[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tego powodu wyrzutów?
- Jakżebym mogła?
Spojrzał na nią i pomyślał, że nigdy jeszcze nie widział
kobiety szczęśliwszej i bardziej promiennej.
- Musimy uciekać - powiedział. - Nie możemy tracić
czasu. Gdy opuścimy Bath i będziemy postępować rozsądnie,
nie odnajdą mnie.
- Francine już zniosła na dół moje bagaże.
- Więc zamierzałaś pojechać ze mną?
- Postanowiłam jechać za tobą... na dolę czy niedolę... Nic
nie mogłoby mnie powstrzymać.
- Moja kochana - szepnął ze wzruszeniem. Kiedy Cerissa
ruszyła po swoje okrycie leżące na poręczy krzesła, rozległo
się pukanie do drzwi. Obydwoje zamarli, spojrzeli na siebie,
Cerissa zbladła, a twarz Sheldona spoważniała.
- Proszę! - powiedział.
W drzwiach ukazał się służący hotelowy.
- Dwaj panowie chcą się z panem widzieć - oznajmił.
Sheldon i Cerissa wpatrywali się w stronę drzwi. Nagle
poczuł, jak zimna i drżąca rączka ściska jego dłoń.
Dwaj mężczyzni minęli służącego i weszli do pokoju.
Jeden był starszy i już siwy, drugi młody i jasnowłosy.
Obydwaj poruszali się powoli i dostojnie i złożyli przed
Sheldonem grzeczny ukłon. Sheldon nie odzywał się. Cerissa
czuła, że jej zupełnie zaschło w gardle.
- Czy pan Sheldon Harcourt? - zapytał starszy mężczyzna.
Cerissa odniosła wrażenie, jakby Sheldon stał przed
najwyższym trybunałem.
- Tak jest.
- Myśleliśmy, że przebywa pan za granicą, dopiero
przedwczoraj, czytając Timesa", dowiedziałem się o
pańskich wyczynach w Bath.
Sheldon pochylił głowę. Przyszło mu na myśl, że gdyby w
podróży pozwolił się obrabować rzezimieszkom, jego życie
mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej.
- Artykuł w Timesie" był bardzo dla pana pochlebny.
- Mam nadzieję - zauważył Sheldon chłodno - choć
przyznać muszę, że go nie czytałem.
- Ale dobrze się stało, że go nie przeoczyłem, gdyż to
oszczędziło mnie i mojemu pomocnikowi długich i żmudnych
poszukiwań pana.
- Rozumiem pański punkt widzenia.
- Teraz rozumiem, czemu nie pojawił się pan na
pogrzebie, który miał miejsce dzisiaj, lecz nie wątpię, że
zechce pan zamówić mszę żałobną za tydzień lub dwa.
- O czyim pogrzebie pan mówi? - zapytał Sheldon.
- Pański stryj, hrabia Donnington zmarł przed czterema
dniami. Natychmiast po jego śmierci próbowaliśmy
skontaktować się z panem.
- W jakim celu?
Starszy pan zdumiał się wyraznie.
- Jest pan przecież spadkobiercą pańskiego stryja. Jest
pan, ósmym hrabią Donningtonem.
Przez chwilę Sheldon myślał, że się przesłyszał.
- A co się stało z Ryszardem, młodszym synem mojego
stryja? - zapytał niepewnie.
- Ponieważ przebywał pan za granicą, nie otrzymał pan
wiadomości o śmierci kuzyna. Stało się to przed rokiem. Był
to bardzo smutny wypadek.
- W istocie, nie słyszałem o tym - rzekł Sheldon
normalnym już tonem.
- Rozumiem, milordzie, że to dla pana wielki szok, lecz
pańska osoba jest potrzebna dla rozwiązania wielu
problemów, jakie się pojawiły po nagłej śmierci pańskiego
stryja. - Starszy mężczyzna zawahał się, a potem dodał: -
Dowiedziałem się w recepcji hotelu, że jego lordowska mość
zamierza dziś opuścić Bath. Czy mógłbym pana prosić,
milordzie, żeby pan niezwłocznie przyjechał do Donnington
Park?
- Nie widzę przeszkód.
Twarz starego mężczyzny rozjaśniła się.
- To dla nas wszystkich bardzo istotne. - Rzucił okiem w
stronę Cerissy, a potem dodał: - Może ja i mój pomocnik teraz
sobie pójdziemy i zostawimy jego lordowskiej mości czas na
zrobienie nowych planów. Czekamy na dole, gdyby nas pan
potrzebował.
Ukłonili się z uszanowaniem i opuścili pokój. Przez
chwilę ani Sheldon, ani Cerissa nie byli zdolni wymówić
słowa. W końcu Cerissa zapytała szeptem:
- Czy wciąż mnie pragniesz?
