[ Pobierz całość w formacie PDF ]
28
szem w jakimś sklepie. Zaczęło mnie to niepokoić. Spytałem Carmen, jak i w jakim celu za-
znajomiła się z pikadorem.
To chłopak rzekła z którym warto gadać. W rzece, która szumi, jest woda albo ka-
mienie. (Przysłowie cygańskie.) Zarobił tysiąc dwieście realów na walkach. Jedno albo dru-
gie: albo trzeba wyciągnąć zeń te pieniądze, albo też, ponieważ jest dobry jezdziec i tęgi
chwat, można go przyjąć do naszej bandy. Ten i ów zginął, trzeba ich zastąpić. Wez go z so-
bą.
Nie chcę odparłem ani jego pieniędzy, ani jego samego, i zabraniam ci odzywać się
doń.
Uważaj odparła kiedy mi ktoś czego zabrania, tylko patrzeć, jak to się stanie.
Szczęściem pikador wyjechał do Malagi, ja zaś poczytywałem sobie za obowiązek prze-
mycić żydowską bawełnę. Miałem dużo do roboty w tej wyprawie, Carmen także; zapomnia-
łem o Aukaszu. Może i ona zapomniała o nim, przynajmniej na tę chwilę. W owym to czasie
spotkałem pana; najpierw w okolicy Mantilli, pózniej w Kordowie. Nie będę panu nic mówił
o naszym ostatnim widzeniu. Może pan wie o nim więcej ode mnie. Carmen ukradła panu
zegarek; chciała też pańskich pieniędzy, a zwłaszcza tego pierścionka, który widzę na pań-
skim palcu. Powiadała, że to pierścionek magiczny i że jej na nim, bardzo zależy. Mieliśmy
gwałtowną sprzeczkę, uderzyłem ją. Zbladła, rozpłakała się. Pierwszy raz widziałem ją pła-
czącą, zrobiło to na mnie straszne wrażenie. Przeprosiłem ją, ale dąsała się na mnie cały ty-
dzień; kiedy jechałem do Mantilli, nie chciała mnie uściskać. Ciężko mi było na sercu, ale w
trzy dni pózniej zjawiła się z jasną twarzą, wesoła jak szczygieł. Wszystko poszło w niepa-
mięć, byliśmy niby para najczulszych kochanków. W chwili gdyśmy się mieli rozstać, rzekła:
Jest zabawa w Kordowie, chcę ją zobaczyć, przy tym wypatrzę ludzi, którzy wracają z
pieniędzmi, i powiem ci.
Pozwoliłem jej odjechać. Zostawszy sam, dumałem o tej zabawie i o odmianie humoru
Carmen. Musiała już się zemścić, rzekłem sobie, skoro wróciła pierwsza. Wieśniak jakiś po-
wiedział mi, że w Kordowie są byki. Krew zakipiała we mnie; pędzę jak szaleniec, przyby-
wam do cyrku. Pokazano mi Aukasza; na ławeczce przy barierze poznałem Carmen. Wystar-
czyło mi widzieć ją przez minutę, aby zyskać pewność. Aukasz, przy pierwszym byku, złożył
jej hołd, jak przewidywałem. Zerwał kokardę9 z byka i zaniósł ją Carmen, która ustroiła się w
nią natychmiast. Byk pomścił mnie: Aukasz padł z koniem, który przygniótł mu pierś, byk
zwalił się na nich obu. Spojrzałem w stronę Carmen, nie było jej już. Niepodobna mi było
wydostać się ze swego miejsca; musiałem czekać końca zapasów. Wówczas udałem się do
domu, który pan zna, i siedziałem tam spokojnie do póznej nocy. Około drugiej rano Carmen
wróciła i zdziwiła się nieco moim widokiem.
Chodz ze mną rzekłem.
Dobrze, jedzmy! odparła.
Poszedłem po konia, posadziłem ją za sobą, jechaliśmy całą noc nie mówiąc słowa. O
brzasku zatrzymaliśmy się w ustronnej gospodzie, dość blisko małej pustelni. Tam rzekłem
do Carmen:
Słuchaj, zapomnę o wszystkim. Nie powiem ci o tym nigdy ani słowa; ale przysięgnij mi
jedno, że pojedziesz ze mną do Ameryki i że będziesz tam żyła uczciwie.
