[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w szkole uczono, że to nieprawda, że król nie jest drugim Bogiem, tylko zwyczajnym
człowiekiem, i że jeśli uczynił coś, co zaszkodziło krajowi, to naszym obowiązkiem jest
wypowiedzieć mu posłuszeństwo. Kiedy się o tym dowiedziałam, zadałam sobie pytanie,
dlaczego w takim razie królowie mają takie wielkie pałace wyłącznie dla siebie. Przecież
mogliby mieszkać równie dobrze w normalnych domach i wydawać swe pieniądze na
poddanych.
Na lekcjach perskiego czułam się tak, jakbym znów siedziała na
ojcowskich kolanach. Nauczycielka zapisywała na tablicy różne słowa - „szkoła", „Rosjanie",
„reżim", „wolność" - i kazała nam układać z nimi poprawne zdania. Dzięki naukom ojca
zawsze potrafiłam coś szybko wymyślić.
Angielski wydał mi się trudny - był niepodobny do innych przedmiotów, ale nauczycielki
tłumaczyły, że jego znajomość pomoże nam przekazać ludziom w innych krajach, co się
dzieje w Afganistanie, a także czytać książki, które nie zostały przetłumaczone na perski. +
Matematyka, gotowanie i szycie należały do przedmiotów, których najbardziej nie lubiłam.
Na klasówkach z matematyki, kiedy nauczycielka nie patrzyła, Saima pomagała mi w
przestępczym procederze. Wystarczyło, że dostrzegła w moich oczach cień desperacji - głowę
miałam pełną liczb pozbawionych jakiegokolwiek sensu - by szybko podsunąć mi swoją
kartkę do przepisania. Być może nauczyciele zdawali sobie z tego sprawę, ale ponieważ
byłam tak daleko w tyle za innymi dziewczynami, a z pozostałych przedmiotów szło mi
dobrze, nigdy mnie nie karali. Kończyło się na słabych ocenach z matematyki. Kiedy należało
coś uszyć, prosiłam zwykle jedną z przyjaciółek, by zrobiła to za mnie. Potem oddawałam
pracę nauczycielce, mówiąc, że jest moja.
Moje gapiostwo płatało mi czasem figle. Nie mogłam się przyzwyczaić do surowo
przestrzeganego planu nauczania i gdy inne dziewczęta zapisywały w dzienniczkach daty
klasówek miesiąc wcześniej i przygotowywały się należycie, ja zjawiałam się w klasie
przekonana, że to klasówka na przykład z perskiego, lecz gdy nauczycielka rozdała kartki z
pytaniami, przeżywałam prawdziwy szok. Okazywało się, że to nie perski, tylko matematyka.
A ponieważ byłam pewna swego, siadałam sama, a nie obok kogoś, kto mógłby mi pomóc.
Pisałam więc na kartce tylko swoje nazwisko i oddawałam ją bez odpowiedzi. Kiedy
opowiadałam koleżankom, co się stało, nie mogły uwierzyć. „Jesteś chyba jedyną dziewczyną
w całej szkole, która nie wie nawet, z czego jest klasówka", śmiały się. Było mi wstyd.
Starałam się pamiętać, by spytać zawczasu kogoś, ale i tak często wpadałam.
Nie narzucano nam żadnej religii. Nauczycielki mówiły, że wiara jest prywatną sprawą
między nami a Bogiem, jeśli w niego wierzymy, i że nie będą się wtrącać.
Dowiedziałam się, jak przychodzą na świat dzieci. Na lekcjach biologii pokazywano nam
rysunki ludzkiego ciała. Nauczycielki odpowiadały na wszystkie nasze pytania i tłumaczyły,
jak zapobiegać ciąży. Mówiły, że
gdy w rodzinie jest ośmioro dzieci, to nie mogą być zdrowe. Ludzie powinni mieć duże
rodziny tylko wtedy, gdy stać ich na odpowiednie wyżywienie, naukę i opiekę medyczną dla
swoich dzieci.
Nauczycielka dowodziła, że kobiety nie muszą być niewolnicami mężczyzn, że i one mają
prawo do przyjemności jak mężczyźni. Przemoc seksualna wobec młodej kobiety, jak nam
powiedziano, może na całe życie pozbawić ją zdolności do odczuwania zadowolenia. Po raz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]