[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Byłbym ci za to bardzo zobowiązany - powiedział
Freddy stając w drzwiach. - Właśnie przy tej czynności
skaleczyłem się w palec.
- Umyj ręce, a ja ci zabandażuję skaleczenie - powiedziała
Jemima.
- Tak zle jeszcze nie jest - zaoponował Freddy. Ale
Jemima już pobiegła do sąsiedniego pokoju po
miseczkę z zimną wodą i kawałek płótna. W tym czasie
przyjaciele napełnili kieliszki i gdy się do nich zbliżyła,
Freddy wzniósł w jej stronę swój kielich.
- Zdrowie maleńkiej przedsiębiorczej kobietki, którą
kochamy i podziwiamy! - powiedział.
Słowa były wprawdzie bardzo proste, jednak ton głosu
dawał wiele do myślenia. Jemima spojrzała w stronę
wicehrabiego, lecz przekonała się, że niepotrzebnie się
niepokoi, ponieważ mąż nalał sobie jeszcze jeden kieliszek
szampana, a potem odezwał się:
- Nigdy bym nie przypuszczał, że za kilka szklanek wody
można uzyskać tyle pieniędzy!
- Twój stosunek do całej sprawy od samego początku był
bardzo sceptyczny - przyznał Freddy.
- Nie da się ukryć, że było to jak w kartach wyjście w
ciemno - stwierdził wicehrabia. - Jak już mówiłem Jemimie,
jestem pierwszą osobą w rodzinie, która zajęła się handlem.
- I jak się zdaje, nie będziesz ostatnią - zauważył Freddy.
- Czasy się zmieniają. Sytuacja, w której każdy dobrze
urodzony był właścicielem ogromnej fortuny, odeszła za
sprawą wojny w przeszłość.
- Mieliśmy ogromne szczęście - stwierdziła Jemima. -
Może byś zechciał, Fryderyku, udać się jutro do Londynu i
zakupić dla nas buteleczki na wodę, a także zawiezć pieniądze
do firmy Westona i powiedzieć, żeby podzielił tę sumę
pomiędzy wierzycieli?
- Wiesz, że spełnię każde twoje życzenie - odrzekł Freddy
- ale jutro jest niedziela i należy się spodziewać nawału gości,
więc wolałbym raczej zostać i pomóc ci w pracy.
- Rzeczywiście tak sądzisz? - zapytała Jemima. -
Myślałam, że niedziela jest dniem odpoczynku i ludzie będą
woleli pozostać w domach.
- Nie ulega wątpliwości, że na pewno przybędą
Tivertonowie. Matka, bawiąca u nich na przyjęciu, doniosła
mi, że jeśli nie uda im się przyjechać dziś, zjadą tu jutro.
- W takim razie musisz pozostać - rzekła Jemima. - Jakie
to głupie z mojej strony, że posyłałam cię do Londynu właśnie
w niedzielę!
- A może się zgodzisz, żebyśmy obydwaj pojechali tam w
poniedziałek - zasugerował wicehrabia.
Jemima rzuciła Fryderykowi zaniepokojone spojrzenie.
- To niemożliwe - odrzekł Freddy, w lot pojmując, o co
jej chodzi.
- Czemu? - spytał wicehrabia.
- Nie możesz przecież pozostawić Jemimy samej.
Wicehrabia zastanawiał się przez chwilę i Jemima pomyślała,
że zaraz powie, że da sobie radę bez jego pomocy, jednak
sprawy przybrały inny obrót.
- Chyba masz rację, Freddy. Pojedziesz sam, a gdybyś
przypadkiem zajrzał do klubu, to opowiedz, czym się
zajmujemy. To z pewnością wszystkich rozbawi!
- Mógłbym nawet przypiąć na tablicy ogłoszenie, że
witamy cierpiących na podagrę w naszym kurorcie. Ponieważ
jest ich wielu, zaproponuję taryfę ulgową.
- Nie ośmielisz się zrobić czegoś takiego! - zawołał
wicehrabia. - W ogóle lepiej będzie, jeśli nie wspomnisz
nawet słowem, co my tu wyczyniamy.
Freddy zamierzał właśnie coś odpowiedzieć, kiedy do
pokoju wszedł Hawkins z gazetami w ręku.
- Czy jest dzisiejszy Times"? - zapytał wicehrabia.
- Właśnie przyszedł, gdy był pan zajęty.
- Od kilku dni nie miałem gazet w ręku! - zawołał Freddy.
- Ciekawe, kiedy zdążyłeś je zamówić.
- Przed tygodniem - odpowiedział wicehrabia. - Jednak
należy wątpić, czy będziemy mieli na wsi regularną dostawę.
- Podzielam twoje zdanie - rzekł Freddy. - %7łyjemy tutaj
jak na księżycu.
- Jeśli o mnie chodzi, to dostrzegam w tym wiele zalet -
zauważył wicehrabia. - W gazetach aż roi się od utyskiwań na
rząd, na nieudolną gospodarkę rolną, do których mógłbym z
powodzeniem dołączyć moje własne żale.
- Racja. Nic bardziej nie psuje humoru niż nudne opisy
codziennych spraw - rzekł Freddy. - Jedynymi ciekawymi
relacjami były wiadomości z frontu.
- Całe szczęście, że już ich nie ma - wtrąciła Jemima.
Pomyślała, jakie to byłoby straszne, gdyby musiała martwić
się o wicehrabiego i Fryderyka walczących z Francuzami jak
przed trzema laty. Niezależnie od wszelkich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]