[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czcigodny - zwrócił się do starca z pewnym wahaniem mężczyzna, który zajrzał pod
pokład statku. Starzec spojrzał na niego.
- Wszystkie trupy na tym statku miały na twarzach, rękach i nogach blizny po
wysypce. Straszne blizny. - Mężczyzna skrzywił się.
Wieśniacy spojrzeli na rozmawiających.
- Po wysypce? - spytał starzec podejrzliwie. Znieg nagle przybrał na sile. Starzec
popatrzył na statek unoszący się na wodzie.
- Są różne rodzaje wysypek. Jaka to była wysypka?
Mężczyzna pokręcił głową i przez chwilę się zastanawiał.
- Pod pokładem było ciemno i dobrze nie widziałem, ale chyba taka, jaką wywołują
pokrzywy.
Jeden z mężczyzn stojących obok Isaku rzekł:
- Jeśli to taka wysypka, to może zjedli zepsutą albo nie świeżą rybę. Ryż im się
skończył, cierpieli głód, to i pewnie zjedli taką rybę.
- Ale gdyby to była zwykła wysypka, nad drugi dzień już by nie było śladu. Skoro na
zwłokach zostały takie blizny, to nie mogła być zwykła wysypka. Czy to nie jest jakaś inna
choroba? - spytał jakiś mężczyzna w średnim wieku.
- Na co też mogli zachorować? - wyszeptał inny, drżąc z zimna.
- A może to jest kwitnąca gorączka? - uśmiechnął się lekko starzec.
Isaku nigdy wcześniej nie słyszał o tej chorobie i nie wiedział, czemu starzec się
uśmiecha.
- Kwitnąca gorączka? - spytał jakiś młody mężczyzna.
- Nie znasz tej choroby? Kiedy byłem w sąsiedniej wsi, widziałem wielu mężczyzn
nią dotkniętych. Na twarzy, na rękach i nogach dostaje się wysypki, z krost wypływa ropa. Te
krosty mają kształt podobny do kwiatów śliwy lub bawełny, a czasem ma się też wysoką
gorączkę i dlatego mówi się na to kwitnąca gorączka - powiedział mężczyzna w średnim
wieku. Potem spojrzał na tego, który był pod pokładem, i zapytał: - Czy te trupy na statku
miały czerwonawe krosty w kształcie kwiatów?
- Ja też widziałem w sąsiedniej wsi takich ludzi siedzących przy drodze, rzeczywiście
to były takie ślady. Nie zwykła wysypka - przytaknął zapytany.
Słuchając tej rozmowy, Isaku znów pomyślał, że jeszcze o wielu rzeczach nie wie. Był
w sąsiedniej wsi, ale nie widział nikogo z taką wysypką. Zastanawiał się, z jakiego powodu
ludzie zapadają na takie obrzydliwe choroby.
Kilku mężczyzn odgarnęło śnieg z kawałka plaży. Nanieśli gałęzi i chrustu z szałasu
używanego do pilnowania ognia przy warzeniu soli i rozpalili ognisko. Wójt stanął przy
ogniu, inni wieśniacy dokoła. Starzec odezwał się:
- Myślałem, że ludzie na statku obchodzili jakąś uroczystość, ale chyba jest inaczej.
Prawdopodobnie jest to statek karny. Kwitnąca gorączka jest chorobą, której dostają
pożądliwi mężczyzni, zabawiający się z ladacznicami. Wśród ladacznic jest wiele kobiet
noszących w sobie wilgotną truciznę i ta zaraza rozchodzi się od przyrodzenia po całym ciele.
Kwitnąca gorączka jest karą boską, zadaną ludziom zabawiającym się z rozwiązłymi
kobietami. I na pewno jakiś wójt lub burmistrz zebrał mężczyzn z cuchnącymi wrzodami,
wsadził na statek i wysłał na morze. A to, że na statku nie ma wioseł ani żagla, też pewnie
znaczy, że za karę zostali wygnani na morze.
Isaku wreszcie się dowiedział, jaka była przyczyna choroby. W sąsiedniej wsi stał
dom przy domu, po ulicach chodzili ludzie i woły. Były domy, w których za pieniądze można
się było najeść i napić, było też wiele domów kupieckich. Jeżeli się tylko miało pieniądze,
można było dostać wszystko. Wyglądało na to, że ludzie wiodą tam lekkie i przyjemne życie,
lecz w tle kryły się też straszne choroby, jak kwitnąca gorączka, które stanowiły cenę płaconą
za przyjemność. Uświadomił sobie, że starzec dlatego z uśmiechem mówił o kwitnącej
gorączce, iż była to choroba rozprzestrzeniana przez kontakty mężczyzn z kobietami.
