[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bieliznę, torebkę...
GR daje za wygraną i sam także zaczyna się ubierać.
Słyszę brzęk kluczyków do samochodu. W milczeniu
odwozi mnie do domu. Ja też milczę, tylko od czasu do
czasu sapię i dyszę tłumionym gniewem. Teraz wiem,
dlaczego smoki zioną ogniem.
 Chciałabyś dzień lub dwa wolnego, żeby je spę-
dzić z ojcem?  pyta mój szef, gdy zatrzymujemy się
przed hotelem pielęgniarek.
PODNIEBNI LEKARZE 139
 Dziękuję. Nie trzeba. On będzie tu jeszcze kilka
dni, możemy się widywać wieczorami.
Otwieram drzwi, wysiadam, lecz GR zatrzymuje
mnie w pół drogi.
 Ruda?
Jego głos brzmi czule, a to głupie przezwisko
sprawia, że serce aż podskakuje w mojej piersi, lecz
wymijam go i ciężko wchodzę po schodkach na
werandę.
Gregor nie idzie za mną. Zostaję sama ze swoimi
myślami. Babci nie ma w domu.
ROZDZIAA JEDENASTY
GR zjawia się po mnie następnego dnia rano, jak
gdyby nic się nie stało. Nic! Jest tak samo opanowany
i małomówny, jak w pierwszym tygodniu naszej wspó-
lnej pracy. Rozmawia tylko o pacjentkach, operacjach,
rozkładzie dnia i tygodnia.
Nie mogę tego znieść! Cierpię!
Nie, nie, to wcale nie znaczy, że ostatnio zawsze
całowaliśmy się i czuliliśmy się do siebie od samego
rana, ale w samochodzie panowała atmosfera ciepła
i przekomarzania się, jak gdyby istniało między nami
mnóstwo wspólnych tajemnic, które mielibyśmy ra-
zem odkrywać, takich niby prezentów czekających na
rozpakowanie.
Dzisiaj atmosfera jest chłodna, aż mi uszy marzną.
Wmawiam sobie, że to dobrze, że rozpad naszego
związku był nieunikniony i że dzięki przyjazdowi
Aleksa mam inne zmartwienia, które odwrócą moją
uwagę od kłopotów sercowych.
Ale to ja zawiniłam. Wczoraj on zachował się
wspaniale, za to ja wstrętnie, więc gdy dojeżdżamy pod
zajazd, dotykam jego ramienia i mówię:
 Przepraszam, jeśli ubiegłej nocy powiedziałam
coś przykrego. Byłam odrobinę zdenerwowana...
 Tylko odrobinę  ripostuje, lecz czuję, że lody
puściły. GR kładzie dłoń na mojej i mówi:  Czekają
PODNIEBNI LEKARZE 141
cię ciężkie chwile, Ruda. I wiele wzruszeń związanych
z Aleksem.  Potem, odwracając się i patrząc mi prosto
w oczy, dodaje:  Boję się, że niechcący utrudniłem ci
podjęcie decyzji. Moje opinie o lekarkach są moją
osobistą sprawą. Wyjazd z ojcem do Argentyny napra-
wdę ma sens. Przecież to nie na zawsze. Po powrocie
możesz kontynuować staż...  Zawiesza głos i wzdy-
cha.  Problem w tym  ciągnie po chwili  że ty, Ruda,
jesteś piekielnie uparta, gotowa odrzucić taką ofertę
tylko dlatego, żeby udowodnić mi, że nie mam racji.
Mam ochotę go ugryzć, ale ograniczam się tylko do
kąśliwej odpowiedzi.
 Może jestem uparta, za to ty jesteś głupi, jeśli nie
widzisz, że cię kocham! %7łe odmówiłam nie z powodu
jakiegoś tam stażu, ale dlatego, że nie chcę się z tobą
rozstawać! Wiem, że nie odwzajemniasz moich uczuć,
że wszystko między nami stało się zbyt szybko, i jakoś
nie tak jak powinno, ale stało się i już.
Wysiadam z samochodu, w ostatniej chwili przypo-
minam sobie, żeby nie trzasnąć delikatnymi drzwiami,
i udaję się prosto do wejścia do zajazdu. Potykam się
po drodze, ale mniej spektakularnie niż na wysokich
obcasach  teraz mam na nogach praktyczne buty
sportowe  wchodzę, zasiadam obok Michaela, zama-
wiam jajka na bekonie, pomidory i gorącą czekoladę.
