[ Pobierz całość w formacie PDF ]

177
Anula
ous
l
a
and
c
s
bezpośrednie połączenie z naszym głównym systemem
komputerowym. Czy zdajesz sobie sprawę, co to oznacza, jeśli Jake z
Marią go znajdą?
- Tak, kochanie. Domyślam się.
- Agnes chwyciła za ramię siedzącego przy sterze pilota.
- Ruszamy. I najszybciej jak to będzie możliwe, proszę połączyć
się z dowództwem. Mamy poważne problemy.
Maszyna wzniosła się w powietrze, rozdmuchując na wszystkie
strony śnieg. Przez całą drogę Agnes nie zamykały się usta. Oliver i
pozostali dwaj mężczyzni na pokładzie nie mieli wyboru - w
milczeniu słuchali jej tyrady.
178
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA TRZYNASTY
Na szczęście zdołali dojechać do miasteczka o nazwie Eagle
Springs, zanim skończyło się paliwo. Porzuciwszy samochód za
nieczynną stację benzynową, trasę do najbliższych zabudowań
pokonali pieszo.
Dochodziła dopiero czwarta rano, i miasteczko spało. Nie widać
było żywej duszy, gdzieniegdzie tylko paliły się latarnie. W ciągu
ostatniej godziny opady śniegu zelżały, a teraz w ogóle już ustały. Na
ziemi leżała pięciocentymetrowa warstwa świeżego puchu.
Marię powoli zaczął ogarniać niepokój. Może powinni wrócić do
samochodu i jechać dalej? Po chwili jednak zauważyła kolorowy neon
migoczący na tle czarnego nieba.
- Czy ja dobrze widzę?
- Tak, to chyba motel.
- Już się bałam, że nic nie znajdziemy.
Przyśpieszyli kroku. Wędrując główną ulicą, wzdłuż której
ciągnęły się sklepy i punkty usługowe, coraz bardziej oddalali się od
centrum miasteczka. Wreszcie doszli do parterowego budynku z
migoczącym neonem. Motel, na oko dość obskurny, zbudowany z
cegieł przypuszczalnie w latach pięćdziesiątych i pomalowany na
jaskrawoniebieski kolor, miał dziesięć pokoi. Na drzwiach każdego z
nich widniał duży czerwony numer.
- Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale wiesz co? Mogę dzielić
pokój z karaluchami - oznajmiła Maria.
179
Anula
ous
l
a
and
c
s
Jake parsknął śmiechem.
- Przyznaję, nie wygląda zbyt zachęcająco, może jednak w
środku jest czyściej, niż ci się wydaje.
- Wszystko mi jedno. Po prostu marzę, żeby uciec z tego ziąbu,
zajrzeć do laptopa i zastanowić się, co dalej.
- Spytajmy, czy mają wolny pokój. - Jake rozejrzał się. Na
parkingu przed motelem stały tylko dwa samochody. - Chociaż
podejrzewam, że nie powinno być problemu.
Skierowali się do drzwi z napisem  Recepcja". Za wysoką ladą
siedział łysy grubas, który głośno chrapał. Jake kilkakrotnie uderzył
ręką w stojący na ladzie metalowy dzwonek. Otworzywszy szeroko
oczy, grubas omal nie spadł z krzesła.
- Słucham? Czym mogę szanownym państwu służyć? -
Dzwignął się na nogi i potarł brodę.
- Chcielibyśmy wynająć pokój.
-Proszę bardzo. Pięćdziesiąt dziewięć dolarów. O jedenastej
trzeba zwolnić pokój, inaczej będę musiał policzyć kolejne
pięćdziesiąt dziewięć.
Jake popatrzył na Marię z przerażeniem w oczach, jakby dopiero
teraz uświadomił sobie, że żadne z nich nie ma przy sobie pieniędzy.
Maria uśmiechnęła się i wyjęła z kieszeni portfel. Wydobywszy ze
środka kartę kredytową, podała ją recepcjoniście. Zanim ten zdążył po
nią sięgnąć, Jake chwycił Marię za rękę i odciągnął na bok.
- Masz kartę kredytową?
180
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Tak. Nikt mi nie sprawdzał kieszeni. Mam dwie karty, prawo
jazdy i czterdzieści dolarów gotówką. Oczywiście dokumenty są
fałszywe - wyjaśniła szeptem. - Wystawione na doktor Marię Brooks.
- Ale jeśli zapłacimy kartą...
- Nie przejmuj się. Zanim ktokolwiek się zorientuje, będzie po
wszystkim.