Nie odparła z dąsem nie chcę jechać do Ameryki. Dobrze mi tutaj.
Dlatego, że jesteś blisko Aukasza; ale pomyśl, jeśli się wyliże, i tak nie czeka go długie
życie. Ba, zresztą, co mi do niego! Za dużo roboty zabijać wszystkich twoich kochanków;
ciebie zabiję.
Wpiła we mnie swoje dzikie spojrzenie i rzekła:
9
La divisa, pęk wstążek kolorem swoim oznaczających pastwisko, z którego byk pochodzi. Pęk ten przymoco-
wany jest do skóry byka za pomocą haczyka, a szczytem galanterii jest wyrwać go żywemu zwierzęciu i ofiaro-
wać kobiecie.
29
Zawsze myślałam, że mnie zabijesz. Za pierwszym razem, kiedy cię ujrzałam, spotkałam
księdza pod bramą. A tej nocy wyjeżdżając z Kordowy, czy nic nie zauważyłeś? Zając prze-
biegł nam drogę tuż pod kopytami konia. Tak jest napisane.
Carmencita spytałem czy ty mnie już nie kochasz?
Nie odpowiedziała nic. Siedziała ze skrzyżowanymi nogami na plecionce i kreśliła po zie-
mi palcem.
Odmieńmy życie, Carmen mówiłem błagalnie. Chodzmy żyć gdzieś, gdzie się nigdy
nie będziemy rozłączali. Ty wiesz, że mamy niedaleko stąd, pod dębem, zakopanych sto dwa-
dzieścia uncyj... A także mamy pieniądze u %7łyda ben-Józefa.
Uśmiechnęła się i rzekła:
Ja najpierw, ty potem. Wiem, że tak ma być.
Zastanów się podjąłem cierpliwość moja, siła wyczerpały się; decyduj się, albo ja się
zdecyduję.
Opuściłem ją i poszedłem w stronę pustelni. Zastałem pustelnika na modlitwie. Czekałem,
aż skończy; bardzo byłbym chciał się modlić, ale nie mogłem. Kiedy wstał, podszedłem ku
niemu.
Mój ojcze rzekłem czy zechcesz pomodlić się za kogoś, kto jest w wielkim niebez-
pieczeństwie?
Modlę się za wszystkich strapionych odparł.
Czy mógłbyś odprawić mszę za duszę, która stanie może przed swoim Stwórcą?
Tak odparł, wpatrując się we mnie pilnie. I jak gdyby dojrzał w mojej twarzy coś
szczególnego, chciał mnie wyciągnąć na słowa:
Zdaje mi się, że ja cię gdzieś widziałem rzekł. Położyłem piastra na ławce.
Kiedy odprawisz mszę, ojcze? spytałem.
Za pół godziny. Syn oberżysty przyjdzie mi posłużyć. Powiedz mi, chłopcze, czy nie
masz na sumieniu czegoś, co cię dręczy? Czy chcesz posłuchać rady chrześcijanina?
Czułem się bliski płaczu. Odpowiedziałem, że wrócę, i uciekłem. Poszedłem położyć się
na trawie, do chwili gdy usłyszę dzwonek. Wówczas zbliżyłem się, ale nie wszedłem do ka-
plicy. Skoro msza się skończyła, wróciłem do gospody. Miałem nadzieję, że Carmen uciekła;
mogła wziąć mego konia i umknąć... ale zastałem ją. Nie chciała, aby można było rzec, że się
mnie zlękła. W czasie mojej nieobecności rozpruła rąbek sukni, aby wyjąć ołów. Obecnie
siedziała przy stole, patrzyła w miskę pełną wody, w którą świeżo lała ołów, kazawszy go
stopić. Była tak zajęta, że nie spostrzegła zrazu mego powrotu. To brała kawałek ołowiu to
obracała go na wszystkie strony z wyrazem smutku, to śpiewała jakąś czarnoksięską piosenkę
z zaklęciami do Marii Padilla, kochanki don Pedra, która była, jak mówią, Bari Cralissa,
czyli wielką królową Cyganów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]