[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lekko trącając jej stopę. - Tylko nie mów mi, że nikt nie był tobą
zainteresowany. Wiem coś o tym.
- Ten właściwy nie zapukał jeszcze do moich drzwi -
82
RS
odpowiedziała, wzruszając ramionami, zakłopotana pytaniem, ale
szczęśliwa, że Clay je zadał.
- A jaki ma być ten właściwy?
Musiała uciec się do wykrętu, bo wszystko, co jej przychodziło do
głowy, składało się na portret Claya.
- Sądzę, że kiedy się pojawi, rozpoznam go.
- Daj spokój, stać cię na coś więcej. No, powiedz... Co musi zrobić
facet, żeby zdobyć serce złośnicy Brannigan?
- No dobrze, bananowy chłopcze...
- Dla ciebie: bananowy mężczyzno - przerwał jej z uśmiechem,
którego Maddie nie potrafiła nie odwzajemnić.
- Dobrze, więc zacznę od tego, bananowy mężczyzno, że ten
ktoś nie może mnie nazywać złośnicą Brannigan.
- A na czym skończysz?
- Nie bądz taki ciekawski.
- Odpowiedz. Co jest dla ciebie najważniejsze u faceta?
Pieniądze? Władza? Brak łysych w rodzinie?
- W przeciwieństwie do kilku pań, które znam, ale oszczędzę ci
ich imion... pieniądze, władza i wygląd zewnętrzny nie mają dla mnie
znaczenia.
- A niebo nie jest niebieskie.
- Możesz sobie kpić. Dla mnie ważna jest uczciwość. Lojalność.
Mój ukochany musi być kimś, komu mogłabym ufać i na kim
mogłabym polegać.
- Harcerzem? A może psem myśliwskim?
- Przyzwoitym człowiekiem. I musi mnie kochać. Szanować,
traktować mnie jak wolną osobę i pozwalać mi nią być. W każdym
związku muszę pozostać sobą, czuć się swobodna.
- A co musiałby zrobić facet, żebyś kompletnie oszalała na jego
punkcie? Zasypywać się różami? Diamentami?
- Róże mnie nie fascynują. Może gdyby facet przyniósł mi
wiązankę polnych kwiatów, które sam zebrał, to zdobyłby kilka
punktów. Diamenty? - Pokręciła głową. - Wolę brąz albo miedz,
czasami trochę złota, ale tylko do ceramiki. A ty? - spytała,
83
RS
przerażona swoją gadatliwością. - Kilka razy byłeś bliski ożenku,
oczywiście zawsze z inną kandydatką. Veronica jest ostatnim
przykładem. Ale za każdym razem coś cię powstrzymywało. Więc co
takiego może w końcu zaciągnąć Claya Jamesa przed ołtarz?
- Pieniądze, władza i brak łysych kobiet w rodzinie -
odpowiedział bez wahania.
- Pytam poważnie. Ja byłam szczera. Raczysz odwzajemnić mi tę
grzeczność?
- Dobrze. Po pierwsze: musi być miła. %7ładna sekutnica.
Powinna być... troskliwa... uprzejma... oddana. Musi mnie przyjąć
takim, jaki jestem. Ciężko pracuję, ostro gram i bawię się też na
całego. Chciałbym, żeby to szanowała. Nie zaszkodzi, jeśli będzie
umiała dobrze gotować.
Wyliczył wszystko, podejrzewała Maddie, czego jej brakowało.
- Więc co się stało z Veronika? Zdaje się, że dokładnie pasuje do
tego obrazka.
- Wiesz... - Clay splótł palce - .. .nie jestem do końca pewny.
Myślałem, że to właśnie ona. Tylko... Sam nie wiem. Coś mi w niej nie
pasowało.
Tak jak oni pasowali do siebie tej nocy dwa dni temu?
Maddie zwalczała to wspomnienie przez cały dzień. Nie
dopuszczała go do siebie przez cały wieczór. Ale wróciło. Gorące.
Zmysłowe. Nieznośnie żywe.
Musi być silna. Jeśli nie potrafi wymazać faktów z pamięci, nigdy
sobie z nimi nie poradzi. Tamta noc niczego między nimi nie
zmieniła. I nigdy się nie powtórzy.
A ten niespodziewany, chwiejny rozejm jest niczym innym jak
tymczasowym zawieszeniem broni. Po powrocie do Jackson
wszystko wróci do normy.
To tylko następny etap gry, doszła do wniosku, gdy oboje
pogrążyli się w milczeniu, a trzaski drewna w kominku zastąpiły
rozmowę. Najpierw zrobili, co mogli, żeby zignorować tę noc, potem
próbowali ignorować się wzajemnie, w końcu, udając na całego, że
nic się między nimi nie wydarzyło, zaczęli bajdurzyć o dawnych
84
RS
czasach.
Przynajmniej tak się jej zdawało, dopóki Clay nie otworzył ust.
- Czy jest możliwość, że zaszłaś w ciążę, Maddie?
Serce zamarło jej w piersi, potem zaczęło łomotać jak oszalałe. Nie
wiedziała, ile minęło czasu, zanim zmusiła je do posłuszeństwa.
- Oczywiście, że nie.
W każdym razie była tego prawie pewna. Nie stosowała pigułek
ani innych środków antykoncepcyjnych, bo nie istniała taka
potrzeba. Zawsze jednak pamiętała, w którym jest momencie cyklu,
a ta noc przypadła na bezpieczny okres.
- Nie byłem przygotowany na to, co się stało, ale chcę, żebyś
wiedziała, że nie musisz się martwić. Na ogół bywam ostrożny. I
jestem zdrowy.
- Wcale się nie martwiłam.
A prawda była taka, że Maddie w ogóle się nie zastanawiała się
nad konsekwencjami ich... przygody. Nie znosiła Claya, ale nigdy nie
wątpiła w jego prawość. I przez myśl by jej nie przeszło, że mógłby ją
wystawić na jakiekolwiek ryzyko.
- Ty też nie musisz się martwić.
Jego szczere wcale się nie martwiłem" naprawdę ją ucieszyły.
Zaryzykowała i zerknęła na Claya - akurat w momencie, kiedy
spojrzał na nią. Uśmiechnął się zachęcająco.
Szybko odwróciła wzrok. Przyciągnęła poduszkę do piersi.
Mogłaby znowu zatracić się w tym uśmiechu i w tych oczach.
Zatracić się w marzeniu, że znowu się z nim kocha. W ckliwych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]