[ Pobierz całość w formacie PDF ]
może w ogóle nie powinno go tu być? No i sprawa szantażysty ciągle
pozostawała niejasna. Musi tego gościa przycisnąć, bo Mel ją zabije. Zacisnęła
zęby. „Czy jest pan zakochany w mojej mamie?" - nie wydawało się jej
najszczęśliwszym początkiem, ale przecież można zapytać o to samo, tyle że
odrobinkę inaczej.
- Zna pan mojego tatę?
Widziała, że się zastanawia, pomyślała: "Teraz skłamie" ale on powiedział:
- Chodziłem z nim do liceum. Z mamą też, ale potem wyprowadziłem się z
miasta. Od dawna nie rozmawiałem z twoim tatą.
Em rozważyła w myśli tę odpowiedź. W.S. miał dobre oczy, patrzył na nią
miło; prawdopodobnie nie kłamie. No i rozmawia z nią tak jak z mamą, jakby
była dorosła, tylko że w stosunku do niej jest poważniejszy niż w stosunku do
mamy.
- Mówi pan prawdę? - spytała, nadal podejrzliwa, wypuszczając Phoebe,
która robiła wszystko, by się wyrwać z ramion opiekunki.
- Naturalnie! Chyba go uraziła.
- Przepraszam, ale czasami ludzie mówią mi różne rzeczy tylko po to, żebym
przestała pytać.
- Ja nie mam zamiaru kłamać, nawet gdybym musiał mówić przykrą prawdę.
Z kłamstwami jest tak, że w końcu zawsze wpędzają cię w kłopoty.
Zapominasz, co powiedziałaś, ktoś cię na tym przyłapuje i czujesz się głupio.
Lepiej powiedzieć prawdę i mieć spokój.
Mówił dziwnie szorstko, jakby wspominał coś. co przydarzyło się jemu
samemu. Em uśmiechnęła się, zapominając na chwilę o kłopotach i o tym, że
ma go przycisnąć.
- Pana ktoś złapał na kłamstwie?
- Wujek. Przysiągłbym, że potrafi czytać w myślach.
- Mnie by się to nie podobało. - Pewnie, w końcu miała co ukrywać. Na
przykład to, że nie wierzy mamie.
- Mnie też się nie podobało, lecz nauczyłem się z tym żyć. Hej, Phoebe,
wracaj! - Szczeniak posłusznie podbiegł. -Wiesz, powinniśmy mieć łańcuch,
żeby nie wybiegała z ogródka.
Em skinęła głową.
- A także miskę, jedzenie, obrożę i smycz, - Wstała. -Przyniosę kartkę papieru,
zrobimy listę potrzebnych rzeczy.
- Mam psie jedzenie - oznajmił W.S. - Nie musisz nic zapisywać. Siadaj,
nauczę cię pewnej sztuczki.
Usiadła. Sztuczki to fajna rzecz.
- To się nazywa obraz w pamięci. - Phoebe wróciła na kolana dziewczynki. -
Wuj mi pokazał, jak to się robi. Zaczynamy. Ile rzeczy musimy zapamiętać?
Em policzyła w pamięci.
- Cztery, nie, pięć. Potrzebujemy jeszcze psich herbatnicz-ków.
- Doskonale. A teraz zamknij oczy. Wyobraź sobie Phoebe w obroży, z
przypiętą do obroży smyczą i... co tam jeszcze było?
- Łańcuch. - Em siedziała spokojnie z zamkniętymi oczami. - Przyczepiony do
smyczy.
- Świetnie, mała. Umiesz myśleć. Co jeszcze?
- Phoebe je psie herbatniczki z miski. - Em kompletowała obrazek.
- Zapamiętaj ten widok - mówił W.S. sympatycznym, spokojnym głosem, bez
krzyku, bez nacisku. - Zapamiętasz?
Em przyglądała się wyobrażonej Phoebe, jedzącej z czerwonej miski. Obroża
była czerwona, smycz jasnożółta, przypięta do ciężkiego srebrnego łańcucha...
- Łańcuch jest za długi - powiedziała głośno i nagle poczuła się głupio, no bo
przecież tylko sobie to wyobraziła.
- Skróć go - powiedział W.S. i nic nie świadczyło o tym, że uważa Em za
głupią. - Wyobraziłaś sobie długi łańcuch, bo nie podoba ci się w ogóle
pomysł trzymania psa na łańcuchu. Ale to tylko na razie, bo kiedy zrobimy
ogrodzenie, łańcuch nie będzie potrzebny. Po prostu tylko na jakiś czas ma
zapewnić jej bezpieczeństwo.
Em skróciła łańcuch do rozsądnej długości, choć zdawała sobie sprawę, że
powinna zapytać, dlaczego W.S. myśli, że to on będzie stawiał ogrodzenie, a
nie tata. Na dłoni czuła jednak wilgotny psi nos, w pamięci miała obraz
wszystkiego, co powinna kupić, mogła też pokazać Mel nową sztuczkę, by nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]