[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiedy w korytarzyku przyłączył się do Pandii, zapytała:
- Zostaje pan tutaj?
- Dzisiaj postanowiłem zostać - odpowiedział - ale jutro
wyruszam do Londynu, jeśli Bóg da, a pogoda pozwoli.
- Przypuszczam, że zobaczę pańską książkę na dzień
wcześniej, niż zostanie opublikowana.
- Mam kilka egzemplarzy autorskich. Pani dostanie
pierwszy.
Pewna myśl przyszła jej do głowy. Powiedziała z
wahaniem:
- Czy byłoby to możliwe... żeby przyniósł mi pan ją...
jutro?
- Jutro?
- Wyjeżdżam... następnego dnia... i chciałabym... wziąć ją
ze sobą.
- Długo pani nie będzie?
- Nie wiem.
- A więc z pewnością otrzyma pani książkę jutro. Pandia
wiedziała, że to zle, ale serce jej mocniej zabiło, gdy usłyszała
tę obietnicę.
Ciekawa była, co powiedziałaby Selena, gdyby
dowiedziała się, iż przyjmuje kogoś na Grosvenor Square pod
jej nieobecność.
Doszła jednak do wniosku, że byłoby bardziej
niebezpieczne, gdyby lord Sylwester wręczył książkę nie
mającej o niczym pojęcia Selenie.
- Może - zaproponowała szybko - przyjdzie pan na
herbatę?
- To zaproszenie, któremu nie odmówię. Tylko pani wie,
że nie będę mógł się doczekać.
Sposób, w jaki to powiedział, tak ją onieśmielił, że nie
odważyła się podnieść na niego oczu. Spodziewała się, że
płaszcz i mufkę podadzą jej w holu. Ku jej zaskoczeniu
główny lokaj powiedział:
- Posłałem do stajni, ale pani stangret przeprasza.
Twierdzi, że to niemożliwe, aby jej wysokość dostała się
dzisiaj do Londynu. Znieg jest tak gęsty, że nie widać nawet
wyciągniętej ręki!
Pandia odwróciła się, aby popatrzeć na lorda Sylwestra.
- Myśli pan, że to słuszne? - zapytała.
- Ostrzegałem panią - odparł. - A ryzykować wypadek, o
który łatwo w takiej zamieci, byłoby nadzwyczaj niemądrze.
- Jestem przekonany, Milady - rzekł główny lokaj - że
będzie tu pani wygodnie, a rano być może pogoda się
poprawi.
Pandia stała bezradna.
Lord Sylwester zwrócił się do służącego:
- Czy mógłbyś powiedzieć pani Whiteley, by
przygotowała pokój? Jestem pewien, że dopilnuje, aby Milady
miała wszystko, czego jej trzeba.
- Oczywiście, że tak - odparł główny lokaj.
- Doskonale, Bates. Myślę, że pójdziemy teraz i
usiądziemy w błękitnym salonie, jeśli jest tam napalone.
- Spodziewałem się, że Milady będzie wolała spędzić
wieczór w Małej Bibliotece, którą ogrzewano przez cały
dzień. Jest tam dużo cieplej.
- Dobrze, niech będzie Mała Biblioteka - zgodził się lord
Sylwester.
Wziął Pandię pod rękę i poprowadził ją przez hol, wzdłuż
korytarza zawieszonego portretami i starą bronią.
Mała Biblioteka wydawała się całkiem dużym pokojem i
kiedy weszli do środka, lord Sylwester powiedział:
- Innym razem pokażę pani Dużą Bibliotekę, która
zawiera dwadzieścia tysięcy książek, ale ponieważ jest w niej
z pewnością bardzo chłodno, myślę, że rozgościmy się tutaj.
Przed ogromnym kominkiem, w którym płonęły drwa,
stała kryta skórą sofa, nad kominkiem wisiał olejny obraz
Sąd Parysa".
Temat ten podejmowało wielu malarzy, ale to dzieło
wydało się Pandii szczególnie interesujące - trzy boginie
wyglądały wyjątkowo pięknie, a Parys był silny i bardzo
męski.
Lord Sylwester podążył oczami za jej wzrokiem i
powiedział:
- Musi pani zdawać sobie sprawę, że żadna z nich nie jest
tak piękna jak pani, nawet Afrodyta!
- Wprawia mnie pan w zakłopotanie i stanę się próżna -
odparła Pandia - a w dalszym ciągu jestem zdenerwowana
tym, że nie mogę wrócić do Londynu, tak jak zamierzałam.
- Kto tam na panią czeka?
- Tylko służący, którzy... mam nadzieję... domyśla się, co
się stało.
- I spodziewa się pani, że w to uwierzę?
- Nie rozumiem, dlaczego miałoby to pana interesować.
Pandia usiadła na sofie przy kominku, lord Sylwester
spoczął tuż przy niej.
- Wie pani, że to śmieszna odpowiedz - rzekł. - Ciekawi
mnie wszystko, co dotyczy pani, i proszę nie udawać, że pani
tego nie wie.
Był tak blisko, że zakłopotana Pandia nie miała pojęcia, co
mówić. Milczała wiec patrząc w ogień.
- Są miliony rzeczy, o których chciałbym pani
opowiedzieć - rzekł niespodziewanie lord Sylwester - ale
wszystkie stają się nieważne i myślę tylko o tym, że jest pani
tutaj. Patrzę na panią i nie jest już pani częścią moich snów.
Spojrzała na niego, a potem szybko odwróciła wzrok.
- Kiedy... dojeżdżaliśmy do zamku - powiedziała cicho, z
wahaniem w głosie - wspomniał pan... o swoich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]