 Rozchorujesz się  mówi Michael  jak popijesz
ten cały tłuszcz czekoladą.
 Tłuszcz jest zdrowy  odpalam.
Tymczasem zjawia się GR i składa swoje zamówie-
nie. Jemy w milczeniu. Tylko Michael, popijając kawę,
od czasu do czasu robi jakieś uwagi na temat innych
wczesnych gości.
142 MEREDITH WEBBER
Przyglądam się twarzy Gregora.
I Uózniej także, kiedy tylko nadarza się okazja,
usiłuję wyczytać coś z jego rysów. Niestety, jego twarz
to beznamiętna maska, jak gdyby przywdział zbroję
w obronie przeciwko mojemu płomiennemu wyzna-
niu.
Cały dzień mam wrażenie, że znajduję się w stanie
dziwnego zawieszenia  moja deklaracja pozostała bez
odpowiedzi. Wieczorem zaś GR musi jechać na swoje
ranczo, więc to Michael odwozi mnie do hotelu.
Pożyczam samochód babci i spotykam się z Aleksem.
Naprawdę robi wrażenie sympatycznego człowieka
i coraz bardziej wierzę, że szczerze kochał moją matkę.
Coraz intensywniej zastanawiam się też, co ja bym
zrobiła w podobnej sytuacji. Kochając GR, mogę się
postawić na miejscu matki. Wyjechałabym daleko,
wiedząc, że jestem w ciąży, że dziecko, które urodzę,
zrujnuje życie mojego ukochanego?
Nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie, lecz
czuję coraz silniejszą więz emocjonalną z matką.
 Teraz, kiedy dowiedziałem się o twoim istnieniu
 mówi Alex, gdy pijemy kawę w jadalni motelu
 rozumiem, że Nell skłamała, że mnie nie kocha, aby
mnie chronić. Miłość jest tak silnym uczuciem, żemąci
nam w głowach.
 Powtórz, co powiedziałeś  proszę. Ojczystym
językiem Aleksa jest hiszpański i kiedy mówi po
angielsku, pewne truizmy nabierają całkiem nowego
znaczenia.
 Chcesz powiedzieć, że sama gubisz się w swoich
uczuciach? Chodzi o Gregora, tak?
PODNIEBNI LEKARZE 143
Potakuję kiwnięciem głowy i ni stąd, ni zowąd
zaczynamy rozmawiać jak córka z ojcem. Zwierzam
się mężczyznie, którego ledwo znam.
 W ten weekend wybieram się do niego na ranczo
 oznajmia Alex, kiedy kończę swoje wynurzenia.
 Też tam będziesz?
Słucham zaskoczona, chociaż przypominam sobie,
że GR chciał pokazać Argentyńczykowi swoje stado.
W hotelu czeka na mnie babcia. Ona oczywiście wie
o wszystkim. Weekend mamy  babcia, Charles, Alex
i ja  spędzić na ranczo, udając szczęśliwą rodzinkę.
 Wolałabym, żeby i mnie zapytano o zdanie  za-
czynam zrzędzić podczas przerwy na lunch.
 Pytałem i zgodziłaś się  odpowiada GR  ale
ponieważ przez ostatnie kilka dni myślami jesteś
nieobecna, więc prawdopodobnie uleciało ci to z pa-
mięci.
 Może... Cóż, nie mam ochoty jechać  oświad-
czam.
Dąsam się, bo jak ma się zachować zakochana
kobieta w piątek w południe, jeśli we wtorek wczes-
nym rankiem wyznałamiłość mężczyznie i jeszcze nie
dostała odpowiedzi?
 Wiem, że nie masz ochoty, ale wiem też, że
pojedziesz, bo inaczej ciekawość by cię zjadła  droczy
się ze mną Gregor.
Jak on zdołał w tak krótkim czasie tak dobrze mnie
poznać, dziwię się i piorunuję go spojrzeniem. Chociaż
tyle.
W sobotę rano jesteśmy już wszyscy na ranczu
i Gregor zabiera Aleksa na objazd całego terenu.
144 MEREDITH WEBBER
Ponieważ poprzednim razem niewiele widziałam, sia-
dam na tylnym siedzeniu i jadę z nimi. Wracamy około
drugiej i Elizabeth podaje wspaniały lunch, po którym
starsi udają się na poobiednią sjestę na leżaki na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl