[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wspaniałą lekką nutę, która przywodzi na myśl dojrzałe owoce zanurzone w
kirszu?
Pomruk uznania rozszedł się po sali. Przyjęła tę reakcję z uśmiechem.
- Smak różni się zdecydowanie od rocznika 2001 - kontynuowała. - Brak
w nim akcentów porterowych.
- 48 -
S
R
Oczarowała go. Było coś w wyrazie jej oczu i mowie ciała, świadczącego,
że radowało ją dzielenie się swoim produktem z ludzmi, którzy to doceniali.
Czuł się jak ćma przyciągana jej światłem.
- Posmak jest bardzo wytrawny - powiedziała. - Nie przypominam sobie
żadnego innego wina tej mocy, które utrzymywałoby taką świeżą, szlachetną i
harmonijną elegancję i pełnię życia.
Zwieżość, szlachetna elegancja i pełnia życia. Te określenia opisywały
właśnie ją, pomyślał Pierre. Tak samo wyjątkowa jak jej wino. Po prostu
unikatowa.
Po kolejnej prezentacji, tym razem wina cobby creek cabernet, Beth
wróciła do stołu i natychmiast wdała się w żywą konwersację z sąsiadami po
prawej stronie. Pierre obserwował ją z rosnącym przeświadczeniem, że bardzo
mu jej brakowało. Nosił w sobie pustkę, którą tylko ona mogła wypełnić.
Czasami w ciągu minionych lat pytany, jaki typ kobiety go pociąga, nie
mógł się zdecydować. Teraz, patrząc na Beth, wiedział. To ona była w jego
typie. Tylko ona i żadna inna.
Tegan ścisnęła go za ramię, potrząsając bujnymi lokami.
- Ona jest całkiem ładna, prawda? - szepnęła, wskazując Beth ruchem
głowy.
Całkiem ładna?
Pierre wzruszył ramionami gwałtownej, niż zamierzał. Zanim zdobył się
na odpowiedz, jeden z gości rzucił mu poprzez stół pytanie i Pierre po raz
pierwszy w życiu był wdzięczny, że istnieją rządowe podatki na wina.
Po skończeniu głównego dania Beth znów się podniosła. Nadszedł czas na
jej ulubioną część wieczoru, gdy mogła mówić na dowolny temat, oczywiście
przynajmniej pośrednio związany z winem.
Dziś opowiedziała o warunkach ostatniego winobrania i najświeższym
roczniku win lowland, które jeszcze nie zostały wypuszczone na rynek. Potem
wyciągnęła z kapelusza wizytówkę i ogłosiła zwycięzcę kosza z produktami
- 49 -
S
R
Lowland. Wreszcie poprosiła kelnerów serwujących wina, by otworzyli kilka
butelek premiowego century hill i podali gościom do degustacji.
Nadszedł czas deseru. Beth wróciła do stołu. Z zadowoleniem, ale i z
pewną dozą zazdrości odnotowała, że Pierre dobrze się bawi. Rozmawiał teraz z
mężczyzną z naprzeciwka, ale rudowłosa kobieta, która siedziała obok niego,
najwyrazniej zagięła na niego parol.
Zebrała się w sobie. Nie była jego strażnikiem. Nic dla niego nie
znaczyła. Poza tym nie mogła mieć pretensji do tej kobiety, ponieważ Pierre był
niewątpliwie najprzystojniejszym mężczyzną na sali.
Och, kogo próbowała oszukać? On był najprzystojniejszym mężczyzną,
jakiegokolwiek kiedykolwiek widziała w całym swoim życiu!
- Beth?
Odwróciła się, ponieważ ktoś dotknął jej ramienia. Był to gość z
sąsiedniego stołu, znany kolekcjoner win.
- Słucham, Brendan?
- Gratuluję, Beth. Naprawdę zaprezentowałaś dziś znakomity zestaw.
- Dziękuję. Cieszę się, że wina ci smakowały. W twoich ustach to
nadzwyczajny komplement.
- Jestem zadowolony - dodał - że postanowiłaś ograniczyć produkcję w
celu utrzymania jakości. Import owoców spoza regionu to byłaby porażka.
Wiem, że inni to zrobili, ale to Lowland należą się gratulacje.
Czuła na sobie spojrzenie Pierre'a, ale powstrzymała chęć, by je
odwzajemnić.
- Zgadzam się z tobą w zupełności, Brendan. Dopóki zarządzam firmą,
Lowland Wines nie zmieni swojej filozofii.
Brendan wstrzymał oddech.
- Oczywiście wiem o nowym większościowym akcjonariuszu, ale z
pewnością L'Alliance nie narazi reputacji Lowland na szwank, prawda?
