[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uważyć.
Delia podeszła do Dunagana. Serce biło jej jak oszalałe.
- Widziałeś? - zapytała półgłosem.
- Ale co?
- Tego niskiego faceta z broniÄ…. WyjÄ…Å‚ jÄ… zza paska
i chciał zastrzelić Marcusa. Popchnęłam go, a wtedy on się
ulotnił. Powiedz mi, co się dzieje? - zapytała błagalnym to
nem.
Dunaganowi rysy stężały.
- Gdzie on jest?
- Nie wiem. Wygląda zupełnie przeciętnie, z wyjątkiem
uszu. Wmieszał się w tłum. Nie wiem, dokąd poszedł.
- Czy zorientował się, że widziałaś, jak celował do Mar
cusa?
- Chyba nie. Czemu ktoś próbuje zabić Marcusa?
Dunagan zawahał się. W tym samym momencie do sali
wszedł Smith. Niewątpliwie zaalarmowało go coś, co
zobaczył na jednym z monitorów. Ludzie ustępowali mu
z drogi, kiedy zmierzał w kierunku Dunagana i Delii. Mar
cus także go spostrzegł i powiódł za nim wzrokiem pełnym
niepokoju. Jego ramię zacisnęło się mocniej wokół talii bru
netki.
- Widziałeś go? - zwrócił się Smith do Dunagana.
- Nie - odparł Dunagan. - Delia go widziała. A ty?
- Tak. Na monitorze. Myślę, że Marcus niczego nie za-
146 NIEBEZPIECZNA MIAOZ
uważył. - Odwrócił się do Delii. - Co zobaczyłaś? - zapytał
Å‚agodnym tonem.
- Przecież ty też musiałeś go widzieć - odparła cicho.
- Nie patrzyłeś na monitory?
Smith skrzywił się.
- Zobaczyłem plecy i tył głowy oraz błysk wyciąga
nej broni. Na pozostałych monitorach wystąpiły w tym mo
mencie zakłócenia, co oznacza, że albo ten gość ma tu wspól
nika, albo świetnie się orientuje w naszym systemie zabezpie
czeń.
- To bardzo podejrzane - mruknÄ…Å‚ Dunagan.
- Możecie wyjść ze mną na dwór? - zapytał cicho Smith.
Poszli w kierunku wyjścia. Marcus odprowadził ich wzro
kiem.
- Czy on celował do Marcusa? - zwrócił się Smith do
Delii, kiedy znalezli siÄ™ na dworze.
- Jestem tego absolutnie pewna. Potrąciłam go naumyśl
nie, ale nie sądzę, by podejrzewał, że coś łączy mnie z Mar-
cusem.
- Jak on wyglądał?
- Był niski, śniady i miał bardzo dziwne uszy.
- Poznałabyś go? - wypytywał ją dalej Smith.
- Tak - odparła z przekonaniem.
Smith westchnął i przeciągnął dłonią po ogolonej czaszce.
- Nie przypuszczałem, że do tego dojdzie.
- Myślisz, że znowu będzie próbował?
- Oczywiście - denerwował się Smith. - Mogą być kło
poty z namierzeniem go w tym tłumie.
- Może powinno się zrobić portret pamięciowy? - zapro
ponował Dunagan.
- Nie ma czasu - stwierdził Smith. - On nie może sobie
pozwolić na czekanie. - Spojrzał na Delię. - Będziesz mi
NIEBEZPIECZNA MIAOZ ft 147
potrzebna. Masz się tu pokręcić. Wezmiesz krótkofalówkę
i dasz mi natychmiast znać, gdyby coś się działo.
- Tak, oczywiście - wyjąkała, choć tak naprawdę chciała
pobiec prosto do Marcusa i osłonić go własną piersią.
Smith popatrzył znacząco na Dunagana.
- Nie zostawię jej ani na minutę - obiecał Dunagan.
- Masz broń? - zapytał nagle Smith.
Ku zdumieniu Delii, Dunagan rozsunął poły marynarki,
odsłaniając kaburę z pistoletem.
- W porządku. Pójdziemy do mojego biura i zrobimy co
trzeba.
- Czemu życie Marcusa jest zagrożone? - chciała wie
dzieć Delia.
- Tego nie mogę powiedzieć - odparł Smith. - Chodzmy!
W biurze przypiął Delii do paska baterię. Maleńki nadaj
nik był czarny, więc nie rzucał się w oczy na tle czarnego
aksamitu. Potem Smith wsunął jej do ucha słuchawkę, a prze
wód przeciągnął pod ramiączkiem sukni.
- Gdyby coś się działo, zacznij nucić jakąś melodię, ja
cię usłyszę - powiedział Smith. - Wezwę ochotników spo
śród personelu kasyna i otoczymy budynek. Nikt się nie wy
mknie.
Delia uśmiechnęła się blado.
- Mam nadziejÄ™.
- Miej oczy otwarte i bądz ostrożna - dorzucił. - Jeżeli
ten typ to płatny morderca, nie zawaha się zabić każdego, kto
wejdzie mu w drogę. Również ciebie.
- Nie tracili czasu - mruknÄ…Å‚ z goryczÄ… Dunagan.
- Ani sekundy - przyznał Smith.
- Będę ją osłaniał-powiedział Dunagan.
- W porządku - odparł Smith. - Gotowi? Zaczynamy
przedstawienie.
148 NIEBEZPIECZNA MIAOZ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]