[ Pobierz całość w formacie PDF ]
osobliwa, że, jako wdowę po księciu de Longueville, trzech królów chciało ją
zaślubić: zły los dal ją najlichszemu i zagrzebał ją w królestwie, gdzie znala-
zła same zgryzoty. Powiadają, że ja jestem do niej podobna: boję się być do
niej podobna i z jej złego losu! Jakie bądz szczęście zda mi się być pisane, nie
śmiem wierzyć, bym go kosztowała.
Panna de Chartres odrzekła, iż te smutne przeczucia są tak nieuzasad-
nione, że królewicowa nie zachowa ich długo i że nie powinna wątpić o szczę-
ściu, które się jej uśmiecha.
Nikt nie śmiał już myśleć o pannie de Chartres z obawy narażenia się
królowi lub lękając się rekuzy od osoby, która spodziewała się księcia krwi.
Pana de Clves nie wstrzymał żaden z tych względów. Zmierć ojca jego, księ-
cia de Nevers, która zdarzyła się właśnie, pozwoliła mu swobodnie iść za swą
skłonnością. Skoro tylko minął czas godziwej żałoby, myślał już tylko o tym,
jak otrzymać rękę panny de Chartres. Rad był, ze ma się oświadczyć o nią w
dobie, gdy to, co zaszło, oddaliło innych pretendentów i kiedy był niemal
pewny, że mu jej nie odmówią. Radość jego mąciła jedynie obawa, że nie
zdoła pozyskać jej serca; byłby wolał szczęście podobania się jej od pewności
zaślubienia jej bez wzajemności.
Kawaler de Guise budził w nim nieco zazdrości; że jednak zazdrość ta
opierała się raczej na zaletach księcia niż na zachowaniu się panny de
Chartres, myślał wyłącznie o tym, czy będzie dość szczęśliwy, by jego zamia-
ry uzyskały jej uznanie. Widywał ją jedynie u królowych lub na większych
zebraniach: trudno było o osobną rozmowę. Udało mu się to wreszcie; po-
wiedział jej o swoim zamiarze i o swojej miłości z całą możliwą czcią; naglił,
aby mu objawiła uczucia swoje dla niego. Te (powiadał), które on żywi dla
niej, są tego rodzaju, iż uczynią go wiekuiście nieszczęśliwym, jeżeli ona jeno
z obowiązku usłucha woli pani matki.
24
Panna de Chartres miała serce bardzo szlachetne i zacne, przejęło
ją tedy wdzięcznością postępowanie księcia. Wdzięczność ta udzieliła słowom
jej odpowiedzi niejakiej słodyczy, wystarczającej, aby obudzić nadzieję w
człowieku zakochanym bez pamięci; jakoż książę uwierzył, iż bodaj w części
życzenia jego się spełniły. Skoro córka powtórzyła jej tę rozmowę, pani de
Chartres oświadczyła, iż pan de Clves tyle zdradza wspaniałych przymiotów
i okazuje na swój wiek tyle statku, iż jeżeli córka czuje się skłonna go zaślu-
bić, ona godzi się na to z radością. Panna de Chartres odrzekła, że i ona wi-
dzi w nim też same przymioty; zaślubi go nawet z mniejszą odrazą niż kogo-
kolwiek innego, ale nie czuje żadnej osobliwej skłonności do jego osoby.
Zaraz nazajutrz książę wysiał swatów do pani de Chartres; przyjęła ich i,
oddając córkę panu de Clves, nie wątpiła, iż z czasem zdoła takiego męża
pokochać. Ułożono punkty, przedstawiono rzecz królowi i małżeństwo stało
się publiczne.