- Słusznie. - Wziął od niej kartę i podał recepcjoniście. -
Przepraszam za to nieporozumienie - rzekł do grubasa. - Chciałem
zapłacić własną kartą, ale żona się nie zgadza.
- Mnie tam nie robi różnicy. - Recepcjonista wzruszył
ramionami. - To ile nocy?
- Dwie - odparła Maria. Wolała zapłacić za dwie niż być
zmuszona wymeldować się przed jedenastą.
Grubas ziewnął, przeciągnął kartę przez czytnik, po czym podał
Marii, długopis i wydrukowany rachunek do podpisu. Podpisała: "M.
Brooks".
- Numer sześć - rzekł, wręczając jej klucz. Jake otoczył Marię
ramieniem. Szli po nierównym, popękanym chodniku w stronę drzwi
z wielką czerwoną szóstką wymalowaną na środku.
- Facet nie spojrzał na kartę, nie poprosił o drugi dokument, nie
spytał o bagaże. Nawet nie zauważył, że przybyliśmy pieszo.
- Widać nie grzeszy spostrzegawczością - stwierdził Jake. - Tym
lepiej dla nas.
- Cieszę się, że ci humor dopisuje - powiedziała ze śmiechem.
181
Anula
ous
l
a
and
c
s
Otworzył drzwi. Kiedy zapalił światło, ich oczom ukazał się
zdumiewająco czysty, wygodnie urządzony pokój. Zciany w kolorze
ciemnego złota kontrastowały z czerwonymi zasłonami oraz czerwoną
pikowaną narzutą. Po obu stronach łóżka stały drewniane nocne
stoliki, a na wprost okna drewniana komoda. Meble były lekko
porysowane.
Maria, jak przystało na agentkę, natychmiast dokładnie
sprawdziła całe pomieszczenie. Wskazawszy Jake'owi telefon, sama
przeszła do łazienki.
- Mamy własny ekspres do kawy. - Odkręciła krany. - I ciepłą
wodę. A także... - rozejrzała się dookoła -cztery białe ręczniki. -
Odsunęła w bok zasłonkę od prysznica, po czym uniosła deskę
sedesową. - Wiesz, miałeś rację! - zawołała. - Jest o wiele czyściej,
niż sądziłam.
Zmywszy z siebie zeschłą krew Lestera, wróciła do pokoju.
Palce Jake'a, który podłączył już komputer do telefonu, śmigały po
klawiaturze;
- Nie tracisz czasu - powiedziała, opierając ręce na biodrach.
Wiedziała, co powinna zrobić: zadzwonić do Johnsona i
pozwolić, aby wszystkim zajęło się teraz FBI. Ale nie mogła tego
zrobić bez zgody Jake'a. Jake zaś ufał wyłącznie sobie. Nie wierzył, że
ktokolwiek inny zdoła uratować Gideona. Cholera, czy on nie
rozumie, że mimo swoich wyjątkowych cech wcale nie jest
supermanem? %7łe jest tylko człowiekiem? O inteligencji geniusza i
ciele greckiego boga, lecz tylko człowiekiem?
182
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Jake?
- Co? - Nawet nie podniósł głowy.
- Musimy porozmawiać.
- Dobrze. Ale pózniej.
Usiadłszy obok niego na brzegu łóżka, wyciągnęła rękę i
opuściła pokrywę laptopa. Jake w ostatniej chwili cofnął palce.
- Przepraszam - powiedział. - Chciałaś porozmawiać, a ja nie
słuchałem...
- Jake, nie mam pojęcia, co jest w tym komputerze, ale nawet
jeśli jakieś bardzo ważne informacje na temat Koalicji, nie możemy
dłużej sami walczyć z wrogiem. Wiem, że chcesz uratować brata, ale
naprawdę potrzebujemy pomocy.
- Masz rację. Czyżby się przesłyszała?
- Chcę zadzwonić do Johnsona i powiedzieć mu...
- Czy Johnson urzęduje w Arizonie?
- Tak. Bo co?
- Może załatwić helikopter i przylecieć w dowolne miejsce?
- Tak, ale...
- Zadzwoń do niego około ósmej, ale nic mu nie mów. Poproś
jedynie, żeby spotkał się z tobą o dziesiątej przy tej nieczynnej stacji
benzynowej, gdzie porzuciliśmy samochód.
- Nie rozumiem.
- O dziesiątej Koalicja będzie wiedzieć, że mam ich komputer.
Będą znali moje dokładne położenie. Przyślą kogoś po mnie. Może
Agnes osobiście się pofatyguje.
183
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Jake, o czym ty mówisz?
Zaniepokoiła się. Wcale jej się to wszystko nie podobało. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl