[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podniósł się z miejsca. Catherine stłumiła jęk, który narastał w jej piersi. W
końcu Mike chwycił go i przyciągnął jedną ręką do siebie.
- Ale jak teraz zejdziesz? - spytała ze swego miejsca.
192
RS
- Nie ma problemu - zaśmiał się Mike. - Wcale nie musiał trzymać
kota, który wpił się pazurami w jego sweter. - Zaraz będziemy na balkonie.
Catherine starała mu się pomóc, ale okazało się to niepotrzebne. Mike
zszedł na balkon, a następnie wskazał wnętrze jej mieszkania.
- Wez go do środka, a ja powieszę ci ten wieniec, skoro już tu jestem -
zaproponował.
Jednak odczepienie Normana nie było łatwe i zajęło parę minut. Kot
był przerażony. W końcu się udało i Catherine weszła do środka, a Mike
zajął się świąteczną ozdobą.
- Co ci strzeliło do głowy? - powiedziała łagodnie do Normana. -
Mogło ci się coś stać. Pamiętaj, że nie jesteś dachowcem. W dodatku robisz
mi takie numery tylko wtedy, kiedy Mike jest w pobliżu. I jak ja teraz
wyglądam?
Zarumieniła się na myśl o Mike'u.
Kot prychnął dziwnie, co można było uznać za wyraz rozbawienia.
Czuł się teraz znacznie pewniej. Szybko zeskoczył z jej rąk i podbiegł do
miseczki z jedzeniem, jakby cała przygoda zaostrzyła mu apetyt.
Po chwili Mike zapukał do szklanych drzwi. Otworzyła je i wpuściła
go do środka. Miał włosy w nieładzie z powodu wiatru i pociągał nosem.
- Och, zmarzłeś - powiedziała. - Bardzo ci dziękuję. Nie mam pojęcia,
co bym bez ciebie zrobiła.
- Pewnie i tak by w końcu zszedł - mruknął Mike i rozejrzał się
dookoła. Tak dawno nie był w tym mieszkaniu. Konkretnie od czasu
pamiętnej kłótni.
Nagle przypomniała sobie o jego kurtce i zdjęła ją z ramion. Wcześniej
miała zebranie rady wydziału i wciąż miała na sobie elegancką sukienkę.
- Co u ciebie?
193
RS
Mike wzruszył ramionami.
- W porządku. Zaliczyłem semestr.
- Gratuluję. - Nie spytała, czy zapisał się na następne zajęcia.
Mike raz jeszcze rozejrzał się po mieszkaniu.
- Może potrzebujesz mojej pomocy? Nic ci się ostatnio nie psuło?
- Nie, nic - odparła niemal szeptem.
Pomijając ich relacje - pomyślała. Ale tego nie dało się tak łatwo
naprawić.
Skinął głową i podszedł do drzwi, trzymając w dłoni kurtkę. Catherine
patrzyła, jak kładzie dłoń na klamce. Myślała, że wyjdzie, ale on wciąż tam
stał.
- Czy... czy chcesz mi coś powiedzieć? - spytała. Obrócił się do niej z
westchnieniem.
- Tak, tylko nie wiem, jak zacząć. Catherine zwilżyła wargi.
- Po prostu to powiedz. Mike milczał przez chwilę.
- Bardzo cię przepraszam. Zachowałem się jak głupek. Po prostu
byłem rozżalony z powodu doktora Jamesa.
- Nie poszłam do Karen na randkę z Billem - powiedziała. - Nie
spotykałam się z nim wcześniej i teraz widujemy się jedynie w szpitalu.
- Tak czy owak nie mogę mieć do ciebie pretensji. Po prostu
zachowałem się w niewybaczalny sposób i bardzo za to przepraszam.
Catherine skinęła głową.
- W porządku. Po prostu oboje przestaliśmy nad sobą panować.
- Byłem zazdrosny. Wydawało mi się, że jeśli będziesz wybierać, to
nie mam z nim szans - wyjaśnił.
- Mówiłam ci, że powinieneś przestać porównywać się z innymi -
rzekła ze smutkiem. - To nie ma sensu. Bill nigdy mnie nie interesował.
194
RS
- Bob powiedział, że cię sprowokowałem, bo bałem się, że mnie
rzucisz - powiedział niepewnie.
- Bob tak powiedział? - zdziwiła się.
- Czasami potrafi być poważny i wtedy okazuje się, że może mieć
sporo racji.
Przez moment w mieszkaniu panowała cisza. Oboje zastanawiali się,
co teraz powiedzieć.
- Tęsknię za tobą, Catherine. Czy dasz mi drugą szansę?
Tyle o tym ostatnio myślała. Zdarzało się, że nie spała w nocy,
zastanawiając się, czy usłyszy te słowa. Wydawało się jej, że rzuci mu się
wtedy na szyję i zapewni, że będą już razem na zawsze. Dlatego sama była
zaskoczona własnymi słowami.
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł, Mike. Mam wrażenie,
że nic się między nami nie zmieniło.
Mike westchnął głęboko.
- Właśnie tego się obawiałem.
- Chodzi o to, że wciąż mi nie ufasz. A bez zaufania trudno cokolwiek
budować.
Nie chciała się wiązać z kimś, kto uważał, że ich związek jest skazany
na niepowodzenie. Przecież wciąż to widziała w oczach Mike'a i bała się, że
w przyszłości znowu będą się kłócić.
- Przecież ci ufam - rzucił, a potem dodał, nie wiedząc, że w ten
sposób przeczy tym słowom: - A gdybym się zapisał na następny semestr?
Wciąż nic nie rozumiał. Wydawało mu się, że musi jej coś udowodnić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]