[ Pobierz całość w formacie PDF ]

doskonały i uświadomi ludziom wielkość doktora Hassana.
Jedyny kłopot w tym, \e teraz będziesz musiała to przebić i
znalezć inny równie interesujący temat... - Urwał, widząc, \e
rumieńce na twarzy ukochanej pogłębiły się. - Amelio,
powiesz mi, co knujesz?
Wyjęła spod poduszki jeszcze jeden plik - tym razem z
dołączonymi fotografiami, przedstawiającymi małe dziecko o
ciemnych migdałowych oczach - po czym spróbowała
ostro\nie wyjaśnić temu cudownemu, ale trudnemu w obejściu
mę\czyznie, \e im więcej uczucia sama otrzymuje, tym więcej
chce dawać, i \e puchar miłości trzeba przekazywać innym.
- Pamiętasz, jak przed badaniem krwi bałam się, \e te\
mogę mieć ten gen choroby?
- Oczywiście - odparł Vaughan z rezerwą.
- I jak zdecydowaliśmy, \e jeśli nie będziemy mogli mieć
dzieci, zaadoptujemy dziecko zagranicą, gdzie tak ich wiele
potrzebuje rodzicielskiej miłości?
- Uhm.
- No, więc postanowiłam napisać artykuł o parze, która
dokonuje takiej adopcji.
- Zwietny pomysł! - uśmiechnął się z ulgą. - I kogo masz
na myśli?
Lecz jego ulga trwała krótko, gdy\ Amelia nie
odpowiedziała, wpatrując się w zdjęcie dwuletniego chłopca,
dla którego o wiele trudniej znalezć przybranych rodziców ni\
dla niemowląt.
- Gdybyśmy byli zmuszeni do adopcji, kochalibyśmy go
tak samo, jak kochamy Rory'ego. Nie byłby w niczym gorszy.
- Nie - odrzekł Vaughan z namysłem, przeczesując dłonią
włosy. - Ale do tej pory on mo\e ju\ mieć rodzinę.
- A mo\e nie mieć.
Przez długą chwilę Mason wpatrywał się w milczeniu w
fotografię. Wreszcie spojrzał na Amelię.
- Jesteś nieszczęśliwa? Czy to...?
- Nigdy nie byłam szczęśliwsza i bardziej spełniona. Nie
mogę uwierzyć, \e mieliśmy tyle szczęścia, by odnalezć się
nawzajem.
Vaughan słuchał jej, lecz jego wzrok spoczął na smutnych
oczach dziecka na zdjęciu. Uśmiechnął się łagodnie.
- Ono jest słodkie - powiedział powoli i ostro\nie, a
Amelia musiała się powstrzymać, \eby jej rosnąca ekscytacja
nie wpłynęła na jego decyzję.
To była adopcja dziecka, a nie dokonany pod wpływem
impulsu zakup jakiejś rzeczy, którą mo\na zwrócić do sklepu,
jeśli nie będzie działała.
Lecz ju\ je pokochała.
Zaś z wyrazu oczu Vaughana poznała, \e zaczyna czuć to
samo.
- Podobno jestem sukinsynem - powiedział, biorąc ją w
ramiona. - Podobno jestem skończonym draniem i tylko udaję,
\e się ustatkowałem.
- Wiem - odrzekła z uśmiechem Amelia i z rozkoszy
przymknęła oczy, gdy przytulił ją mocniej. - Przez ostatni
tydzień czytałam o tym w gazetach.
- A więc - szepnął, tuląc ją, bezpieczną w ciepłym \arze
jego miłości - to całkowicie zrujnuje moją reputację. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl