[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przyznała mu rację i śmiejąc się, wzięła go pod ramię.
Ale śmiech jej zamarł na ustach, gdy zobaczyła, że
wzrok Yves'a wędruje ponad jej głową.
- Och, Christophe, uzurpowałem sobie przez chwilę
twoją rolę - powiedział z udawaną skruchą.
- Wygląda na to, że obydwoje jesteście zadowoleni
z tej zamiany.
W jego głosie brzmiała lodowata uprzejmość. Sere
nity powoli odwróciła głowę. Do złudzenia przypomi
nał teraz swego przodka - hrabiego z portretu. Biała,
jedwabna koszula, niedbale rozpięta, odsłaniała mocną,
ciemnÄ… szyjÄ™, ostro kontrastujÄ…c z czarnÄ… kamizelkÄ….
Czarne spodnie miał wsunięte w miękkie, skórzane bu
ty. Według Serenity wyglądał w tym stroju elegancko,
tajemniczo i budził lęk.
- To wspaniała uczennica. - Yves położył dłoń na
ramieniu Serenity i uśmiechnął się prosto w surową,
chłodną twarz Christophe'a. - Może masz ochotę
sprawdzić, czy dobrze się spisałem?
Z BRETANII 105
- Oczywiście. - Christophe przyjął propozycję lek
kim skinieniem głowy, a potem w kurtuazyjnym, staro
świeckim geście wyciągnął rękę i odwrócił dłonią do
góry, czekając na zgodę Serenity.
Zawahała się. Z jednej strony obawiała się go, z dru
giej jednak tęskniła za fizycznym z nim kontaktem.
W końcu, widząc wyzwanie w jego ciemnych oczach,
z pewną afektacją położyła dłoń na jego dłoni.
Poruszali siÄ™ w takt muzyki. Kroki i figury ludowe
go, zalotnego tańca przychodziły im z łatwością. Taniec
zaczynał się jak konfrontacja, współzawodnictwo po
między kobietą i mężczyzną. Nie odrywając od siebie
oczu, stykali się to dłońmi, to plecami, kręcili w kółko;
oczy Christophe'a miały śmiały, pewny siebie wyraz,
jej zaÅ› wyzywajÄ…cy. Gdy lekko objÄ…Å‚ jÄ… w pasie, odrzu
ciła głowę do tyłu, by nie ulec temu spojrzeniu, i zig
norowała nagły dreszcz, gdy musnęli się biodrami.
Muzyka rozbrzmiewała coraz głośniej i szybciej; oni
również przyspieszyli kroku. Stary układ taneczny miał
coraz bardziej erotyczną wymowę; kontakt ich ciał był
coraz dłuższy, coraz bardziej namiętny, Christophe
z każdym obrotem mocniej obejmował ją w talii i moc
niej do siebie przyciskał. Pojedynek przerodził się we
wzajemne uwodzenie. Serenity czuła, jak hrabia milczą
cą siłą obejmuje nad nią władzę, tak samo zdecydowa
nie, jak wtedy, gdy jego usta brały we władanie jej usta.
Cofnęła się o krok, szukając bezpieczeństwa w oddale
niu, ale on przyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie. Wtedy bezradnie
utkwiła wzrok w ustach, które pochylały się niebezpie
cznie blisko nad jej ustami. Rozchyliła zapraszająco
106 NORA ROBERTS
wargi, on zaś pochylił głowę jeszcze niżej, aż poczuła
jego oddech na języku.
Cisza, która zapadła, gdy zamilkła muzyka, była jak
uderzenie pioruna. Serenity szeroko otwartymi oczami
patrzyła, jak Cłiristophe ze zwycięskim uśmiechem od
suwa siÄ™ od niej.
- Twojemu nauczycielowi należy się pochwała. - Pu
ścił ją, skłonił się lekko, po czym odwrócił się i odszedł.
Im bardziej Christophe oddalał się i zamykał w so
bie, tym bardziej otwarta i zaczepna stawała się hrabina.
Jakby wyczuwając jego nastrój, starała się go sprowo
kować.
- Wydajesz siÄ™ czymÅ› bardzo zaabsorbowany, Chri
stophe? - zauważyła całkiem naturalnym tonem, gdy
jedli posiłek przy dużym, dębowym stole. - Masz jakieś
kłopoty z bydłem? A może chodzi o sprawę sercową?
Serenity nie odwracała wzroku od kieliszka z winem,
zafascynowana delikatnie zmieniajÄ…cym siÄ™ kolorem.
- Po prostu rozkoszujÄ™ siÄ™ znakomitym jedzeniem,
babciu - odpowiedział Christophe spokojnie. - Ani
bydło, ani kobiety mnie teraz nie absorbują.
- Ach! - Hrabina bardzo znacząco wypowiedziała
tę sylabę. - A może chodzi o jedno i drugie?
Szerokie ramiona poruszyły się ze zniecierpliwie
niem, jednak hrabina nie ustępowała.
- Jedno i drugie wymaga uwagi i silnej ręki, czyż
nie? - dociekała.
Serenity zdołała przełknąć kawałek kaczki w poma
rańczach, zanim się nią zakrztusiła.
KUZYN Z BRETANII 107
- Czy zostawiłaś za sobą w Ameryce wiele złama
nych serc, Serenity? - spytała hrabina, zanim Serenity
zdołała zabrać głos i zaprotestować.
- Dziesiątki - odpowiedziała, rzucając Christo-
phe'owi śmiercionośne spojrzenie. - Odkryłam, że nie
którzy mężczyzni są mniej inteligentni od bydła, za to
mają ręce jak macki ośmiornicy.
- Być może miałaś do czynienia z nieodpowiednimi
mężczyznami - zasugerował Christophe chłodno.
Tym razem Serenity wzruszyła ramionami.
- Mężczyzni to tylko mężczyzni - powiedziała lek
ceważąco, by go rozzłościć. - Pragną ciepłego ciała,
aby je obmacywać po kątach, albo porcelanowej figurki,
by postawić ją na półce.
- A jak twoim zdaniem kobieta chce być traktowa
na? - spytał, podczas gdy hrabina usiadła wygodnie,
ciesząc się z efektów swojej prowokacji.
- Jak istota ludzka, obdarzona rozumem, uczuciami,
prawami i potrzebami. - Ekspresyjnie poruszyła ręka
mi. - W każdym razie nie jak zabawka stworzona dla
przyjemności mężczyzny, którą może odstawić, gdy nie
jest w humorze. Ale również nie jak wieczne dziecko,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]