[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ale zdobyłaś się na to, kiedy trzeba było pomóc zagubionej
nastolatce. Czy nasze małżeństwo nie zasługuje na podobny wysiłek?
- Rozmowa o moim dzieciństwie niczego nie zmieni.
- Ale może przynajmniej pozwoli mi zrozumieć, dlaczego nie
chcesz ze mną zostać - zauważył smutnym głosem. - Nabieram coraz
silniejszego przekonania, że twoje bardzo radykalne poglądy na temat
małżeństwa i rodzicielstwa ukształtowały się pod wpływem
osobistych doświadczeń. Teraz już wiem, że twoja matka nie chciała
mieć dzieci. Ale to nadal niewiele wyjaśnia.
- Ona bardzo chciała mieć dzieci. Ale własne.
- Nie rozumiem.
- To proste, Marco, nie byłam jej córką. Zostałam adoptowana.
Matka nie mogła mieć dzieci i ja miałam być rozwiązaniem jej
174
RS
problemów. A tymczasem stałam się zródłem nowych, znacznie
gorszych.
W samochodzie zapanowała cisza.
- Byłaś adoptowana? - powtórzył.
- Tak. A teraz czy możemy wracać do domu? Dla naszego
związku to, że byłam adoptowanym dzieckiem, nie ma żadnego
znaczenia.
- Ale dla mnie ma. - Stanowczym gestem zmusił Amy, by
spojrzała mu w oczy. - Kocham cię, Amy. Ty też mnie kochasz.
- To też niczego nie zmienia - wyszeptała przez ściśnięte gardło.
- Ty pragniesz mieć dzieci, a ja nie mogę ci ich dać. Doświadczyłam
na własnej skórze, że taka sytuacja musi nieuchronnie zniszczyć
małżeństwo.
- Opowiedz mi o tym - poprosił łagodnie, nadal nie pozwalając
jej odwrócić głowy. - Wyjaśnij niepojętnemu facetowi, co się w takim
małżeństwie dzieje.
- Ojciec bardzo chciał mieć dzieci, więc matka, kiedy się
okazało, że jest bezpłodna, postanowiła mnie adoptować. Tymczasem
dla ojca nigdy nie stałam się jego własnym dzieckiem i matka miała o
to do mnie pretensje. Uważała, że gdybym była inna, ojciec byłby
mnie pokochał - mówiła Amy bezbarwnym tonem, jakby recytowała
wyuczoną lekcję. - Gdybym była ładniejsza, mądrzejsza, bardziej
towarzyska, nie wiem co jeszcze. Byłam tak zahukana, że kiedy
wysłali mnie do internatu, bałam się otworzyć usta.
- Biedna Amy. - Marco objął ją czule. - Dlaczego nigdy mi o
tym nie powiedziałaś?
175
RS
- Bo chciałam zapomnieć.
- A ojciec... Jak on cię traktował?
- Obojętnie. Brak własnych dzieci odczuwał jako ujmę dla
swojej męskości. Wdał się w romans z sekretarką, a kiedy ta zaszła w
ciążę, był tak dumny z siebie i uszczęśliwiony, że rozwiódł się z
matką i ożenił z tamtą. Ona potem urodziła mu jeszcze troje dzieci.
Dla matki każde kolejne jego dziecko było dodatkowym ciosem. Mnie
starała się widywać jak najrzadziej. Przerwy semestralne niemal
zawsze spędzałam w szkole, a na wakacje wysyłała mnie do Penhally
do babki.
- Nigdy nie próbowała nawiązać z tobą bliskich stosunków?
- Och, Marco, nie rozumiesz. Tak naprawdę nie byłam jej do
niczego potrzebna. Byłam tylko narzędziem, które miało posłużyć do
rozwiązania jej problemu. W dodatku ją zawiodłam.
- I wtedy odesłała cię do internatu.
- Tak.
- Zaczynam wreszcie coś pojmować. - Marco pogłaskał Amy po
policzku. - Sądzisz, że i ja, podobnie jak twój ojciec, potrzebuję dzieci
dla potwierdzenia swojej męskości.
- Ach, wiem, że w niczym go nie przypominasz. - Amy czuła się
coraz bardziej zmęczona, wręcz chora.
- A czy twoi rodzice się kochali?
- Co to ma za znaczenie?
- Dla mnie ma - odparł. - Bo dla mnie to ty jesteś najważniejszą
osobą, z którą pragnę spędzić życie. W którym zapewne nie zabraknie
problemów. Może naszym głównym problemem będzie brak dzieci,
176
RS
ale i tak najważniejsze będzie to, że jesteśmy razem. Bo tego pragnę
najbardziej.
- Marco, ja...
- Pozwól, że teraz ja będę mówił. Ty przez cały czas myślisz
tylko o swojej bezpłodności, a nie o nas, o tym, co nas łączy.
- Bo to jest ważne.
- Oczywiście, że jest ważne, wcale tego nie lekceważę. Ale nie
mogę pozwolić, żeby to zniszczyło nasz związek.
- Nie rozumiesz, że...
- To ty nie rozumiesz - przerwał jej. - Nie chcesz zrozumieć, jak
bardzo cię kocham. W przeciwnym razie nie myślałabyś o wyjezdzie.
- Naprawdę mnie kochasz? - Oczy Amy napełniły się łzami. -
Przecież nie mogę ci dać tego, czego najbardziej pragniesz.
- Ale ja najbardziej pragnę ciebie, tesoro. - Pochylił się i złożył
na jej ustach czuły pocałunek. - Czy naprawdę tego nie widzisz?
Serce Amy biło jak szalone.
- Pobraliśmy się w takim pośpiechu - wyszeptała.
- Moja droga, miałem trzydzieści dziewięć lat, kiedy cię
poznałem. Sugerujesz, że nie zdawałem sobie sprawy, co robię?
Poprosiłem, żebyś została moją żoną, ponieważ od razu wiedziałem,
że jesteś jedyną kobietą, z którą chciałbym spędzić resztę życia.
- Powiedziałeś, że pragniesz, bym była matką twoich dzieci.
Marco skrzywił się.
- A no tak, teraz rozumiem, dlaczego tak uparcie twierdzisz, że
nasze małżeństwo nie ma szans. Ale mówiąc tamte słowa, chciałem
powiedzieć, że jesteś pierwszą i jedyną kobietą, którą pragnę mieć za
177
RS
żonę. Jedyną kobietą, z którą chciałbym mieć dzieci. - Popatrzył na
nią z miłością w oczach. - Albo ich nie mieć, jeśli los tak zrządzi.
Amy nie wierzyła własnym uszom.
- Więc naprawdę mnie kochasz? - Otarła łzy. - To dlaczego nie
pojechałeś za mną dwa lata temu?
- Ach! - westchnął ciężko. - W pierwszej chwili kompletnie
straciłem głowę. A pózniej, kiedy wróciła mi zdolność myślenia,
zdarzyła się tragedia z Annabel, i nie mogłem zostawić Nicka samego.
- A ja byłam przekonana, że nasze małżeństwo czeka taki sam
los, jaki spotkał moich rodziców. Nadal trudno mi uwierzyć, że z nami
mogłoby być inaczej.
- Ale my jesteśmy inni. Jesteśmy sobą. Amy, miej trochę wiary!
- Otarł łzę spływającą po jej policzku.
- Tak myślisz? - W głębi jej serca zatliła się iskierka nadziei. -
Ale jeżeli...
- Zawsze są jakieś jeżeli". Trzymajmy się tego, co jest. A fakty
są takie, że ja kocham ciebie, a ty kochasz mnie. Musimy być razem. I
wybij sobie z głowy myśl o wyjezdzie, bo gdybyś spróbowała,
pojechałbym za tobą i sprowadziłbym cię z powrotem.
- Och, Marco! - wyszeptała, zarzucając mu ręce na szyję.
- Jesteś zmęczona. Zawiozę cię do domu.
- Kocham cię, Marco.
- Ja też cię kocham. A teraz musisz wypocząć po tych
wszystkich przeżyciach. Wyglądasz na bardzo zmęczoną.
- Pewnie z ciągłego zdenerwowania. Bez przerwy dręczyła mnie
myśl, że muszę wyjechać.
178
RS
- Ale teraz nigdzie się nie wybierasz.
- Mówisz serio? Myślisz, że nam się uda?
- Nie myślę, ale wiem.
Amy położyła mu głowę na ramieniu. Po raz pierwszy w życiu
czuła się naprawdę kochana. Gdyby nie uczucie obezwładniającego
zmęczenia, byłaby najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Nazajutrz rano, zaraz po przebudzeniu, Amy poczuła nagłe
mdłości. Ledwo zdążyła dobiec do łazienki. Słysząc podejrzane
odgłosy, Marco podążył jej na ratunek.
- Amy? - Kiedy torsje ustały, podniósł ją i posadził na kolanach.
- Masz gorączkę? Zjadłaś coś, co ci zaszkodziło?
- Musiałam złapać jakiegoś wirusa. Dlatego czułam się wczoraj
taka zmęczona.
- Nie tylko wczoraj. Od pewnego czasu jesteś stale zmęczona.
To prawda, pomyślała ze strachem. Czy w chwili, gdy wreszcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]