[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyglądała się wszystkim przechodniom. Po wybrzeżu krę-
ciły się dzieci w towarzystwie rodziców, roześmiane nasto-
latki, spokojnie spacerowali starsi ludzie... ale nigdzie nie
było Rebeki. Libby zresztą nie miała nadziei od razu jej
znalezć. W końcu minęły już dwa dni i jej siostra mogła już
być zupełnie gdzie indziej. Ale był to pierwszy ślad i Libby
zamierzała dokładnie go sprawdzić.
Okolica była bardzo ładna i Libby żałowała, że nie znalazła
się tu w bardziej sprzyjających okolicznościach. Woda mia-
ła niebiański odcień błękitu, a piasek był o wiele jaśniejszy
niż
S
R
w Torviscas. Nazwa Playa Blanca" oznaczała przecież
białą plażę". Libby żałowała, że nie może poleżeć na tym
piasku w kostiumie kąpielowym i popływać w morzu.
Miała wrażenie, że jest na tych wyspach już od wielu tygo-
dni, a nie od pięciu dni. Wiedziała, że gdy wszystko w koń-
cu jakoś się ułoży, nigdy nie zapomni Wysp Kanaryjskich i
czasu, który tu spędziła. Przede wszystkim jednak była
pewna, że nigdy nie zapomni Warwicka Huntera; na zawsze
pozostanie częścią jej życia.
On zaś właśnie zbliżał się do niej. W każdym calu wyglądał
jak świetnie prosperujący biznesmen. Szare mohairowe
spodnie podkreślały mocne uda, biała koszula - opaleniznę
twarzy. Był głęboko zamyślony. Libby spojrzała na niego z
nadzieją.
Masz jakieś wiadomości?
Nie tylko Antonito ją widział, ale to było tylko raz i potem
już więcej się tu nie pokazała.
Zdaje się, że widzieli ją nie ci, co trzeba - mruknęła Libby z
goryczą. -Nie ci, którym kazałeś jej szukać. Obawiam się,
że już jej tu nie ma.
Libby, nie wiedziałem, że jesteś taką pesymistką. Możemy
przecież zostać tu przez kilka dni i mieć oczy otwarte, tro-
chę popytać ludzi. Masz jeszcze to zdjęcie, które mi poka-
zywałaś? Libby skinęła głową i wygrzebała fotografię z
torebki. Jestem pewien, że wcześniej czy pózniej do czegoś
dojdziemy. A teraz najlepiej będzie, jeśli wrócimy na Es-
toque", wezmiemy kostiumy kąpielowe i popływamy - za-
proponował Warwick.
Skąd wiedziałeś, że właśnie o tym marzę? Tu jest niemo-
żliwie gorąco!
Gdy wracali na jacht, poczuła wyrzuty sumienia. Nie po-
win-
S
R
ni zachowywać się bezczynnie. Należało szukać Rebeki, a
nie oddawać się rozrywkom. Mimo wszystko przebrała się
w kostium kąpielowy, nałożyła na wierzch różowe szorty i
wsunęła stopy w białe klapki. Z ręcznikiem przerzuconym
przez ramię i słoikiem kremu do opalania w ręku dołączyła
do Warwicka, ubranego tylko w jasnoniebieskie spodenki
kąpielowe. Stał przy relingu i obserwował ludzi wysiadają-
cych z promu, który właśnie przypłynął z wyspy Fuerteven-
tura.
Libby przystanęła obok niego i przez chwilę również pa-
trzyła. Dopiero gdy z promu zeszła ostatnia osoba, Warwick
oderwał się od relingu.
Nie wolno nam przegapić żadnej okazji - powiedział. -
Trzeba się przyglądać każdej osobie. Gdziekolwiek pój-
dziemy, czymkolwiek będziemy się zajmować, powinniśmy
być czujni.
Nie musisz mi tego mówić - prychnęła Libby. - W końcu to
moja siostra.
Nie mogła zrozumieć gwałtownych zmian nastroju Warwi-
cka. W jednej chwili był serdeczny i czuły, w następnej
zmieniał się w bryłę lodu. Ona sama nie potrafiła do tego
stopnia kontrolować swoich uczuć. Gdy był przy niej, pra-
gnęła go tak bardzo, że niemal zupełnie zapominała o Rebe-
ce.
Pływanie było przyjemne, ale nawet w połowie nie tak przy-
jemne jak owego wieczoru nad zatoczką. Warwick bardziej
interesował się obserwacją obcych ludzi niż nią. Wyciągnął
się na ręczniku, oparł na łokciach i śledził wzrokiem prze-
chodniów. W końcu Libby poczuła, że dłużej tego nie znie-
sie, i zerwała się na równe nogi.
Wracam na łódz. Chcę wziąć prysznic.
Ja też pójdę - rzekł, podnosząc się ż leniwym wdziękiem.
S
R
Kilka opalających się w pobliżu nastolatek obrzuciło go
spojrzeniami pełnymi admiracji.
Przez całą drogę poświęcał uwagę obserwacji przechod-
niów. Libby miała ochotę krzyczeć. Ona również martwiła
się o siostrę i nade wszystko pragnęła ją znalezć, ale nie
była w stanie aż do tego stopnia skupić się wyłącznie na
poszukiwaniach. Warwick był tak skoncentrowany, że na-
wet z nią nie rozmawiał.
Libby wzięła prysznic i ubrała się bez pośpiechu. Gdy znów
wyszła na pokład, okazało się, że jest sama na łodzi. Nie
miała pojęcia, dokąd poszedł Warwick, ale jeśli sądził, że
będzie pokornie czekać na jego powrót, to popełnił gruby
błąd. Ona również miała zamiar wyruszyć na poszukiwania.
Pobielone wapnem domy lśniły bielą na tle piasku i spokoj-
nego morza. W pobliżu przystani znajdowało się kilka no-
wych ośrodków wypoczynkowych z basenami, barami na
świeżym powietrzu, kortami tenisowymi i restauracjami.
Libby obeszła je wszystkie, ale niczego nie osiągnęła. Gdy
wróciła na jacht, było już ciemno.
Warwick wrócił wcześniej riiż ona, Na powierzchni wody
lśniły odbicia kolorowych świateł łodzi. Spodziewała się, że
będzie na nią zły za to, iż wyszła, nie zostawiając żadnej
wiadomości, i przygotowała już sobie ciętą odpowiedz na
zarzuty: skoro on mógł to zrobić, to ona też. Warwick jed-
nak zaskoczył ją.
- Udało ci się czegoś dowiedzieć? - zapytał, ledwie weszła
na pokład.
W milczeniu potrząsnęła głową.
- To dopiero początek - powiedział, zatrzymując wzrok na
jej twarzy. - Idz się przebrać; wychodzimy na kolację.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]