[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nic ci nie jest?
Skinęłam głową. Nie ma mowy, żebym mu powiedziała, że to przez Kimmy moja twarz
stała się biała jak u albinosa. A poza tym, Kimmy nazywająca mnie zdzirą musiała mieć coś
wspólnego z Simonem, a to nie było teraz warte nawet mojej złości.
Jest idealnie.
Widać, że jego uśmiech był wymuszony.
Pan Garrison zgasił światła i zaczął nudny wykład o sokach roślinnych. Zapomniałam o
chłopaku przy mnie i zaczęłam odtwarzać na nowo incydent z drzwiami w głowie w kółko i
na okrągło. Czy pan Garrison naprawdę wierzył, że to przeciąg? A jeśli nie, co go
powstrzymywało od skontaktowania się z DOD i przekazania im mnie?
Niepokój skręcił mi żołądek. Czy skończę jak Bethany?
Rozdział 5
Carissa czekała na mnie przy mojej szafce po biologii.
Czemu nie mogę po prostu iść do domu? zapytałam, zmieniając podręczniki.
Zaśmiała się.
Ciężki dzień?
Można tak powiedzieć. Przez chwilę myślałam, żeby to rozwinąć, ale co niby
mogłam jej powiedzieć? Spózniłam się dzisiaj rano i musiałam biec. To psuje cały dzień.
Poszłyśmy korytarzem, rozmawiając o imprezie w piątek i o tym, co założymy.
Naprawdę jeszcze się nad tym nie zastanawiałam, stwierdziłam, że pewnie założę dżinsy i
bluzkę.
Każda się ubiera w sukienkę wyjaśniła bo przecież nie mamy tu często okazji do
przebieranek.
Dopiero co miałyśmy bal jęknęłam. Nawet nie miałam niczego szykownego.
Carissa zagłębiła się w rozmowę o collegach, do których aplikuję. Miała nadzieję, że
wyślę podanie na Uniwersytet Zachodniej Wirginii. Większość uczniów stąd składało tam
papiery.
Katy, naprawdę musisz już zacząć aplikować nalegała, gdy nakładała na talerz coś,
co wyglądało na stek Salibury. Skończy ci się czas.
Wiesz, to samo słyszę od mamy każdego dnia. Zrobię to, gdy już zdecyduję, gdzie
chcę iść. Problem w tym, że ja nie wiem, gdzie chcę iść ani co robić.
Nie masz na to wieczności powiedziała w ramach przypomnienia.
Dee już siedziała przy naszym stoliku, a ja dalej kontynuowałam moją tyradę, siadając
obok.
Więc nie mogę założyć dżinsów na imprezę? Muszę założyć sukienkę?
Hmm? Dee zamrugała i spojrzała na mnie.
Carissa powiedziała mi, że muszę założyć sukienkę na piątkowa noc. Nie planowałam
tego tak naprawdę.
Dee wzięła widelec i zaczęła popychać jedzenie na talerzu.
Powinnaś włożyć sukienkę. Będziemy pięknymi księżniczkami w tę noc i tak się
przebierzemy.
Nie mamy sześciu lat.
Lesa parsknęła i powtórzyła:
Pięknymi księżniczkami?
Tak, pięknymi księżniczkami. Możesz pożyczyć jakąś moją sukienkę. Mam ich pełno.
Dee zaczęła grzebać w zielonym groszku.
Coś było z nią nie tak. Nie jadła i sugerowała, że mam włożyć jej sukienkę.
Dee, myślę, że ja się nie zmieszczę w żadną twoją sukienkę.
Odwróciła anielską twarz w moją stronę, a kąciki jej ust opadły.
Mam pełno takich, które możesz włożyć. Nie bądz głupia.
Popatrzyłam na nią oniemiała.
Jeśli założę jakąś twoją kieckę, będę wyglądała jak ciasno opakowana kiełbaska.
Dee zaczęła otwierać usta, ale zamilkła, gdy utkwiła wzrok ponad moim ramieniem. Jej
oczy rozszerzyły się, a twarz pobladła. Bałam się odwrócić, oczekując, że znajdę zespół
DOD w czarnych garniturach wkraczający przez stołówkowe drzwi.
Obraz w moich myślach był jednocześnie zabawny i przerażający.
Powoli obróciłam się na krześle, przygotowując się, gdybym miała zostać rzucona na
ziemię i zakuta w kajdanki, czy co tam oni robią. Zajęło mi moment, by pojąć, czym Dee
była tak pochłonięta, a gdy zrozumiałam, poczułam się zdezorientowana.
To był Adam Thompson miły blizniak, jak lubiłam go określać, i był on...
przyjacielem Dee? Chłopakiem?
Co się dzieje? zapytałam, okręcając się.
Zerknęła na mnie.
Możemy pózniej porozmawiać?
Innymi słowy, to nie coś, o czym chciała rozmawiać przy innych. Potaknęłam i
spojrzałam za siebie. Adam brał jedzenie, ale zauważyłam coś innego.
Blake stał w drzwiach kafeterii, skanując tłum. Jego wzrok znalazł nasz stolik, a piwne
oczy spoczęły na mnie. Wyszczerzył się w ultra-białym uśmiechu i pomachał.
Odmachałam lekko.
Kto to? zapytała Dee, marszcząc brwi.
Nazywa się Blake Saunders powiedziała Lesa, oglądając swoje jedzenie. Wbiła w
nie widelec, jakby oczekiwała, że podskoczy i ucieknie z jej talerza. Jest nowy na naszej
biologii. Dowiedziałam się, że mieszka z ciotką.
Przejrzałaś jego osobiste akta czy coś? zapytałam rozbawiona.
Lesa parsknęła.
Podsłuchałam jak rozmawia z Witney Samuels. Wprowadzała go we wszystko.
Myślę, że tu idzie. Dee obróciła się do mnie z nieczytelną miną. Jest uroczy, Katy.
Wzruszyłam ramionami. Był bardzo uroczy. Blake przypominał mi surfera, a to było
gorące. I był człowiekiem. Za to bonusowe punkty.
Jest też miły.
Miłe jest dobre powiedziała Carissa.
Miłe jest wspaniałe, ale... Spojrzałam na stolik na tyłach. Daemon dzisiaj z nami nie
siedział. Był pogrążony w gorączkowej rozmowie z Andrew. I nie było tam Ash. Dziwne.
Wróciłam wzrokiem do Daemona.
Właśnie w tym momencie na mnie spojrzał. Drwiący uśmiech zniknął z jego twarzy.
Mięsień zagrał na jego szczęce. Wyglądał... na wkurzonego. Hej. Co ja znowu zrobiłam?
Dee kopnęła mnie pod stołem i obróciłam się.
Stał przy mnie Blake. Uśmiechał się nerwowo i wędrował wzrokiem po stole.
Hej.
Cześć powiedziałam. Chcesz usiąść?
Pokiwał głową i zajął puste miejsce przy mnie.
Wszyscy się na mnie patrzą.
Ach, po miesiącu im przejdzie powiedziałam.
Hej zaświergotała Lesa. Jestem Lesa przez e, a to jest Carissa i Dee. Jesteśmy
super koleżankami Katy.
Blake zaśmiał się.
Miło was poznać. Też jesteś na biologii, tak?
Lesa pokiwała głową.
Więc skąd jesteś? zapytała Dee, jej głos zaskakująco napięty. Ostatnim razem
słyszałam ten ton, gdy Ash pojawiła się w knajpie z Daemonem, jeszcze zanim zaczęła się
szkoła.
Santa Monica. Po kolejnych westchnieniach uśmiechnął się. Mojego wujka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]