Wyglądało na to, że teraz, kiedy Ellen wyjechała, znów wróci do poprzednich
przyzwyczajeń.
Dziadek cieszył się z jej obecności, więc Vito nie zabraniał jej tych odwie-
dzin. Niepokoił się jednak, bo nie wiedział, o jaką grę tutaj chodzi.
Po tamtej kłótni spodziewał się, że Lily wyjedzie, ale ona nie tylko została,
ale jakby mocniej wrosła w Wenecję. Nie miał pojęcia, po co zaprzyjaznia się z
Giovannim, bo to w niczym nie zmieniało jej sytuacji. To Vito dyktował warunki.
- O, jest moja piękna angielska lilia - ucieszył się Giovanni. - Stęskniłem się
za tobą, moje dziecko.
Lily poprawiła poduszki, pomogła starszemu panu usiąść.
Jej także brakowało tych spotkań. Podczas wizyty matki tylko raz odwiedziła
Giovanniego po to właśnie, żeby mu przedstawić Ellen. Niestety, nie było to udane
spotkanie, a o sympatii, jaką Giovanni i Lily poczuli do siebie od pierwszego wej-
rzenia, w ogóle nie można było mówić. Toteż na czas wizyty matki Lily zaprzestała
odwiedzin u starszego pana, choć bardzo jej tych spotkań brakowało.
S
R
- Mama już odleciała - powiedziała Lily.
- To będziesz miała więcej czasu dla swego męża - ucieszył się Giovanni.
Lily zamarła.
- Wybacz, ale mówię to, co myślę - starszy pan się zorientował, że wprawił ją
w zakłopotanie. - Za stary jestem, żeby owijać w bawełnę.
- Nie wyobrażam sobie, żeby pan kiedykolwiek tak robił - Lily się roześmiała.
Napięcie natychmiast z niej opadło. Zawsze się czuła swobodnie, kiedy rozmawiała
z tym mądrym człowiekiem. - Nawet kiedy był pan bardzo młody.
- No cóż, przejrzałaś mnie na wylot. - Starszy pan się uśmiechnął. - Ale mó-
wiłem poważnie. Za mało czasu sobie poświęcacie.
- Vito jest bardzo zapracowany. Praca zawsze...
- Gołym okiem widać, że go kochasz - Giovanni nie dał jej dojść do głosu. - I
on ciebie też kocha. Ale jest między wami coś niedobrego. Jakieś napięcie. Nie
wiem...
- No cóż... - Tym razem nie znalazła wymówki.
Starszy pan widział miłość tam, gdzie w najlepszym razie była wyłącznie
pustka. Vito wprost jej powiedział, że o żadnej miłości nie ma mowy, a ona...
Wprawdzie jeszcze niedawno była przekonana, że go kocha, ale po tym, co jej zro-
bił, po tym, czego się ostatnio dowiedziała, byłaby całkiem głupia, gdyby zdecy-
dowała się znów otworzyć przed nim serce.
- Koniecznie trzeba to naprawić - mówił Giovanni Salvatore. - I to ty będziesz
musiała to zrobić. Mój wnuk to dobry człowiek, ale nad miarę dumny. On na pew-
no nie zrobi pierwszego kroku.
- Dobrze - zgodziła się, bo nic innego nie mogła w tej sytuacji powiedzieć. -
Spróbuję z nim porozmawiać.
Szła powoli wąskimi uliczkami Wenecji. Mijała salony jubilerskie z pięknymi
klejnotami na wystawach i sklepy z różnościami, gdzie sprzedawano słynne we-
S
R
neckie maski, ale niczego nie widziała. Była całkowicie pogrążona we własnych
myślach.
Zastanawiała się nad tym, co powiedział Giovanni, ale myślała też o własnej
matce. %7łycie zgodne z warunkami, jakie jej postawił Reggie Morton, sprawiło, że
Ellen stała się zabawką w jego rękach. Straciła niezależność, a wraz z nią zaufanie
do siebie. W końcu przestraszyła się życia do tego stopnia, że zajmowała się wy-
łącznie swymi artystycznymi pomysłami, byleby tylko znalezć się jak najdalej od
rzeczywistości. Tak bardzo ją absorbowały, że nie zdołała wytworzyć więzi z cór-
ką, którą przecież bardzo kochała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]