[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wracasz do pracy?
Andi sięgnęła po pilniczek i zaczęła nim manewrować przy paznokciu,
unikając wzroku Leo.
Nie wiem. Niedługo. Potrzebuję trochę czasu.
Nie ma co do tego wątpliwości. Odwiedziłaś już Deirdre w szpitalu?
Siedziała ze spuszczoną głową.
Nie.
Chcieli ją uznać za współwinną.
189
RS
Gwałtownie podniosła głowę.
Nie mogą tego zrobić! Uratowała mi życie.
Właśnie to powiedział im Gabe. Natychmiast pojechał jej bronić, a ty
powinnaś była zrobić to samo.
Znów spuściła wzrok. Policzki płonęły jej ze wstydu.
Zrobiłabym to, gdybym wiedziała o zarzutach.
Wiedziałabyś o nich, gdybyś czasem odbierała swój cholerny
telefon.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, westchnął ciężko.
Gabe pytał o ciebie.
Zaczęła piłować paznokieć z większą zawziętością.
Przekaż mu, że mam się dobrze.
Mówił, że nie odpowiadasz na jego telefony.
Odłożyła pilniczek, chwyciła dzbanek i ruszyła z nim do zlewu, by
wylać resztę kawy.
Gdybym miała odbierać telefon za każdym razem, kiedy dzwoni, to
równie dobrze mogłabym być w pracy. Na tym właśnie polegają wolne dni,
że można przed tym wszystkim uciec.
A mówiąc tym wszystkim", masz na myśli Gabe'a.
Z hałasem postawiła dzbanek i odwróciła się gwałtownie.
Tego nie powiedziałam.
Nie musiałaś. Reynolds twierdzi, że kiedy policja przyjechała do
domu Deirdre, trzymałaś się Gabe'a tak, jakbyś nigdy nie chciała go puścić.
I że Gabe musiał cię w końcu wynieść na zewnątrz, żeby śledczy mogli
zrobić swoje.
Byłam w szoku. Człowiek, który jest w szoku, ma prawo zachować
się nieobliczalnie.
190
RS
Mhm.
Co to niby miało oznaczać?
Próbuję cię uspokoić. Kiedy ktoś stosuje mechanizm wyparcia, to
podobno należy się z nim we wszystkim zgadzać. Wtedy nie wpadnie w
złość.
Niczego się nie wypieram.
Andi, to ja, Leo, to ze mną rozmawiasz. Możesz oszukiwać innych,
ale nie mnie. Zakochałaś się w nim! Dlaczego tego nie przyznasz?
Bo to nieprawda!
Zakochałaś się w nim i łamiesz biedakowi serce. Uczepiłaś się go,
jakby tylko on trzymał cię przy życiu, a potem wymknęłaś się bez słowa,
kiedy on załamywał ręce w poczekalni. Zamartwia się o ciebie, a ty nawet
nie chcesz z nim porozmawiać.
Już ci mówiłam: przekaż mu, że mam się dobrze. Potrzebuję tylko
trochę czasu.
Na co? Na to, żeby znowu odgrodzić się od świata obronnym
murem? %7łeby wymyślić nowe sposoby na spławianie facetów, nowe
odzywki, z których tak słyniesz? Dorośnij w końcu. Nie możesz już uciekać
przed swoimi uczuciami. Z niezadowoleniem wyciągnął rękę. Wiem, że
ten profesor wykręcił ci niezły numer. I co z tego? Ludzie często dostają
kosza, zanim w końcu znajdą drugą połówkę.
Głowiła się nad jakimś argumentem.
Jestem starsza od Gabe'a.
I uważasz, że to problem? Do licha, Myrna bez przerwy mnie
straszy, że zamieni mnie na młodszy model.
191
RS
Zapominasz też o regulaminie. Gabe jest teraz detektywem.
Pracownikom tego samego działu nie wolno się ze sobą umawiać ani się
pobierać.
Chromolić to.
Sugerujesz, że powinnam nie zważać na zasady?
Nie. Piekło i szatani! Jeśli kochasz tego faceta, to znajdz sobie inną
pracę! Albo jeszcze lepiej: zostań w domu i zajmij się robieniem dzieci.
Chciałbym, żeby wnuczek poskakał mi na kolanach.
Andi zakryła dłońmi uszy.
Nie słucham cię już. Proszę, idz.
Leo podniósł się ociężale.
I tak już muszę iść. Jeśli spóznię się na kolację pierwszego dnia po
powrocie do pracy, Myrna naśle na mnie psy.
Pochylił się, by cmoknąć ją w policzek.
Zastanów się nad tym, mała powiedział, mierzwiąc jej włosy. Nie
młodniejesz.
Andi otworzyła oczy momentalnie rozbudzona. Wytężyła słuch: była
przekonana, że obudził ją jakiś dzwięk.
Wpadasz w paranoję, wytłumaczyła sobie i opuściła powieki. Wesley
nie żyje. Nikt już cię nie będzie niepokoił. Z zamkniętymi oczami
nasłuchiwała dalej.
Wzdrygnęła się, gdy włączyła się klimatyzacja. Usiłowała się
uspokoić. Nie pozwoli, by doszło do tego, że będzie się bała zostać sama we
własnym domu. To byłoby śmieszne. Dziecinne. Nikt nie chce jej skrzyw-
dzić.
Rozległ się głuchy odgłos, stęknięcie, a potem trzask.
192
RS
Usiadła wyprostowana, szeroko otwierając oczy. Serce waliło jej w
piersi jak oszalałe. Przełożyła nogi przez łóżko, na palcach podeszła do
toaletki i wyciągnęła broń z kabury. Zakradła się do drzwi. Wzięła głęboki
wdech, po czym wyskoczyła na korytarz,
Stój! Mam broń i nie zawaham się jej użyć.
Zrób to, proszę błagał znany jej głos. Skrócisz moje cierpienia.
W ciemności zmarszczyła brwi.
Gabe?
Usłyszała westchnienie.
Tak, to ja. Chyba złamałem coś w stopie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]