X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siała błagać zarządu o wsparcie dla młodzieży. W pew�
nym sensie wmówił im, że są ludzmi tak wrażliwymi,
mądrymi i zaangażowanymi i muszą tego dowieść.
Rozejrzała się dookoła. Niemal czuła obecność ojca.
Jego satysfakcję i miłość. Wstała. I nie bacząc na zdu�
mione spojrzenia zebranych, podeszła do Hugona i po�
całowała go.
- Kocham cię - szepnęła. - Tak bardzo cię kocham.
Nie można było mieć wątpliwości co do wyników glo�
sowania. Wystarczyło popatrzeć na twarze członków za�
rządu. Młodzi mieszkańcy Rye będą mieli swoją świetlicę
i warsztaty. Będą mogli uczyć się, rozwijać i dorastać.
A wraz z nimi będzie rozwijać się miasto.
Tego wieczora Dee wydala uroczyste przyjęcie. Za�
proszeni goście, Kelly i Brough, Anna i Ward oraz Beth
i Alex, wiedzieli, że będą świętować jej urodziny. Tylko
tyle im powiedziała.
Spojrzała na lśniący na jej palcu pierścionek. Wianu-
167
szek diamencików mienił się w słońcu. Hugo podarował
jej go tego ranka... w łóżku.
Jak pierścionek na jej palcu, tak i jej życie zatoczyło
krąg. Znowu znalazła się w miejscu, w którym najbar�
dziej pragnęła być. Z wymarzonym człowiekiem. Tego
wieczora zamierzała przedstawić go przyjaciołom jako
swego narzeczonego i ukochanego. Cienie, jakie rzucał
na jej życie Julian Cox, odeszły w niebyt. Hugo przegnał
je żarem swojej miłości.
- Nie patrz na mnie w taki sposób - szepnął jej
ostrzegawczo, wprost do ucha. - W przeciwnym razie...
Dee nie przestała patrzeć nań w taki sposób.
- Jak najbardziej tak - szepnęła.
EPILOG
Rozdzwoniły się dzwony. Radosną, tryumfalną pieś�
nią. Dee i Hugo wyszli z kościoła i stanęli w pełnym
słońcu.
- Dlaczego kobiety płaczą na ślubach? - Spytał Bro-
ugh. I wymienił znaczące spojrzenia z Wardem i Ale-
xem. Ich połowice oglądały właśnie młodą parę zamglo�
nymi przez łzy oczami.
- Bo jesteśmy szczęśliwe, rzecz jasna - powiedziała,
zgodnie z prawdą, Kelly.
- Bardzo, bardzo szczęśliwe - dodała Anna cicho.
I wszystkie trzy popatrzyły na siebie z czułością.
Tego ranka pomagały Dee w przygotowaniach do ce�
remonii. W pewnym momencie Dee wyjęła z kubełka
z lodem butelkę szampana i napełniła cztery kieliszki.
- Za miłość i szczęście - powiedziała. Uniosła kie�
liszek. A kiedy wszystkie spełniły toast, dodała z taje�
mniczym uśmieszkiem: - I za człowieka, który jest au�
torem, w każdym tego słowa znaczeniu, szczęścia, które
stało się naszym udziałem w tym roku. - Nie zrozumiały,
co miała na myśli. Popatrzyły po sobie, niepewne. - Za
Juliana Coxa. Gdyby nie on, żadna z nas nie spotkałaby
swego wspaniałego, doskonałego partnera.
SAODKI ZAPACH CZEKOLADY 169
- Chcesz wypić za Juliana Coxa?! - zdumiała się An�
na. - Och, Dee...
- Dlaczego nie? Nie ma już w moim życiu miejsca
na uczucia negatywne, rujnujące, Anno... Nie potrzebuję
ich...
- Dee ma rację - powiedziała Kelly. - Julian mógł
sprowadzić na nasze głowy czarne i grozne chmury.
Wszystko jednak obróciło się na dobre. Zamiast ciemnych
chmur mamy jasne obłoki.
- W takim razie wypijmy za jasne obłoki - zapro�
ponowała Beth.
Opróżniły całą butelkę. Lecz, patrząc na Dee, Anna
była pewna, że to nie szampan sprawił, iż jej twarz jaś�
niała szczęściem. Wystarczyły pełne miłości spojrzenia
Hugona. Dzwony dzwoniły, płatki róż unosiły się nad
młodą parą jak różowa chmura. Dee w kremowej, ko�
ronkowej sukni, promieniała szczęściem. Cały jej or�
szak, wszystkie druhny, także ubrane były w kremowe
suknie.
Fotografowie zaganiali uczestników ceremonii do
wspólnego zdjęcia przed kościołem. Kiedy było już po
wszystkim, Dee odwróciła się i szepnęła coś do męża.
Hugo pocałował ją i podszedł do szóstki przyjaciół.
- Czy moglibyście dopilnować, żeby wszyscy zaczęli
już odjeżdżać na przyjęcie? - zwrócił się do Anny. - Ma�
my tu jeszcze z Dee pewną sprawę do załatwienia
i chcielibyśmy, żebyście przez jakiś czas zajęli się gość�
mi, dobrze?
- Oczywiście - odparła Anna.
170
- Myślisz, że on wie? - szepnęła Dee. Z głową opar�
tą na ramieniu Hugona patrzyła na nagrobek ojca. Przed
chwilą położyła na nim swój ślubny bukiet. Hugo objął
ją mocno i uścisnął. A z jej oczu popłynęły gorące łzy
szczęścia.
- Nie wiem - odparł cicho. - Wiem za to na pewno,
że bardzo, bardzo cię kocham, Dee... - Pocałował ją.
I poczuł, że zadrżała delikatnie. - Chodzmy! - rzucił. -
Ty i ja musimy wziąć jeszcze udział w przyjęciu wesel�
nym,
- Ty i ja? - Dee uśmiechnęła się do niego. - A nie
my troje...? - Gdy spojrzało się na nią z boku, można
było dostrzec delikatne zaokrąglenie jej brzucha.
- My troje - powtórzył Hugo drżącym ze wzruszenia
głosem. A przed kościołem wirowały na wietrze ostatnie
płatki róż.
koniec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.