- 50 -
S
R
Powinna ostrożniej dobierać słowa. Upiła łyczek słodkiego muscata
podanego do deseru.
- Tak tylko powiedziałam - starała się zbagatelizować swoją poprzednią
uwagę. - Nie miałam nic konkretnego na myśli.
Brendan spojrzał na nią z powagą i zniżył głos.
- Nie wyrzucą cię, Beth. Byliby szaleni, gdy się na to poważyli.
- Nie martw się, proszę. Nigdzie nie odchodzę. - Rzuciła mu swój
najwspanialszy uśmiech, by go uspokoić.
Kiedy zwróciła się w stronę stołu, z wciąż obecnym na ustach uśmiechem,
napotkała w przelocie spojrzenie Pierre'a, zanim rudowłosa piękność nie
odzyskała jego uwagi. Beth uniosła brodę. Nie chciała uwierzyć w to, że nagły
ból w sercu wywołała zazdrość, ale na to wyglądało.
Oczy Pierre'a rozszerzyły się, kiedy Tegan zaczęła coś mu szeptać do
ucha. Beth z niesmakiem odwróciła wzrok, zadowolona, że szef sali pojawił się
przy jej boku z informacją, że za chwilę podadzą kawę.
Zabawiając gości, a potem ich żegnając, Beth na moment straciła Pierre'a
z oczu, ale kiedy wszyscy już wyszli, na sali poza pracownikami pozostało tylko
ich dwoje. Była zaszokowana, że poczuła ulgę, gdy zobaczyła, jak Tegan
wychodzi.
Przeszła przez salę w jego stronę.
- Dobrze się bawiłeś?
- Zwietnie, dziękuję. Byłaś wspaniała.
- Wspaniała? - Zaśmiała się. - To za dużo powiedziane.
- Wcale nie. Wszyscy tak uważają.
Spojrzała na niego, mrużąc oczy, a on wzruszył ramionami.
- No, może trochę przesadziłem. Czy jesteś gotowa do wyjścia?
Skinęła głową, a kiedy wychodzili, pożegnawszy się jeszcze z obsługą,
wziął ją za rękę. Wydawało się to takie naturalne.
- 51 -
S
R
Po drodze do hotelu Beth desperacko walczyła, by ugasić ogień, który ją
ogarniał. To było śmieszne. Po tym wszystkim, co przeszli, nadal uważała go za
pociągającego...
Z niechęcią myślała o tym, że wspaniały wieczór dobiega końca. Od
popołudnia, gdy opuścili wytwórnię, zachowywali się wobec siebie poprawnie,
a nawet z sympatią. Postarała się o to, ale i Pierre wyszedł jej naprzeciw.
Wydawało się, że wykonali dobrą robotę, przekonując się wzajemnie, że nie
było między nimi konfliktu. Może zbyt dobrą.
- Piękna noc - powiedział Pierre, zatrzymując się przed wejściem do
hotelu. - Szkoda wchodzić do środka. Masz ochotę na spacer?
- Mam ochotę. - Zadrżała.
- Zimno ci? Może lepiej wejdzmy...
- Nie, to tylko wiatr znad rzeki. - I myśli, do których nie mogła się
przyznać.
Podniecona sukcesem, jakim bez wątpienia zakończyła się kolacja,
spojrzała w górę na kolorowe lampki rozwieszone na drzewach i westchnęła.
- Piękne, prawda?
- Tak. - A po chwili dodał: - Zwiatła są również piękne.
Przeszli aż do mostu nad rzeką Torrens. Tam zatrzymali się i
obserwowali, jak oświetlona fontanna wyrzuca lśniące krople wody w nocne
niebo.
Po kilku chwilach Beth uświadomiła sobie, że tylko ona obserwuje
fontannę. Pierre patrzył na nią. A sposób, w jaki to robił, całkiem ją zaskoczył.
Patrzył na nią jak głodny człowiek na bochenek chleba.
Na jej gołych ramionach pojawiła się gęsia skórka. Czy była skutkiem
chłodnego nocnego powietrza, czy raczej świadomości tego spojrzenia? Jedno
było pewne - chciał ją pocałować.
Odwrócił się tyłem do fontanny i oparł o kamienną barierę mostu. Stał
blisko Beth. Bardzo blisko. Znów przeszył ją dreszcz. Nagle jego palce
- 52 -
S
R
zacisnęły się na jej ramionach. Przyciągnął ją do siebie. Z cichym jękiem
zamknęła oczy i poddała się chwili. Nie myślała ani o przeszłości, ani o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]