[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyznał się Mitchellowi i Sullivanowi do tego, co zrobił.
- Oczywiście, że nie. Wyjaśniłam mu, że wyznając prawdę, niczego nie zyska, może
za to wszystko stracić.
- Udało się pani ochronić męża i zachować dobre imię rodziny, ale nigdy nie
wybaczyła pani ani jemu, ani cioci Claudii.
- Przysięgam, że ona była czarownicą. Wszystko uchodziło jej płazem. Pewnie nawet
nigdy nie pomyślała o tych, których skrzywdziła.
- Myli się pani. Pod koniec życia Claudia często wracała do przeszłości. Właściwie
bardzo ją to męczyło.
Octavia uznała, że nie ma sensu wdawać się w szczegóły. Claudia nigdy nie
wspomniała o Seatonie, kiedy mówiła o wydarzeniach w Eclipse Bay.
Przejmowała się jedynie Harte'ami i Madisonami.
- Po tym, co zrobiłam, nie mam nawet prawa prosić cię o wybaczenie - stwierdziła
Edith. - Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko to, że kiedy dowiedziałam się,
kim jesteś, wpadłam w jakiś amok.
Zupełnie jakby odsłoniła się kurtyna i znowu wyraznie widziałam przeszłość.
Wszystko wróciło i mogłam myśleć tylko o tym, żeby ukarać tę okropną kobietę.
- To się nazywa pokutować za grzechy ojca, a w tym wypadku za grzechy stryjecznej
babki.
- Powtarzałam sobie, że robię to, by pokazać Jeremy'mu i Nickowi prawdę o tobie, ale
oczywiście masz rację. Robiłam to z zemsty.
- Tak więc ukradła pani Upsalla i rozpuściła plotkę, że to ja jestem złodziejką.
- Kiedy w końcu wrócił mi zdrowy rozsądek, było za pózno. A teraz to wszystko
wyjdzie na jaw, prawda? To, co kiedyś zrobił Phil i co ja chciałam zrobić tobie. Tym razem
nie uchronię już honoru rodziny. Jeremy będzie zażenowany. Reszta rodziny i większość
ludzi w mieście uzna, że mam już starczą demencję. A co do moich przyjaciół... - Edith
urwała, kiwając głową.
To będzie koniec trwających od czterdziestu lat środowych i sobotnich spotkań
brydżowych oraz zebrań komitetu obywatelskiego, pomyślała Octavia. Nawet jeśli przyjaciele
puszczą to wydarzenie w niepamięć, Edith już nigdy nie będzie w stanie chodzić po Eclipse
Bay z podniesioną głową.
Położyła rękę na wątłym ramieniu Edith.
- Musi pani wiedzieć, że to ciocia Claudia namawiała mnie na łożu śmierci, żebym
przyjechała do Eclipse Bay. Chciała, żebym zobaczyła, czy ewentualnie będę mogła naprawić
jakieś wyrządzone przez nią szkody. Założyłam, że chodziło jej o Harte'ów i Madisonów i
powiem pani, że czułam się tu zupełnie zbędna, bo oni sami doskonale sobie ze wszystkim
poradzili.
Edith wyjęła z kieszeni swojego starego szlafroka chusteczkę i osuszyła oczy.
- Tak. Zdaje się, że te dwa stare uparciuchy znowu się przyjaznią.
- Nie byłam im do niczego potrzebna - stwierdziła Octavia. - Ale może zajęłam się nie
tym, co trzeba. Może właśnie to miałam naprawić.
- Nie rozumiem - powiedziała Edith.
- Wiem. Zaraz wyjaśnię, a pani niech się ubiera. Proszę się pośpieszyć, bo nie mamy
dużo czasu.
- To bardzo miło z twojej strony, że chcesz mi pomóc po tym, co ci zrobiłam, ale już
za pózno. Do wieczora będzie o tym gadać całe miasto. I należy mi się taka nauczka.
- Będzie musiała mi pani zaufać. Ze względu na Jeremy'go i dobre imię Seatonów.
- Ale...
- Ciocia Claudia jest to pani winna - powiedziała Octavia.
Otworzyła galerię godzinę wcześniej niż zwykle i od razu zabrała się do
porządkowania.
Pozdejmowała sflaczałe balony, zamiotła podłogę. Trzy razy chodziła do śmietnika,
żeby pozbyć się wszystkich tekturowych kubków, talerzyków i serwetek.
Kiedy uporała się ze śmieciami, pozdejmowała rysunki dzieci i zawiesiła w ich
miejsce te obrazy, które wisiały tu zwykle. Prace dzieci ustawiła w kącie na zapleczu,
przygotowane do odbioru przez dumnych artystów.
Właśnie wracała na salę wystawową, niosąc duży pejzaż marynistyczny, kiedy
zauważyła samochód Nicka. Stanął na parkingu, a tuż za nim olbrzymi SUV Mitchella.
Dwie minuty pózniej do galerii weszli Nick, Carson, Sullivan oraz Mitchell. Wszyscy
wpatrywali się w nią poważnie, nieco zaniepokojeni i zdezorientowani.
- No dobrze, jesteśmy - rzekł Nick. - Co się dzieje?
- Czekajcie tu - powiedziała. - Zaraz wrócę.
Popędziła na zaplecze po obraz, który zostawiła oparty o nogę stołu roboczego.
Wróciła, niosąc go w górze, żeby wszyscy dobrze widzieli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl