[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zaprawdę, niech cię nie trwoży mrok najmroczniejszej z nocy; owieczki po-
bożnie całopaląc, niebiańskiej zaznasz pomocy.
I uśmiechnął się od ucha do ucha. Coś znalazł! Jak dobrze, że podczas szko-
lenia w WOP-ie uczęszczał na lekcje d vanouińskiego na poziomie zaawansowa-
nym. Wrócił w okolice drugiej strony okładki, pewny, że znajdzie tam nazwisko. . .
nazwisko tego, który stał za tym wszystkim!
Iskra. . . iskra. . . iskra. . . Buuuuum! Płomienie natchnienia eksplodowały we-
wnątrz jego głowy. Z radosnym podskokiem obrócił się na pięcie, wskoczył na
137
swoją lamę i pogalopował w stronę Cranachanu.
* * *
Z dala od rozpadającego się cielska Cesarskiego Pałacu Fortecznego nie
oszczędzano się, waląc pięściami w stół.
Proszę o porządek! załkał przewodniczący Cranachańskiej Rady In-
żynierii Wodno-Lądowej zarozumiałego ciała składającego się z trzech osób,
których samozwańczym powołaniem było określanie, jakie ze zgłoszonych pro-
jektów, jeśli w ogóle jakieś, otrzymają pozwolenie na realizację. To oni byli sę-
dziami, decydowali o czyimś mieć albo nie mieć za co budować.
Moja odpowiedz brzmi: nie! wykrzyknął sędzia w pasiastej tunice, oce-
niając propozycję. Na jego ulizanych włosach lśniły refleksy słabego światła świe-
cy, dłonią głaskał tłustego białego szczura.
Czy mam rozumieć, panie Paccino, że odmawia pan pani Lidoh prawa
wybudowania basenu koło domu? zapytał przewodniczący.
Paccino przytaknął niespiesznie, ani na moment nie odrywając wzroku od le-
żącej przed nim niewielkiej łapówki.
Na podstawie jakich przesłanek podjął pan taką decyzję? zapytał prze-
wodniczący.
Pani Lidoh wierciła się nerwowo przed półkolistym stołem. Wiele zależało od
wybudowania tego basenu. Powiedziała już sąsiadom, że będzie go mieć. Cóż to
byłby za wstyd, gdyby nic z tego nie wyszło!
Carr Paccino podrapał szczura za uchem, odkaszlnął i swoim mrocznym szep-
tem odparł:
Niski dochód.
Wybuch zaskoczenia rozszedł się falami po biurze. Jego epicentrum była pani
Lidoh.
Dochód?! krzyknęła. Pan przecież niczego nie inwestuje!
Nie? wydyszał Paccino. Mam podjąć decyzję. %7łeby powiedzieć
tak , muszę się głęboko namyślić, rozważyć wszystkie za i przeciw, upewnić
się, że podjęta decyzja będzie właściwa. To zabiera mi mnóstwo czasu. A czas to
pieniądz. Tak sporo kosztuje. Tu jest za mało. Nie zarobię, jeśli powiem tak
wymruczał, wciąż wpatrując się w stos połyskujących na stole szelągów.
Pani Lidoh się załamała. Gdyby wyszło na jaw, że nie stać jej było na przeku-
pienie Rady Inżynierii Wodno-Lądowej, nigdy już nie mogłaby spojrzeć sąsiadom
w oczy. Odtrąciliby ją, jak nic.
Jeszcze jakieś sprawy? Przewodniczący zaprosił do udziału w dyskusji
138
zebranych.
O tak odrzekł mały człowieczek, który otwierał sobie kopniakiem drzwi
i ukrywał się za sięgającą mu do kolan uczernioną brodą i wypchaną torbą.
Mnóstwo.
Szmer zdziwienia rozszedł się po sali, gdy krasnolud znalazł się w świetle
i wszyscy ujrzeli krąg krzyżujących się szwów na jego głowie.
Ty! wykrztusił Paccino, od razu rozpoznając w nim byłego kierownika
budowy. Ty przecież utoną. . .
Zwięty Janie z Butli! Pogłoski o mojej śmierci były chyba trochę prze-
sadzone! Krasnolud uśmiechnął się szeroko i pochylił nad stołem. Byłem
zajęty!
Twoje czo. . . twoje czoło! wybełkotał przewodniczący, kuląc się na
widok zielonkawego odcienia skóry gościa. Pokłóciłeś się z. . . z piłą?
Iiii tam! Nie bądz głupi! Guthry ostrożnie pogładził się po szwach.
Zaciąłem się przy goleniu, ot co. Przy Flagicie nauczył się kłamać jak z nut.
Po sali rozeszła się fala wyrażających wątpliwość pomruków.
Od kiedy to czyjeś prywatne problemy zdrowotne stanowią przedmiot zain-
teresowania rady? wyszeptał Carr Paccino zaintrygowany częściowo wystającą
zawartością wypchanej torby.
Ano. Też tak myślę wybełkotał Guthry, rzucając jutową torbę podróżną
na podłogę i wyciągając zza swojej tuniki spory zwój błękitnego pergaminu.
Panowie, wszyscy słyszeliście o mojej pracy nad Planem Udoskonalenia Trans-
talpejskich Szlaków Handlowych i bez wątpienia wiecie, że bez wytchnienia pra-
cowałem, by osiągnąć doskonały rezultat. Jednakże ostatnimi czasy w moim toku
rozumowania zaszły pewne zmiany (tysiąc stóp poniżej Flagit uśmiechnął się zło-
śliwie i zachichotał), w związku z czym chciałbym odstąpić od przedsięwzięć
przynoszących korzyści szerokim masom społeczeństwa, a zamiast tego skoncen-
trować się na prywatnym projekcie mającym przynieść pożytek wyłącznie kilku
wybrańcom, najbogatszym i najbardziej wpływowym przedstawicielom społecz-
ności Cranachanu. I niech mnie kule biją, jeśli panowie się wśród nich nie znajdą!
Guthry rozwinął pergamin przedstawiający rozległy kompleks umiejscowiony
na szczycie góry, który, jeśli przyjrzeć mu się przez pryzmat dobrodusznej naiw-
ności i optymizmu pewnego duszpasterza, mógł przypominać schemat siatki na
włosy.
Bary, gabinety odnowy biologicznej, baseny z jacuzzi, salony masażu
i zjeżdżalnie wodne, wszystko to pod sklepieniem umożliwiającym kontrolę tem-
peratury. Jego głos ani razu nie zadrżał, gdy podkreślał wyjątkowość klienteli,
którą miały obsługiwać odziane w bikini hostessy (w liczbie trzystu), gdy kładł
nacisk na stały klimat tropikalny, którego nie popsują nagłe zmiany w talpejskiej
pogodzie. Carr Paccino nachylił się na krześle i zapuścił żurawia w papiery, gdy
Guthry przechodził do końca prezentacji. Nie wątpię, że wszyscy chcielibyście
139
wiedzieć, dlaczego cała struktura opiera się na planie siedmiokąta. Cóż, to wła-
śnie jest kluczem do sukcesu tego przedsięwzięcia i niech mnie kule biją, jeśli jest
inaczej. Każda z tych sekcji będzie, zgodnie z harmonogramem, stanowić przyby-
tek jednego z waszych ulubionych grzechów głównych. W doskonałej atmosferze,
przy aktywnym współuczestnictwie naszej obsługi przebranej tematycznie za de-
mony, diabły i centaury, będziecie mogli zaspokajać wszystkie swoje zachcianki.
I tak obfitość nigdy niekończącego się jedzenia znajdziecie w Restauracji Nie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]