[ Pobierz całość w formacie PDF ]
można zarówno doMangghi& Jasieńskiego, jak idoHokusai Mangi. Manggha... Jasień-
skiego, francuska ipolska, to również rodzaj szkicownika, pospiesznie zanotowanych wra-
żeń, które parafrazując słowa Hokusaia nie powstrzymane wypłynęły spod pióra.
Manggha& Jasieńskiego prowadzi czytelnika szlakami przebytych podróży, śladami
rozproszonych refleksji natemat miejsc, ludzi, szeroko pojętej kultury filozofii, litera-
Feliks Manggha Jasieński 51
tury, sztuk plastycznych, muzyki. Opisane żywo, błyskotliwym językiem, wformie pełnej
paradoksów, przywodzą namyśl groteskę, wktórej realne przeplata się zfantastycznym,
powaga zkomizmem. Rozważania okulturze isztuce różnych narodów iartystów, oich
dziełach, zjednej strony zaskakują niekonwencjonalnością subiektywnych ocen, zdrugiej
budzą podziw dla erudycji, której fundamentem jest (głównie) humanistyczna myśl euro-
pejska XIX stulecia. Wyraznie wyczuwalne są m.in.inspiracje filozofią Hippolyte a Taine a,
wysoko cenionego przez Jasieńskiego nie za rzeczy wyjaśnienie , lecz zapodsuwanie pew-
nych myśli wksiążkach, które przemawiają dotych, którzy potrafią stawiać im pytania 160.
Głoszona przez Taine a interpretacja zjawisk kulturalnych jako uwarunkowanych socjolo-
gicznym ihistorycznym podłożem skierowała więc Jasieńskiego kurozważaniom oindy-
widualnych, narodowych cechach sztuki różnych krajów, kuformułowaniu wartościują-
cych kryteriów, awreszcie kuprzemyślanej percepcji tak diametralnie różnych spuścizn
artystycznych, jak oceniana entuzjastycznie sztuka Greków iJapończyków161.
Naturalną konsekwencją tych przemyśleń było zaangażowanie się Jasieńskiego wspra-
wę sztuki narodowej polskiej, zarówno tej wwydaniu zakopiańskim, propagowanej jako
styl narodowy przez Stanisława Witkiewicza, jak itej wzorem Japończyków poswo-
jemu tworzonej, własnym językiem, nie imitującej nawet najdoskonalszych wzorów162.
Odczytanie zródeł, zktórych czerpie Jasieński, często dotarcie dosedna zarysowanej
myśli stanowi frapujące wyzwanie dla czytającego, którego autor eseju wciąga wnarzuco-
ną przez siebie grę, nie ułatwiając zadania. (Przypisy, którymi czasem opatruje swój tekst,
są raczej glosami niż wskazówką dla dociekliwych.) Wbatalii toczonej wsprawach sztuki
Jasieński szermuje ostrą bronią, często sarkazmem isatyrą, niekiedy zprzesadnym zapa-
łem, ale zsobie właściwym nieokiełznanym temperamentem (publicysty) ibezkompro-
misowością. Atakuje utarte opinie pseudoautorytetów ipseudokrytyków (jego zdaniem),
atakże odbiorców sztuki wtypie wyimaginowanego Pana Prudhomme, reprezentującego
zgodnością vox populi wdrobnomieszczańskiej (dla Jasieńskiego kołtuńskiej) redakcji.
Wielokrotnie wskazywano nazwiązek Mangghi& Jasieńskiego zDziennikiem bra-
ci Goncourtów, który jest zbiorem notatek iszerszych relacji natemat zdarzeń, jakimi
żył ówczesny Paryż, istotnych dla kultury imniej ważkich, interesująco komentowanych
izerudycją interpretowanych. Wodróżnieniu odDziennika, którego narracja wpisana
jest wukład chronologicznie uporządkowany, kompozycja Mangghi... jest zdecydowanie
rozluzniona. Refleksje pozwalające dotrzeć donajbardziej istotnych wyznań są rozpro-
szone jak plamy czystego koloru naobrazie impresjonisty163. Poszczególne sekwencje,
zrzadka wyróżnione inicjującym akapit tytułem, nie są datowane, aów pozornie dezin-
formujący brak wydobywa kompozycyjną strukturę dzieła jako nieprzerwanie płynącego
narracyjnego strumienia wrażeń iprzemyśleń164.
Zgodnie zsugestią Ewy Miodońskiej-Brookes, której zawdzięczamy nie tylko najwni-
kliwszą interpretację Mangghi..., ale iprzekonującą próbę rozszyfrowania osobowości jej
autora, określenie czasu pisania tekstu eseju (zredagowanego ostatecznie zapewne pomię-
dzy 1898 i1900) jest możliwe jedynie napodstawie wzmiankowanych faktów, których
daty znane są skądinąd165. Jeśli bywa podana pora roku lub pora dnia, to wcelu podkre-
ślenia nastroju, wydobycia specyfiki barwnej ikształtów oglądanych krajobrazów czy we-
dut. Uwagi natemat konkretnych miejsc iwydarzeń mieszają się z powidokami wrażeń
wcześniejszych lub zrozbudowanymi refleksjami, które zrzeczywiście przemierzanych
52 Bronisława Gumińska
13. Leon Wyczółkowski, Stańczyk, 1898 (MNK, nr inw. II-b-847)
szlaków sprowadzają zgodnie zpodtytułem eseju nadrogi intelektualnych iemocjo-
nalnych doświadczeń wnieograniczonej czasoprzestrzeni.
Prastary topos wędrówki ipowrotu (dla Jasieńskiego powrotów) wrodzinne stro-
ny, wktóry wpisuje się Manggha& , wujęciu jej autora staje się swoistą alegorią podróży
wposzukiwaniu sensu ludzkiej egzystencji isensu sztuki. Dyskretnie wskazuje nań je-
den zfragmentów eseju, poprzez osłonę sielskiej scenerii ulubionych stron naWołyniu,
wKustyniu (wmajątku rodziny Siemiątkowskich, zktórą był związany dzięki małżeństwu
swojej młodszej siostry Jadwigi zWalentym Siemiątkowskim, dziedzicem Kustynia):
Jest połowa maja. Powoli nadchodzi wieczór. Jabłonie igrusze tworzą ogromne kępy, asłowiki zdzie-
rają sobie gardła. Kręty Horyń wije się wśród bladozielonych wierzb; włagodnym ipachnącym powietrzu
okolicznych łąk rozlega się kołysząca symfonia żab. Płatki śniegiem pokrywają trawę ialeje, anablado-
niebieskim niebie lśni podobny dowąskiego sierpa księżyc. Mała Liza przyszła powiedzieć nam dobry
wieczór nawerandzie wznoszącej się nad doliną i, spostrzegłszy księżyc stara się go dosięgnąć kijem, który
trzyma wręce. Wszyscy podobni jesteśmy domałej Lizy. Wszyscy marzymy, by dosięgnąć księżyca,
tylko nie robimy już tego gestu166.
Marzenie o dosięgnięciu , odotknięciu nieuchwytnego, niedopowiedzianego było dla
Jasieńskiego istotą sztuki, poezją, bez której wypowiedz artystyczna jest uboga, pozostaje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]