Milczący dotąd wójt zwrócił się do starca:
- Choć nie ma na tym statku ładunku, i tak jest to łaskawy statek. Ponieważ raczył do
nas przypłynąć, nie wolno namzepchnąć go z powrotem na morze.
Starzec posłusznie skinął głową i odparł:
- Jest tak, jak rzekłeś. Jednak, jak widać nawet z brzegu, jest to dość stara łajba i
nawet, jeśli wezmiemy drewno, nada się, co najwyżej na rozpałkę. Wśród sprzętów na statku
nie ma chyba nic wartościowego, ale i tak wszystko wynieśmy. Z wartościowych rzeczy są
pewnie tylko ubrania, które mająna sobie zmarli.
- Czy jeśli wezmiemy ubrania z trupów pokrytych wysypką, nie dostaniemy tej
choroby? - w wąskich oczach wójta pojawił się cień niepokoju.
- Nic takiego się nie stanie. W przypadku kwitnącej gorączki zaraza przenosi się, gdy
przyrodzenie mężczyzny znajdzie się w łonie kobiety zarażonej wilgotną trucizną. Jeśli nawet
ubrania pobrudzone są krwią i ropą płynącą z wrzodów, musimy je tylko dobrze uprać i
żadnej szkody nie będzie - powiedział starzec z przekonaniem. Wójt się uspokoił i kilkarazy
przytaknął. - Czerwone ubrania można zobaczyć tylko w sąsiedniej wsi i są to rzeczy
naprawdę zbytkowne. Co zrobimy? Może dalibyśmy je małym dzieciom na specjalne
okazje... A może to, że przypłynęły do nas czerwone ubrania, to bardzo pomyślny omen?
Wójt ponownie skinął głową.
Starzec zwrócił się do mężczyzn:
- W takim razie popłyńcie na statek, zedrzyjcie ubrania z trupów, przynieście sprzęty i
inne rzeczy. Jak skończycie, odholujcie statek na pełne morze i puśćcie go z prądem. Gdy tak
będzie dryfował, wiele razy sponiewiera go burza, rozbiją fale i pewnie zatonie - powiedział
energicznie.
Mężczyzni pokłonili się i pobiegli nad wodę. Zepchnęli na wodę pięć łódek. Posuwały
się jedna obok drugiej, tańcząc na falach. Znieg padał jeszcze gęstszy i łódki zbliżyły się do
stojącego przy skałach statku za zasłoną płatków. Isaku wbił siekierę w śnieg i obserwował
łódki. Dobiły do burty i mężczyzni przesiedli się na statek i znikli pod pokładem. Wyobraził
sobie ciała zmarłych pokryte wysypką i ludzi zdzierających z nich ubrania. Wkrótce spod
pokładu wynurzyło się coś szkarłatnego i zaczęto to przenosić na łódki. Było tego dosyć dużo
i mężczyzni ciągle to przynosili i podawali ludziom siedzącym w łodziach. Następnie
przeładowano coś wyglądającego na sprzęty i łódki z mężczyznami oddaliły się od statku.
Przemykając się między skałami, wracały do brzegu. Wieśniacy zebrali się nad wodą. Jedną
po drugiej łódki wyciągano na brzeg. Wieśniacy odebrali od wioślarzy ubrania i narzędzia i
złożyli u stóp wójta. Isaku wyobrażał sobie, że ubrania będą przesiąknięte odorem ropy
cieknącej z wrzodów, lecz czuć było jedynie zapach pleśni. Starzec rozwinął ubrania i oczy
zabłysły mu z zadowolenia.
- Bardzo porządny materiał. No i popatrzcie na tę wspaniałą czerwień.
Pasy i skarpetki też były jaskrawo czerwone; Isaku nie mógł pojąć, jakim sposobem
można zabarwić materiał na taki kolor. Był dużo cieńszy niż płótno, które matka tkała z
lipowej kory, gęsto utkany i połyskliwy. Z grupy kobiet dały się słyszeć ciche okrzyki
zachwytu. Wśród sprzętów był cebrzyk na ryż, worki z węglem drzewnym, piecyk
obudowany drewnem, garnki, kociołki i temu podobne rzeczy, a także czerwona maska
małpy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl