[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyznał.
- Tak mi przykro - powtórzyła Ella bezradnie.
- Mnie też jest przykro. Chcę cię przeprosić za te wszystkie dni, gdy
byłem dla ciebie nieprzyjemny, bo szalałem z zazdrości.
- Ty byłeś o mnie zazdrosny? - powtórzyła z niedowierzaniem.
- Od pierwszego dnia, gdy znalazłaś się pod moim dachem. Jedliśmy
kolację i wszystko układało się jak najlepiej, gdy wtem zaczęłaś mówić o
portrecie. Byłem przekonany, że jest w Anglii jakiś mężczyzna, do którego
chcesz wrócić jak najprędzej.
- Och, Zoltan - westchnęła znowu Ella, nie wierząc własnym uszom. -
Nie ma w Anglii żadnego mężczyzny, do którego musiałabym się spieszyć.
Zoltan powiedział coś cicho po węgiersku, a potem czule pocałował ją w
usta.
- Moja słodka Arabello - dodał po angielsku. - Tamtego wieczoru, gdy
znalazłaś się w moim domu, po raz pierwszy w życiu poczułem prawdziwą
zazdrość. Musiałem gdzieś się wynieść, żeby odzyskać równowagę.
- Wyszedłeś wtedy - przerwała mu natychmiast.
- Zajrzałem na przyjęcie, na które byłem zaproszony, ale przez cały czas
myślałem o tobie. Następnego dnia nie mogłem się doczekać, kiedy cię
zobaczę przy śniadaniu, a ty od razu mnie rozzłościłaś, domagając się,
żebym jak najszybciej zaczął pracę nad portretem.
- Jestem pewna, że nigdy... - wtrąciła Ella, ale zamilkła na widok jego
szerokiego uśmiechu.
- Na przemian złościłaś mnie i oczarowywałaś. Byłem zachwycony, gdy
z kolei ty wpadłaś w złość. Nazwałaś mnie kapryśnym artystą, a ja
tymczasem bardzo lubiłem cię za to, że w każdej sytuacji tak łatwo potra-
fiłaś mnie rozbawić.
- Zmiałeś się z tego! - przypomniała sobie.
- Wybacz, ale nikt wcześniej nie nazywał mnie kapryśnym artystą.
Ella ze wstydem pochyliła głowę.
- Sądziłam, że mną gardzisz, bo nie pracuję.
- Nie pracujesz! - zawołał Zoltan ze wzburzeniem. Z tego, co do tej pory
usłyszałem, wynika, że zupełnie nie miałabyś czasu na płatną pracę!
- Ojciec i tak by mi na to nie pozwolił. Niegdyś mocno się o to
spieraliśmy.
Na twarzy Zoltana pojawił się uśmiech.
- Jestem pewien, że bardzo dokładnie przedstawiłaś ojcu swoje poglądy
na ten temat - wymruczał.
- Chyba można tak powiedzieć - zaśmiała się Ella. Zoltan zatrzymał
wzrok na jej ustach i jego twarz naraz spoważniała.
- Och, Arabello, kochanie, czy można się dziwić, że cię pokochałem?
Oniemiała Ella przez długą chwilę wpatrywała się w niego bez słowa,
zanim w końcu wykrztusiła nieswoim głosem;
- Ty... ty mnie pokochałeś?
- A o czym innym mówię ci przez cały czas?
- Och! - szepnęła, poruszona.
- Czy zle mnie zrozumiałaś, gdy pytałem, czy chcesz, żebym mówił
dalej? - zapytał Zoltan niespokojnie.
- Och, nie! - zaprzeczyła szybko. - Bardzo chciałam, żebyś się we mnie
zakochał, tylko nie wierzyłam, że to jest możliwe!
- Chciałaś, żebym cię pokochał?
- Tak!
- Dlaczego? - zapytał Zoltan ostro.
- Wiesz, dlaczego.
- Ty mi powiedz.
- Bo... bo ja czuję to samo - wyjąkała.
- Kochasz mnie, Arabello, tak jak ja kocham ciebie?
- Och, Zoltan! - zawołała. - Och, tak! Kocham cię, tak bardzo cię
kocham!
Jeszcze przez chwilę Zoltan patrzył jej głęboko w oczy, a potem jego
twarz rozjaśniła się. Puścił dłonie Elli i zagarnął ją w ramiona.
- Moja kochana - szepnął i pocałował ją. - Czy można się dziwić, że gdy
po raz pierwszy zobaczyłem cię u siebie w domu, serce dudniło mi tak
samo jak teraz?
- Już wtedy byłeś we mnie zakochany? - zapytała Ella z
niedowierzaniem. - Jak to możliwe?
- Zakochałem się w twojej fotografii. - Uśmiechnął się. - To było
zupełnie niedorzeczne i właśnie dlatego tak mocno z tym walczyłem. Ale
jeszcze zanim zaczęłaś mi pozować, odkryłem, że nie tylko twoje ciało jest
piękne.
- Sądząc po twoim zachowaniu, nigdy w życiu bym się tego nie
domyśliła - zaśmiała się Ella.
- Bo nie miałaś się tego domyślić. Bardzo się o to starałem. Przyjechałaś
w piątek, a już w sobotę ja, który zawsze byłem wielkim zwolennikiem
mówienia prawdy, kłamałem jak z nut, wmawiając ci, że Frida cierpi na
reumatyzm.
- To znaczy, że ona nie ma reumatyzmu? - zdumiała się Ella.
- Absolutnie nie.
- Więc dlaczego to zrobiłeś?
- Nie rozumiesz? Chciałem spędzić trochę czasu z tobą sam na sam, ale
wtedy dopiero uczyłem się radzić sobie z emocjami i ukrywać je przed
tobą, więc wolałem nie zabierać cię do pracowni.
- Chciałeś być ze mną sam, ale w tłumie, tak? - domyśliła się.
Zoltan skinął głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]