[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dopiero po dłuższej chwili zrozumiała, że biegnie prosto do
przystani, w której stała łódz Joego.
117
Anula
ous
l
a
and
c
s
Dlaczego to robi? Przecież nie chce go więcej widzieć po tym,
jak wczoraj ją odtrącił! Nie tę bogatą, rozkapryszoną panienkę, za jaką
uchodziła w rodzinnym domu, ale autentyczną, prawdziwą Honey,
jaką pragnęła się stać. Obnażyła się przed nim, a on ją odtrącił. Palił ją
gorzki wstyd.
A jednak chciała go zobaczyć.
Zwolniła kroku. Czuła ogień w płucach, które łapczywie
chwytały ostre, morskie powietrze. Zatrzymała się, by popatrzyć na
swoje ręce. Już nie drżały. Ciężkim krokiem ruszyła dalej...
Odrzucił zaloty półnagiej kobiety. Max rozmyślał nad sobą,
wstawiając naprawiony silnik do łodzi zaprzyjaznionego rybaka.
Powinien chyba zgłosić się do psychiatry. Sądząc po zachowaniu
miejscowych dzieci, które obchodziły go od rana szerokim łukiem,
musiał wyglądać jak gradowa chmura. Dopiero na widok zbliżającej
się Palomy trochę się rozpogodził.
- Dzień dobry, senhor.
- Co słychać, senhora! - W wyrazie jej twarzy uderzyło go coś
odświętnego.
- Mogłabym tańczyć ze szczęścia.
- To wspaniale. Z jakiego powodu?
Paloma z lubością pogłaskała się po brzuchu. Ten gest mógł
oznaczać różne rzeczy. Na pewno nic erotycznego, bo na to kobieta z
wyspy nigdy by sobie nie pozwoliła. Chyba że...
- Serafina mówi, że noszę nowe dziecko.
- Jesteś pewna?
118
Anula
ous
l
a
and
c
s
Serafina była miejscową znachorką, siedemdziesięcioletnią
kobietą, która podobno nigdy w życiu nie opuściła wyspy.
- O tak. Serafina nigdy się nie myli. A pan ma dzieci?
- Nie.
- Pewnie wy w Ameryce nie potrzebujecie dzieci, tak jak my.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Ta śmieszna senhora o jasnych włosach też mówiła, że nie chce
mieć dzieci. A może mówiła o mężu. Już nie pamiętam.
- Ta śmieszna senhora... - Max nie dokończył zdania. Co go to
obchodzi? Po tym, jak ją wczoraj potraktował, na pewno przestanie go
nachodzić. I bardzo dobrze.
Ale jeżeli powiedziała, że nie chce wychodzić za mąż, to może
jednak zle ją ocenił?
- O, właśnie idzie - zauważyła Paloma. Maksowi ścierpła skóra.
Ostrożnie podniósł oczy.
Drogą wiodącą do plaży istotnie szła Elise. W co ona znowu się
ubrała? Spowita od biustu do bioder w delikatną materię
lawendowego koloru, wyglądała jak naga.
Paloma znikła niepostrzeżenie. Mądra kobieta, wie co się święci.
Elise zaś zmierzała prosto w jego kierunku. Stanąwszy przed
Maksem, z całej siły dziobnęła go palcem w pierś.
- Jestem ci winien przeprosiny za wczoraj - bąknął niepewnie.
- Miałeś na to dość czasu. Nie zauważyłam, żebyś mi z samego
rana przyniósł bukiet róż.
- Skąd miałem wziąć róże na Brunhii?
119
Anula
ous
l
a
and
c
s
- To trzeba było popłynąć do Portimao. Zezłościł się. Dlaczego
on ma być wszystkiemu winien?
- Ja nie chciałem tego, o co ci chodziło.
- Nieprawda.
- Właśnie że prawda.
- Nie opowiadaj. Może i jestem... - omal nie powiedziała
 dziewicą". Czy do reszty straciła rozum, żeby się do tego
przyznawać? - Powtarzasz bez końca, że mnie nie chcesz, ale twoje
ciało mówi zupełnie co innego. Lepiej uzgodnij ze sobą, na co masz
chęć, a tymczasem trzymaj ręce przy sobie.
- Mówisz, jakbym to ja wczoraj zerwał z ciebie ubranie.
- Powinnam znowu się rozebrać, a potem odesłać cię do
wszystkich diabłów. Dopiero byś poczuł, co mi wczoraj zrobiłeś.
