[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieszka tu od zawsze. Wie wszystko o wszystkich.
- Dzięki, spróbuję.
Dominik wypił dwie filiżanki kawy, zostawił szczodry napiwek i
poszedł w stronę poczty w nadziei, że Betty Wardman potwierdzi
opinię o sobie.
Samantha leżała obok Jamisona na kocu rozłożonym na podłodze
w salonie. Melissa uśmiechnęła się, słuchając, jak siostra wdzięczy
się do jej synka i wpatruje w niego z zachwytem. Chłopczyk machał
rączkami, okazując w ten sposób zadowolenie.
Pomimo protestów Melissy, która zapewniła, że poradzi sobie
sama, Samantha zjawiła się tuż po odjezdzie Dominika i nie
pozwoliła się odprawić. Poinformowała też, że ma zamiar
zrezygnować ze stawienia się w sądzie na popołudniowej rozprawie,
na co Melissa nie chciała się zgodzić, przypominając, że w domu
zainstalowano jeden z najlepszych dostępnych systemów
alarmowych.
- Nie sądzę, żeby twój syn doceniał moje wysiłki - powiedziała
Samantha, wstając z koca.
- On może nie, ale ja - tak.
Przez chwilę siostry patrzyły na siebie w milczeniu. Obie
134
RS
pomyślały o tym samym: jak to dobrze, że dawne urazy i
nieporozumienia poszły w niepamięć. Melissa cierpiała na kompleks
starszej siostry - lepszej, mądrzejszej, piękniejszej - do którego
powstania walnie przyczynił się ojciec. To on bez przerwy chwalił
starszą córkę, a młodszej stale wytykał błędy i krytykował. Ponadto
Melissa miała wielki żal do Samanthy, że wyjechała i zostawiła ją
samą z surowym i autokratycznym ojcem. Kiedy umarł, Samantha
wróciła. Musiało minąć sporo czasu, zanim w szczerej rozmowie
wyjaśniły sobie wszystkie zaszłości i odbudowały więzi siostrzanej
miłości, która teraz była silna jak nigdy przedtem.
Samantha uśmiechnęła się i potrząsnęła głową.
- Zdumiewasz mnie - powiedziała.
- Dlaczego? - zapytała ze zdziwieniem Melissa.
- Znosisz to wszystko nadzwyczaj dobrze. - Samantha ujęła dłoń
siostry. - Nigdy nie będę tak silna jak ty. Zawsze byłaś ode mnie
silniejsza.
- O czym ty mówisz? To ty byłaś na tyle odważna, żeby opuścić
dom rodzinny, na tyle stanowcza i zdecydowana, żeby zbudować
własne życie z dala od ojca i Wilford.
- Uciekłam, Melisso. - Samantha pokręciła głową. -Na ucieczkę
nie trzeba było odwagi ani stanowczości. Ty wybrałaś trudniejszą
drogę - zostałaś. Poradziłaś sobie z ojcem, wyszłaś szczęśliwie za
mąż i stworzyłaś coś wyjątkowego.
Melissa, wzburzona, wstała, wyrywając dłoń z uścisku siostry.
Najchętniej wyznałaby jej wszystko, otworzyła przed nią serce i
duszę, opowiedziała o tym, że w swej naiwności wykorzystała
pierwszą okazję, żeby wyrwać się spod władzy ojca, o tym, jak
srodze się zawiodła na Billu, o ciemnych stronach swego
małżeństwa. Tkwiła w nieudanym związku z zimnym, okrutnym i
brutalnym mężczyzną, ponieważ obawiała się zmian i samotności -
oto jak wygląda prawda.
Nic jednak nie powiedziała, podeszła do synka, wzięła go na ręce i
przycisnęła do serca, usiłując wziąć się w garść. Odwróciła się do
siostry.
135
RS
- Nie jestem silna, Samantho. Ostatnio bywały dni, kiedy nie
wiedziałam, jak uda mi się przetrwać. Ale wtedy przypominałam
sobie o nim - moim dziecku - i wszystko stawało się jasne i
oczywiste. Muszę oczyścić się z podejrzeń, odrzucić przeszłość i żyć
dalej dla niego, dla Jamisona, po to, żeby wychować go na
porządnego człowieka.
- Och, Melisso, nie rozumiesz? To właśnie świadczy o twojej sile.
W dzieciństwie podziwiałam cię za to, że się nie załamywałaś. Ojciec
zle cię traktował, bywał dokuczliwy, a nawet okrutny, ale ty
potrafiłaś się z tym uporać, nie pokazywałaś po sobie, jak bardzo cię
to bolało... Melissa uniosła dłoń, uciszając siostrę.
- Nie chcę o tym mówić.
- Wybacz. Nie zamierzałam rozdrapywać starych ran. Chciałam
ci tylko powiedzieć, jak bardzo cię kocham i podziwiam.
Azy napłynęły Melissie do oczu. Chciałaby znalezć ukojenie w
pełnych miłości słowach siostry, ale nie była w stanie. Podziw
Samanthy brał się stąd, że nie znała ona prawdy ani o tym, co
przeżywała Melissa w domu rodzinnym, ani o motywach szybkiego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]