[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W bladym świetle wschodzącego poranka apartament nowożeńców wydawał jej się
teraz tak pretensjonalny, że aż śmieszny. Rozejrzała się dokoła i skrzywiła z niesmakiem. Od
samego patrzenia robiło się niedobrze. Był tak samo sztuczny i iluzoryczny jak jej
małżeństwo. W drodze do łazienki spostrzegła, że w wiaderku z lodem była już woda.
Szampan na pewno zrobił się ciepły. Ale cóż to miało za znaczenie. Kobiety takie jak ona nie
piją szampana na śniadanie. Robią to tylko osoby prowadzące burzliwy tryb życia. Katy z
trudem opanowała się, by nie podnieść wiaderka i nie wylać jego zawartości na głowę nic nie
przeczuwajÄ…cego Garretta.
Gdy wyszła z łazienki ubrana w dżinsy i zielony podkoszulek, słońce już wzeszło.
Rzuciła okiem na łóżko. Garrett jeszcze spał. Popatrzyła przez chwilę na nieruchomą postać
spowitą w różowo-białe prześcieradła. Ten mężczyzna nawet się nie zorientował, że jego
żona nie leży już obok niego, pomyślała dotknięta do żywego. Podeszła do okna.
Przez chwilę usiłowała zdefiniować jakoś uczucia, których doświadczała. Nieczęsto
dotychczas zdarzało jej się żywić do kogoś urazę, złość i gniew.
Widziała przed sobą Pacyfik. W blasku porannego słońca ocean mienił się wszystkimi
odcieniami błękitu. Katy wpatrywała się w daleki horyzont, dziwiąc się wzbierającej w niej
złości. Nigdy przedtem czegoś podobnego nie przeżywała. Była też przerażona
gwałtownością własnej natury, jaka ujawniła się tej nocy.
To Garrett Coltrane, pomyślała ze złością, był przyczyną tych nowych dla niej
doświadczeń. Uświadomienie sobie tego faktu zirytowało ją jeszcze bardziej.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- Dzień dobry, kochanie - usłyszała nagle jego głos, rozespany, a równocześnie
wyrażający zadowolenie i satysfakcję. - Ranny ptaszek z ciebie. Wyspałaś się?
- Znakomicie, - Katy nadal wpatrywała się w widok za oknem.
- Zdążyłaś się już ubrać. Po co ten pośpiech? Mamy mnóstwo czasu. Dlaczego nie
ściągniesz dżinsów i nie wskoczysz z powrotem do łóżka?
W Katy aż się zagotowało.
- A dlaczegóż, na miły Bóg, miałabym to robić? - spytała najłagodniej jak potrafiła. -
Podaj mi choć jeden powód.
Zaległa cisza, jak gdyby Garrett zaczął w końcu pojmować, że nie wszystko jest tego
ranka tak, jak to sobie wyobrażał.
- Mam podać powód? - spytał uprzejmie. - No to może dlatego, że wczoraj wzięliśmy
ślub, a nowożeńcy na ogół chcą spędzić w łóżku nieco więcej czasu niż inni. Tak zwykli robić
panowie młodzi - Sugerował ostrożnie. Prześcieradło zaszeleściło lekko, gdy odsunął je na
bok.
- A co ty wiesz na temat zachowania panny i pana młodego? Czyżbyś już był kilka
razy żonaty?
- Nie, nigdy przedtem nie miałem żony i ty dobrze o tym wiesz. Katy, o co chodzi? -
Wstał z łóżka i ruszył w jej kierunku.
Słyszała za sobą jego kroki. Bała się odwrócić, bała się widoku jego nagiego ciała.
Pozwoliła się ponieść zmysłom nocą, w ciemności. Za nic na świecie nie chciałaby, aby
powtórzyło się to za dnia. Na to nie była przygotowana. W każdym razie jeszcze nie teraz.
- Katy? - Usłyszała zniecierpliwiony głos Garretta.
- Nie kochasz mnie - powiedziała, nie ruszając się z miejsca. Wiedziała, że te słowa go
powstrzymajÄ….
- Do licha, Katy jeszcze wesele dobrze się nie skończyło, a ty już wygadujesz takie
głupoty. O co chodzi?
- O to, że mnie nie kochasz - powtórzyła wolno. Garrett głęboko zaczerpnął powietrza,
najwyrazniej tracił cierpliwość i nic z tego wszystkiego nie rozumiał.
- Katy, nie wiem, o co ci chodzi. Mówisz bez sensu. Przecież nic się między nami nie
zmieniło od wczoraj, od ostatniego tygodnia czy od ostatniego miesiąca. Czuję do ciebie to
samo co wtedy, gdy prosiłem, byś za mnie wyszła.
- Wiem - odparła z goryczą.
- To dlaczego, na Boga, jesteś taka rozdrażniona? -W glosie Garretta dało się wyczuć
zakłopotanie.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]