Otaczał ją ramionami bardzo delikatnie, jakby w
przekonaniu, że nigdzie im się nie śpieszy. Pocałował jej
włosy, a potem unosząc podbródek spojrzał jej w twarz.
Dostrzegł w jej oczach niepokój. Z drżenia ust wywnioskował,
o czym rozmyślała.
- Chciałaś być osobą powszechnie szanowaną -
powiedział po dłuższej chwili.
- Nie miałabym ci teraz tego za złe, gdybyś nie chciał
żenić się z... awanturnicą. Chciałabym tylko przebywać blisko
ciebie.
Jej głos się załamał i ukryła twarz na jego piersi. Przytulił
ją mocno do siebie.
- W Donnington Park czułbym się bardzo samotnie bez
żony, która by o mnie dbała. - Widział, że Cerissa wstrzymała
oddech. - Czy wyjdziesz za mnie, moja mała awanturnico?
Małżeństwo może ci się wydać nudne po tych przygodach,
które razem przeżyliśmy. Szacowne życie jest nudne, lecz
może razem jakoś sobie z nim poradzimy.
- Och, Sheldonie!
Cerissa rozpłakała się i łzy potoczyły się po jej policzkach,
lecz były to łzy szczęścia.
- Kocham cię, kocham - szeptała. - Mon cheri, nikt się dla
mnie nie liczy tylko ty!
Pocałował ją i przytulił. Czuli się jak ludzie, którzy o włos
uniknęli nieszczęścia i śmierci.
- Chcesz mnie naprawdę... teraz... kiedy masz już
wszystko? - wyszeptała Cerissa.
- A czego innego mógłbym pragnąć?
- Masz rację. Teraz już nie musimy się niczego obawiać.
- Zostaniesz moją żoną, a ja będę dbał o ciebie do końca
naszych dni.
- O tym zawsze marzyłam... Wiedziałam, że tylko ty
możesz mi zapewnić poczucie bezpieczeństwa. A przecież
sam mi mówiłeś, że powinnam słuchać rozsądku, a nie głosu
serca.
- I nie posłuchałaś mnie!
- To było tak: mój rozsądek przegrał, moja miłość
zwyciężyła.
- W przyszłości musisz mnie słuchać i zachowywać się
przyzwoicie!
Cerissa rzuciła Sheldonowi spojrzenie spod opuszczonych
rzęs, aby się przekonać, czy mówi poważnie.
- Czy muszę być koniecznie uległą i posłuszną żoną
oraz... wyzbytą z emocji... angielską damą?
- Jako angielska hrabina musisz się zachowywać bardzo
poprawnie!
- Ach, to już wolę wrócić do Francji... już na gilotynie
byłoby bardziej zabawnie!
Sheldon roześmiał się i przytulił ją do siebie.
- Nie uciekniesz mi już, a jeśli spróbujesz, to cię zbiję!
- Jesteś... tres imperieux!
Słowa te zabrzmiały raczej jak pieszczota niż zarzut.
- Jestem bardzo zakochany i szalenie zazdrosny!
Cerissa wstrzymała oddech.
- Czy to być może... vraiment? - Spojrzała na niego,
szukając odpowiedzi w jego oczach, a potem wyszeptała: -
Tak bardzo byłam zazdrosna o lady Imogenę...
znienawidziłam tę kobietę... chciałam jej oczy wydrapać!
- Jak mógłbym interesować się inną kobietą, mając
ciebie?
Nie dał jej odpowiedzieć i zaczął ją namiętnie całować. Po
jakimś czasie uniósł głowę.
- Bardzo cię pragnę! O, Boże, jak bardzo cię pragnę!
- I ja pragnę ciebie! - rzuciła mu prowokujące spojrzenie i
dodała: - Nie jestem Angielką, lecz Francuzką, a one są... tres
passionee!
Ociągając się Sheldon uwolnił Cerissę z objęć. Włożył na
jej ramiona pelerynę i podał jej kapelusz.
- Idziemy - powiedział.
- Wyjeżdżamy do Londynu?
- Jedziemy do ślubu. Pastor już czeka. Ponieważ już
wcześniej uiściłem opłatę, czemu ma się zmarnować?
Ich oczy spotkały się i zaczęli się śmiać.
- Och, wielmożny panie! Mój ty wspaniały Sheldonie!
- Ukochana!
I wciąż roześmiani ujęli się za ręce.
- Ach, prawda, zapomniałem, jestem przecież tylko hrabią
- powiedział. - Czy jesteś pewna, że nie byłoby lepiej dla
[ Pobierz całość w formacie PDF ]