Pan de Clves czuł się szczęśliwy, ale nie ze wszystkim. Widział z przykro-
ścią, że uczucia panny de Chartres nie wychodzą poza szacunek i wdzięcz-
ność; nie mógł zaś sobie pochlebiać, aby kryła inne, bardziej lube, ile że
obecny stosunek pozwalał jej objawić je bez obrazy wstydliwości. Rzadko mi-
nął dzień, aby się przed nią nie użalał. Czy podobna mówił abym ja mógł
nie być szczęśliwy zaślubiając panią? A jednak nie jestem. Ma pani dla mnie
jedynie życzliwość, która nie może mnie zadowolić; nie ma w tobie ani niepo-
koju, ani niecierpliwości, ani troski; nie więcej wzrusza cię moja miłość, niż-
by cię wzruszało przywiązanie wsparte jedynie na korzyściach tego związku,
a nie na uroku twej osoby.
Niesłusznie się pan skarży odpowiadała nie wiem, czego pan może pra-
gnąć ponad to, co czynię, i zdaje mi się, że przystojność nie pozwala mi czy-
nić więcej.
Prawda odparł że dajesz mi niejakie pozory, z których byłbym rad, gdy-
bym czuł coś poza tym; ale przystojność nie tylko pani nie powściąga, lecz,
przeciwnie, ona to jedynie każe ci czynić to, co czynisz dla mnie. Nie budzę
ani twojej skłonności, ani twego serca; obecność moja nie sprawia ci ani
przyjemności, ani cię nie wzrusza.
Nie może pan wątpić odparła że miło mi jest pana widzieć; tak często
zaś rumienię się na pana widok, że nie może pan też wątpić, że ów widok
przyprawia mnie o wzruszenie.
Nie łudzi mnie pani rumieniec odparł to uczucie skromności, a nie
drgnienie twego serca, i czytam w nim tylko to, co należy.
Panna de Chartres nie wiedziała, co odpowiedzieć; te subtelności przekra-
czały jej wiedzę. Pan de Clves widział aż nadto, jak bardzo jest odległa od
uczuć, których od niej pragnął, skoro jasnym było, że nawet ich nie rozumie.
Kawaler de Guise wrócił z podróży niedługo przed ślubem. Widział tyle
niezwyciężonych przeszkód dzielących go od panny de Chartres, że nie mógł
się łudzić w tej mierze; mimo to zabolało go dotkliwie, że ma zostać żoną in-
nego. Boleść ta nie ugasiła jego namiętności: kochał ją jak wprzódy. Pannie
de Chartres nie były tajne uczucia tego księcia. Zdradził jej za powrotem, że
ona jest przyczyną nadmiernego smutku, jaki widniał na jego twarzy; był zaś
tak miły i tak pełen zalet, że trudno było go unieszczęśliwić nie doznając nie-
co litości. Toteż nie mogła się obronić współczuciu; ale litość ta nie przywio-
dła jej do innych uczuć: zwierzyła matce przykrość, jaką jej sprawia przywią-
25
zanie tego księcia.
Pani de Chartres podziwiała rzetelność córki, i słusznie, nie podobna bo-
wiem było okazać więcej szczerości i prostoty; ale niemniej podziwiała, że
serce jej nie przemówiło, i to tym bardziej iż wiedziała dobrze, że tak samo
nie przemówiło dla księcia de Clves, jak dla innych. To było przyczyną, że
starała się usilnie obudzić w niej przywiązanie do męża i dać jej pojąć, do
czego ją zobowiązuje skłonność, jaką powziął dla niej, zanim ją nawet poznał,
oraz miłość, jakiej dowiódł przekładając ją nad wszystkie inne partie, w cza-
sie gdy nikt nie śmiał już myśleć o niej.
Nadszedł dzień ślubu; ceremonii dopełniono w Luwrze; wieczorem król i
królowe przyszli z całym dworem wieczerzać u pani de Chartres, gdzie ich
przyjęto z niezmiernym przepychem. Kawaler de Guise nie śmiał się wyróż-
niać od innych i uchylać od tej ceremonii; ale tak dalece nie panował nad
swoją melancholią, że łatwo ją było zauważyć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]