- Daj spokój! - zawołał przestraszony, bo Elise wykonała taki
gest, jakby zamierzała spełnić swoją grozbę.
Jedyne, co mu pozostało, to uciekać, gdzie oczy poniosą. Ludzka
wytrzymałość ma granice. Zastanowił go jednak wyraz oczu tej
kobiety - wyzierało z nich autentyczne cierpienie.
- Przepraszam, jeśli sprawiłem ci ból. - Max znał gorzki smak
odtrącenia.
- Nie pochlebiaj sobie. - Odwróciła się plecami.
- Nigdy dotąd nie spotkałaś się z odmową?
- Zwykle to ja wybieram. Jestem wybredna.
- To chyba nie jest wada.
120
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Było nam dobrze razem - powiedziała, zmieniając ton. - Nie
próbuj zaprzeczać.
- W tym właśnie cały kłopot.
Ujął jej twarz w obie dłonie. Honey przymknęła oczy, pewna, że
zaraz ją pocałuje. Resztki dumy podpowiadały jej, że powinna odejść,
lecz nie potrafiła się na to zdobyć.
On jednak patrzył jej tylko w oczy.
- Są rzeczy, których o mnie nie wiesz - szepnął - dlatego wczoraj
tak się zachowałem. Inaczej postąpiłbym nieuczciwie.
- Więc mów.
- Nie wiem, czy mogę ci zaufać. Za mało się znamy. Straciła
cierpliwość. Chwyciła go za przód T-shirta.
Sama nie wiedziała, co chce zrobić. Uderzyć go? Pocałować?
Rozpłakać się? Wszystko się w niej gotowało. Znowu została
odepchnięta, a przecież wczoraj było inaczej. Pragnęła go, wydawało
się, że zaczynają się rozumieć. Była na dobrej drodze. Dopiero na
ślubie Marcusa pozazdrościła bratu, że zdobył coś, czego ona chyba
nigdy nie zdobędzie.
Była wściekła na siebie i na cały świat. Nie chodziło już tylko o
Joego i jego wczorajsze zachowanie. Poczuła się beznadziejnie
uwięziona w swoim buncie przeciwko rodzicom, który sprawił, że
stworzyła nieprawdziwy obraz siebie.
- Wszystko popsułeś - rzuciła, odpychając go od siebie.
Zakręciła się na pięcie, by odejść.
121
Anula
ous
l
a
and
c
s
Max pobiegł za nią, objął ją w pasie i w rezultacie upadli na
piasek. Po krótkiej szamotaninie przewrócił ją na plecy. Zobaczyła
jego rozpłomienione oczy. Pragnął jej. Wbrew temu, co zrobił
wczoraj, naprawdę jej pragnął.
- Pamiętaj o zakładzie - wyszeptała. - Wczoraj mnie
pocałowałeś, więc teraz musisz doprowadzić rzecz do końca.
- Do końca? - spytał szeptem.
Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi. Nie miało to jednak nic
wspólnego z bum-bum-bum czy ra-ta-ta.
- Do samego końca.
Max do reszty stracił głowę. Przyciskając Elise całym ciałem,
zaczął ją namiętnie, nieprzytomnie całować. O tak, o tak, myślała. O
tym zawsze marzyła. Wsunąwszy palce w bujne włosy Joego, z
rozkoszą odpowiadała na jego pocałunki.
- Honor! - Natrętny, przenikliwy głos przedarł się do jej
świadomości. - Honor, co ty wyprawiasz?
Drew. To głos brata.
- Uciekłaś z wesela, żeby tarzać się po plaży z nieznajomym
facetem?
Honey poczuła chłód w sercu. Zamarła. Joe również stracił
animusz i lekko się odsunął.
- Muszę iść - szepnęła.
- Co to człowiek? Dlaczego tak cię nazwał?
- Nie pytaj.
- Jak mam ci ufać, skoro nie mówisz mi prawdy?
122
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Chcę tylko, żebyś mnie pragnął.
Drżała na całym ciele. Sama nie wiedziała, czy ze złości, czy z
rozpaczy. Jedno było pewne: zamorduje brata własnymi rękami.
Wstała z taką miną, że Drew cofnął się przestraszony.
- Przepraszam, to nie był mój pomysł. Ojciec mnie posłał.
- Nie masz własnego rozumu?! - wrzasnęła.
- Tata prosił, żebym cię odnalazł, zanim znowu zrobisz coś
głupiego. No i nie pomylił się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl