[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z tym bierzecie pod uwagę fakt, że może istnieć związek między katastrofą promu i atakiem
w Brazylii?
- Nic mi o tym nie wiadomo i nie sądzę, aby rozsądne było wysnuwanie takich
wniosków na tak wczesnym etapie. NASA i UpLink ściśle ze sobą współpracują i na pewno
będziemy uważnie śledzić rozwój wydarzeń w Mato Grosso, które mogą mieć wpływ na
program budowy stacji. Zamierzam informować na bieżąco prasę o wszystkim, czego się
dowiemy, naturalnie z zastrzeżeniem, że nie podam żadnych szczegółów, które mogłyby
narazić na niebezpieczeństwo przebywających za granicą pracowników UpLink.
- Jak rozumiem, nie obawia się pani, że Roger Gordian mógłby zawiesić swoje
operacje w Brazylii? Jeśli informacje, które otrzymaliśmy stamtąd, okażą się prawdziwe.
Pytanie całkowicie ją zaskoczyło, jako że nikt nawet o tym nie wspomniał, a jeszcze
nie zdążyła się przyzwyczaić do dziennikarskiego nawyku brania faktów z powietrza, jeśli
tylko pasowały do stworzonego przez reporterów obrazu wydarzeń.
- Nie. I nie słyszałam absolutnie nic, co mogłoby wskazywać, że rozważa taką
możliwość.
Znowu zapadła cisza.
- Niestety, otrzymałem sygnał, że musimy kończyć - odezwał się Gary. - Pora już na
nasz codzienny program Utrzymuj trawnik zielony i obrobiony. Proszę przyjąć nasze
modlitwy i życzenia sukcesu w śledztwie. Mam też nadzieję, że spotkamy się wkrótce, by
poznać jego postępy.
- Dziękuję, Gary. Jestem tego pewna - zakończyła i gdy wyłączono kamerę, odetchnęła
z ulgą.
Dopiero w trakcie popołudniowej konferencji prasowej na żywo Annie odkryła, co
wymyślili dziennikarze i jaką wersję rozwoju wydarzeń uznali za najważniejszą.
Przygotowywano do niej odbiorców przez cały dzień, stopniowo wplatając jedyną właściwą
interpretację między inne informacje, aż w końcu zaczęła żyć własnym życiem. Ledwie
Annie skończyła czytać oświadczenie i ogłosiła, że będzie odpowiadać na pytania, z
pierwszego rzędu foteli poderwał się reporter Associated Press. Trzymał rękę w górze i
zachowywał się niczym zdesperowany przedszkolak, który pragnie natychmiast biec do
ubikacji.
- Dziś rano w programie ogólnokrajowym mówiła pani o zamknięciu przez Rogera
Gordiana brazylijskich zakładów produkujących elementy międzynarodowej stacji
kosmicznej, co miało nastąpić w wyniku ataku partyzantów. Czy mogłaby pani szerzej
omówić ten temat?
- Jak oświadczyłam wcześniej, nie słyszałam nic, co wskazywałoby, że mają zostać
zamknięte. Poza tym muszę podkreślić, że określenie napastników mianem "partyzantów" jest
jeśli nie błędne, to na pewno przedwczesne...
- Ale potwierdziła pani, że doszło do włamania, prawda?
- Owszem, ale określenia tego użył prowadzący program. Ja zajmuję się śledztwem
dotyczącym katastrofy Oriona i na tym chciałabym się skupić. Przed chwilą wyjaśniłam, że w
celu zrekonstruowania pojazdu szczątki promu zostały przewiezione ze stanowiska
startowego do montowni na Florydzie. Cały dzień zajmowałam się koordynacją tej operacji
oraz określeniem zasad prowadzenia dochodzenia i ostatecznym doborem członków zespołu.
Jak również informowaniem prasy o tym, co robimy - odparła zdecydowanie i wskazała
Allena Murdocka z "Washington Post".
- Nawiążę do pytania mojego kolegi. Gdy zapytano panią, czy wydarzenia w Brazylii
mogą mieć związek z katastrofą Oriona, powiedziała pani, że nic jej o tym nie wiadomo, ale
nie odrzuciła tej możliwości. Czy oznacza to, że mogą to być powiązane ze sobą akty
sabotażu? A jeżeli tak, to kto według pani może być za nie odpowiedzialny?
- Nie sądzę, by komukolwiek potrzebna była zabawa w słowa. To że nic mi nie
wiadomo, oznacza dokładnie to, że...
- Ale doskonale wiadomo, że Roger Gordian od wielu lat jest propagatorem i głównym
zródłem finansowania międzynarodowej stacji kosmicznej. Jeśli informacje dotyczące
zamknięcia zakładów w Brazylii okażą się prawdziwe, czy nie można założyć, że decyzja ta
spowodowana była poważnym zagrożeniem jego pracowników?
Tryb warunkowy panoszył się w tej wypowiedzi bez opamiętania.
- Zadał pan jednocześnie kilka pytań. Wszystkie one są hipotetyczne, a ja wolałabym
się trzymać faktów. Nie mam pojęcia, skąd wziął się pomysł opuszczenia przez UpLink
zakładów w Brazylii, ale wydaje mi się, że jest to przypuszczenie oparte na niezrozumieniu
tego, co zostało powiedziane rano. Jestem przekonana, że wszyscy zgodzicie się ze mną, iż
ciągnięcie takich bezpodstawnych rozważań doprowadzi jedynie do poważnego zamieszania.
Następny proszę!
Wybrała nie znaną sobie kobietę. Identyfikator informował, że nazywa się Martha
Eumans i pracuje dla CNBC. Annie miała nadzieję, że dziennikarka spyta ją o coś
rozsądniejszego i nie będzie tak wojownicza.
- Jeśli UpLink, z jakichkolwiek powodów, zdecyduje się wycofać swoje poparcie dla
programu międzynarodowej stacji kosmicznej, to jak bardzo zaważy to na przyszłości tego
wielkiego projektu?
To by było na tyle, jeśli chodzi o nadzieję. I tak upłynęło kolejne, długie jak wieczność
trzydzieści minut...
- Wiem, że to dla ciebie trudne chwile, Annie, ale muszę powiedzieć, że wyglądasz
wspaniale.
- To miło z twojej strony,
Mac. Mac, czyli McCauley Stokes, był po sześćdziesiątce i od lat prowadził jeden z
najpopularniejszych programów publicystycznych w sieci kablowej. W swoich wywiadach
zawsze zwracał się do rozmówcy per ty, mówił prostym językiem i grał prostodusznego
Teksańczyka. W tym ostatnim pomagały mu dziesięciogalonowy kapelusz o szerokim
rondzie, złota spinka do krawata i nie kończący się łańcuch dwudziestoparoletnich,
rozbudowanych silikonem żon. Kowbojska spuścizna była, ma się rozumieć, równie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl