[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w stronę samochodu, lecz Mike zaraz ją dogonił.
Objął ją w pasie i obrócił twarzą do siebie. Nie
miała się gdzie ukryć.
Najwyższy czas, żebyś wreszcie usłyszała,
co chcę ci powiedzieć.
Znam już prawdę.
Powiem ci, jaka jest prawda rzekł, przycią-
gającją do siebie. Może nie umiem pisać tak jak
ty, ale to nie znaczy, że nic do ciebie nie czuję...
Ann Major 109
A do Kary?
Ty jesteś dla mnie wszystkim. Ona nic nie
znaczy. Tylko ty się liczysz. Westchnął ciężko
i dodał: Szkoda, że musiałem o tym przeczytać
w twoim pamiętniku. Powinienem zobaczyć to na
twojej twarzy, ale chyba za bardzo się bałem na
ciebie patrzeć.
Zamilkł iprzezchwilę przyglądał się jej uważnie.
Tak, były inne kobiety. Próbowałem zapom-
nieć przy nich o tobie. Miałem też tajemniczą
sponsorkę... nieograniczone zródło pieniędzy na
studia i podróże. Przypuszczam, że te pieniądze
pochodziły od twojej matki. Na pewno nie żało-
wałaśrodków, by utrzymać mnie z dala od domu.
Emma nic nie odpowiedziała, tylko w mil-
czeniu wdychała jego zapach.
Czasami wręcz zaczynałem cię nienawi-
dzić... bo tak bardzo chciałem o tobie zapomnieć.
W dzieciństwie nigdy nie czułem się biedakiem.
Dopiero gdy twoja rodzina wzięła mnie do siebie,
zrozumiałem, że choćbym nie wiem czego doko-
nał, i tak nigdy nie będę wystarczająco dobry dla
ciebie. W zasadzie twoja rodzina dała mi wszyst-
ko, oprócz jedynej rzeczy, której pragnąłem.
Przesunął czubkami palców po jej szyi i znów
westchnął. Twojej matki nie interesuje, że mam
pracę, a moje rzezby są zauważane...
Mike, to wspaniale. Tak się cieszę...
Nie jestem biały i nie urodziłem się bogaty.
110 Blizniaczki
Emma zarzuciła mu ręce na szyję i ukryła
twarz w jego koszuli.
Przestań...
Nie poruszył się ani jej nie objął. Gdy po chwili
oderwała się od niego, przeraził ją wyraz jego
oczu.
Emmo szepnął nie mogę cię objąć ani
pocałować tutaj... w obecności wszystkich robot-
ników umazanych krwią i krowim łajnem. Jestem
brudny i... Jutro wyjeżdżam do Nowego Jorku.
Jak to? wyszeptała ogłuszona.
Będę się uczył u kogoś ważnego.
Ale wrócisz?
To zależy.
Przez chwilę patrzył na nią w milczeniu spod
ronda kapelusza.
Przyjdz do mnie dziś wieczorem wy-
mruczał w końcu.
Potrząsnęłagłową, ale gdy zatrzymał wzrok na
jej twarzy, zobaczyła w jego oczach dziwne
światło.
Wstrzymał oddech i rzucił szybko:
Do zobaczenia.
Otworzył drzwiczki samochodu i podsadził ją
na stopień.
Przywiozłaś mi ciasteczko? zapytał z szel-
mowskim uśmiechem.
ROZDZIAA DZIESITY
Z dudniącym sercem, Emma patrzyła na staj-
nię, cichą i jasno oświetloną księżycem.
Rozsądek krzyczał: wracaj do domu!
Od strony stajni dobiegło jednak żałosne sko-
mlenie, a potem ostre szczekanie.
Lucy?
Pies podbiegł w jej stronę, machając ogonem
i skamląc. Zatrzymał się o kilka kroków od niej
i wyraznie czekał.
Co się stało? zapytała Emma.
Pies popatrzył na nią błagalnie i znów szczek-
nął krótko, a potem opuścił łeb. Dopiero teraz
Emma zauważyła igły jeża powbijane w jego
pysk i jęzor. Trzeba było znalezć Mike a. Emma
pobiegła do stajni, w przypływie odwagi wspięła
się na drabinę i zapukała do jego drzwi.
112 Blizniaczki
Mike?
Usłyszała kroki i drzwi uchyliły się. Przez
dłuższą chwilę stał nieruchomo i patrzył na nią.
Był bez koszuli, a jego oczy błyszczały w mroku.
Emma zmarszczyła nos.
Czuć od ciebie alkohol.
Dopiero teraz zauważyła w jego ręku butelkę
whisky. Odstawił ją szybko na podłogę.
Myślałem, że nie przyjdziesz. Byłaś tu rano,
gdy ja już wyszedłem... czułem twoje perfumy na
poduszce i na ręczniku.
Emma nerwowo przełknęła ślinę. Mike od-
sunął się o kilka kroków dalej.
Posłuchaj... trochę wypiłem. Chyba lepiej,
żebyś stąd poszła.
Lucy potrzebuje pomocy. Chyba nadziała
się na jeża.
Mówiłem jej tyle razy... westchnął, sięga-
jąc po koszulę. Wyjął z szuflady szczypce, zbiegł
na dół, zawołał psa i zabrał się do wyciągania
igieł. Lucy próbowała się wyrywać, ale gdy Mike
przytrzymał ją stanowczo, w końcu uległa i cze-
kała cierpliwie, skamląc z cicha i wpatrując się
w niego wielkimi brązowymi oczami.
W końcu wyciągnął ostatni kolec i zdjął psa
z kolan.
Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś zwró-
cił się do Emmy. Do rana byłaby w znacznie
gorszym stanie. Masz ochotę na spacer?
Ann Major 113
Emma zawahała się.
Chyba lepiej pójdę do domu.
Jak wolisz odrzekł pochmurnie.
Nie powinnam tu w ogóle przychodzić.
Nie jestem dla ciebie odpowiedni, prawda?
Nie możesz czuć się przy mnie bezpiecznie. Nie
jestem biały.
Nie o to chodzi!
To o co? zapytał. Gdy nie odpowiedziała,
odwrócił się i bez słowa poszedł do stajni.
Patrzyła za nim, nie wiedząc, co ma teraz zrobić.
Powiedział, że jutro wyjeżdża do Nowego Jorku.
Może już nigdy nie wróci.
Gdy zniknął za drzwiami, miała wrażenie,
jakby całyświat nagle znieruchomiał i poczuła się
niewyobrażalnie samotna, zagubiona w wielkim,
ciemnym kosmosie.
A potem serce zwyciężyło nad rozsądkiem
i pobiegła za Mikiem, głośno wołając go po imie-
niu. Zatrzymał się i czekał, a gdy rzuciła się
w jego ramiona, porwał ją na ręce i kilkakrotnie
obrócił dokoła.
Przez głowę Emmy przelatywały myśli o Ka-
rze, o tych innych kobietach, o matce. Zdawała
sobie sprawę, że stawia na szali całe swoje życie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]