[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ze złością do działu warzywniczego, gdyż odkrył, że trzeba kupić pomidory i
cebulę dopiero przy półkach z pieczywem odległych o wiele rzędów.
Pandora wyrwała mu gniewnie kartkę z ręki.
- Ponieważ nie jest mi to potrzebne. Nie wszyscy jesteśmy aż tak
pedantyczni, by nie poradzić sobie z listą zakupów bez jej dokładnego
analizowania.
- Nie ma niczego pedantycznego w trosce o skuteczność - odciął się Ran.
- Pomyślałem sobie, że to miałoby duże znaczenie w pani życiu. Jak zdążyłem
zauważyć, żyje pani w stanie wiecznego bałaganu.
- No cóż, wolę żyć w bałaganie niż z mężczyzną, który przykłada taką
wagę do listy zakupów.
- O, proszę mi wierzyć, ja też nie wytrzymałbym z panią - syknął Ran.
Oboje spojrzeli na siebie wrogo.
- 54 -
S
R
Kłócili się przez całą drogę powrotną. Pandora była tak zła, że nie
uważała, dokąd jadą, dopóki wóz, rozpryskując żwir, nie zatrzymał się przed
Kendrick Hall.
- Czy mam stąd wrócić do domu?
- Nie umarłaby pani od tego - powiedział zjadliwie. - Sądziłem jednak, że
rozsądniej jest wyładować zakupy tutaj, by nie musiała ich pani przynosić jutro.
Jeżeli jednak jest to dla pani zbyt pedantyczne, oczywiście mogę to wszystko
zawiezć z powrotem do stajen. Nie chcemy przecież, by pani wracała na
piechotę, prawda? To by zajęło pani... och... całą minutę!
Pandora wysiadła, trzaskając drzwiczkami.
- Skoro już jestem tutaj, to mogę od razu obejrzeć kuchnię - oświadczyła z
niechęcią.
W ponurym i dziwacznym hallu Pandora odwróciła wzrok od stojaka,
który niegdyś podtrzymywał chińską wazę. Poszła w ślad za Ranem przez nie
kończący się korytarz do obszernej staroświeckiej kuchni, wyposażonej w
ogromny stół i jeszcze większy kredens oraz tablicę z dzwonkami na służbę.
Dwie żeliwne płyty kuchenne wmontowane były w starodawny kominek.
Pandora patrzyła na nie z przerażeniem.
- Nie będę chyba musiała gotować na czymś takim?
- Na szczęście dla nas wszystkich istnieje jeszcze kuchenka elektryczna. -
W oczach Rana po raz pierwszy od dłuższego czasu pojawił się błysk
rozbawienia. Pokazał jej kuchenkę, wyglądającą nowocześnie, ale też i
niezupełnie na miejscu, gdyż stała obok antycznej lodówki. - Najwyrazniej stryj
miał kucharkę, która zastrzegła sobie w warunkach kontraktu kupno bardziej
nowoczesnego wyposażenia.
- Nie dziwię się jej - odparła Pandora. Otworzyła jedną z szuflad i
zmarszczyła nos na widok zestawu narzędzi kuchennych. - Czy nie zamierzał
pan nigdy otworzyć tutaj muzeum?
- 55 -
S
R
- Jeśli się pani nie podoba kuchnia, to proszę zaczekać z oceną, dopóki nie
zobaczy pani reszty domu - rzekł Ran, składając na stole torby z zakupami. -
Skoro już jesteśmy tutaj, mogę równie dobrze teraz wszystko pani pokazać.
Jutro może nie być czasu, a nie wyglądałoby najlepiej, gdyby się pani gubiła w
tym, jakoby własnym, domu.
To się i tak łatwo może zdarzyć, pomyślała Pandora, gdy oprowadzał ją
wszędzie jak przewodnik zwiedzających. Było tam tyle stopni i wijących się
klatek schodowych, prowadzących do ukrytych pokoi, tyle przejść, wiodących
do jeszcze większej liczby korytarzy, że poczuła zawrót głowy.
Jak uprzedzał Ran, dom pozostał właściwie nietknięty od początku
stulecia, a choć miał swoisty, dziwaczny urok, pełna modernizacja musiałaby
kosztować fortunę. Pandora pomyślała o chińskiej wazie i zrobiło się jej
rzeczywiście przykro. Po raz pierwszy zdała sobie sprawę, jakim wielkim
ciężarem finansowym stał się dla Rana ten spadek i nagle udawanie przez jeden
wieczór jego żony nie wydało się jej zbyt wysoką ceną za to, co zrobił Homer.
- 56 -
S
R
ROZDZIAA PITY
Skrucha Pandory, która żałowała, że dotychczas tak zle traktowała Rana,
nie zmniejszyła jednak istniejącego między nimi napięcia. Gdy pokazywał jej
wiszące w stołowym pokoju portrety swoich przodków, była w stanie zauważyć
tylko podobieństwo niektórych z nich do niepokojącej postaci oprowadzającego
ją mężczyzny. Dotychczasowa wrogość znikła, a przecież łatwiej było
nienawidzić go niż... W czasie dalszej wędrówki po domu bała się spojrzeć na
niego czy podejść nieco bliżej i poruszała się niezręcznie.
- Mam nadzieję, że jutro pójdzie pani lepiej niż dzisiaj - zauważył cierpko
Ran, otwierając przeszklone drzwi salonu prowadzące na taras.
- Co pan ma na myśli? - spytała Pandora, przesuwając się obok niego
ostrożnie.
- Mam na myśli to, że zachowuje się pani jak przerażona dziewica, a nie
jak kochająca żona. Myra i Elaine nie odniosą dobrego wrażenia, widząc, jak
pani drży i cofa się, ilekroć się zbliżam.
- A jak pan chce, żebym się zachowywała? - spytała, rumieniąc się lekko.
- Niechże się pani zachowuje jak normalna żona - odpowiedział
niecierpliwie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]