[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gonneta.
Niech wejóie rzekł bankier, mimo że żona była przy stole. I cóż, stary
Schyloku, ptaszek już w klatce?
Nie.
Jak to! czyż nie mówiłem ci: ulica du Mail, hotel&
o o de balza Córka Ewy 54
Zapłacił rzekł Gigonnet, dobywając z portfelu czteróieści biletów bankowych.
Twarz du Tilleta przybrała wyraz rozpaczy.
Nie trzeba nigdy kwaśno przyjmować talarów rzekł niewzruszony wspólnik du
Tilleta to może przynieść nieszczęście.
Skąd wzięłaś te pieniąóe? rzekł bankier, obrzucając żonę spojrzeniem, pod
którym zaczerwieniła się po same włosy.
Nie wiem, co znaczy to pytanie rzekła.
Przeniknę tę tajemnicę odparł, wstając wściekły. Obaliłaś moje najdroższe
plany.
A pan obalisz stół rzekł Gigonnet, który przytrzymał obrus zaczepiony o połę
szlaÊîoka bankiera.
Pani du Tillet podniosła się zimno, aby wyjść, odezwanie bowiem męża przeraziło ją.
Zaówoniła, zjawił się lokaj.
Każ zaprzęgać rzekła do służącego. I zawołaj Wirginię, chcę się ubierać.
Dokąd jeóiesz?
Dobrze wychowani mężowie nie indagują żon odparła a ty masz pretensje
uchoóić za szlachcica.
Nie poznaję cię od dwóch dni, odkąd wióiałaś dwa razy tę impertynentkę& twoją
siostrÄ™.
Zaleciłeś mi, abym była impertynentką rzekła próbuję się na tobie.
Sługa państwa rzekł Gigonnet nieciekawy sceny małżeńskiej.
Du Tillet popatrzył bystro na żonę, która patrzała nań tak samo, nie spuszczając oczu.
Co to znaczy? rzekł.
%7łe nie jestem już małą óiewczynką, którą bęóiesz mógł nastraszyć odparła.
Byłam i będę dla ciebie całe życie dobrą i wierną żoną; bęóiesz panem, jeżeli chcesz,
ale tyranem nie.
Du Tillet wyszedł. Po tym wysiłku Maria Eugenia przeszła do siebie, wyczerpana.
Gdyby nie niebezpieczeństwo siostry rzekła w duchu nigdy nie odważyłabym
się na takie wystąpienie; ale, jak mówi przysłowie, każde nieszczęście zda się na coś.
W ciągu nocy pani du Tillet przeszła w pamięci zwierzenia siostry. Pewna była oca-
lenia Raula, rozsądku jej tedy nie ćmiła myśl o wiszącym nad głową niebezpieczeństwie.
Przypomniała sobie straszliwą energię, z jaką hrabina objawiała gotowość ucieczki z Na-
tanem, aby go pocieszyć po klęsce, jeżeli nie zdoła jej zapobiec. Zrozumiała, że ten czło-
wiek, w nadmiarze wóięczności i uczucia, mógłby nakłonić siostrę do kroku, który dla
rozsądnej Eugenii był oczywistym szaleństwem. Były, w świetnym towarzystwie, świeże
przykłady tego roóaju zapomnień, w następstwie których wątpliwe rozkosze opłaca się
wyrzutami, ruiną opinii wynikłą z fałszywej pozycji. Eugenia przypomniała sobie fatal-
ny obrót takich postanowień. Odezwanie du Tilleta dopełniło jej przerażenia; lękała się,
aby się wszystko nie wykryło; wyobraziła sobie podpis hrabiny de Vandenesse w portfelu
bankowym Nucingena; chciała błagać siostrę, aby wyznała wszystko Feliksowi. Pani du
Tillet nie zastała hrabiny. Feliks był w domu. Jakiś wewnętrzny głos zawołał na Eugenię,
aby ratowała siostrę. Być może jutro bęóie już za pózno. Przebyła ciężką walkę, ale posta-
nowiła wszystko powieóieć hrabiemu. Czyż nie okaże się pobłażliwym, wióąc iż honor
jego jest jeszcze nietknięty? W postępowaniu hrabiny było więcej zbłąkania niż zepsucia.
Eugenia przelękła się, iż popełni podłość i zdradę odsłaniając tę tajemnicę, której docho-
wuje całe społeczeństwo, jednomyślne w tym bez zastrzeżeń; ale, w końcu, uzmysłowiła
sobie przyszłość siostry, zadrżała iż ujrzy ją pewnego dnia samą, zrujnowaną przez Nata-
na, biedną, znękaną, nieszczęśliwą, w rozpaczy: przestała się wahać i kazała się oznajmić
hrabiemu. Feliks, zóiwiony tą wizytą, odbył z siostrą żony długą rozmowę, w czasie któ-
rej okazał tyle spokoju i panowania nad sobą, iż Maria Eugenia zadrżała, lękając się, iż
waży może jakie straszne postanowienie.
Niech pani bęóie spokojna rzekł Vandenesse postąpię sobie w taki sposób,
iż kiedyś siostra bęóie błogosławiła panią. Mimo iż rozumiem, jak przykrym jest dla pani
taić się przed nią, powiadomiwszy mnie o wszystkim, zechciej mi uóielić kilkudniowej
zwłoki. Te kilka dni są mi potrzebne, aby przeniknąć tajemnicę, której się nie domyślasz,
a zwłaszcza aby óiałać z przezornością. Być może dowiem się wszystkiego w jednej chwili!
o o de balza Córka Ewy 55
Ja jeden jestem tu winien, siostrzyczko! Wszyscy kochankowie grajÄ… swojÄ… komediÄ™; ale
nie wszystkie kobiety mają szczęście oglądać życie takim, jakie jest.
Pani du Tillet wyszła uspokojona. Feliks de Vandenesse pobiegł natychmiast wziąść
w Banku Francuskim czteróieÅ›ci tysiÄ™cy Êîanków i udaÅ‚ siÄ™ do pani de Nucingen: zastaÅ‚
ją, poóiękował za zaufanie okazane żonie i zwrócił pieniąóe. Hrabia wytłumaczył tę
tajemniczą pożyczkę szałem dobroczynności, której pragnie położyć granice.
Niech mi pan nie daje żadnych wyjaśnień, skoro pani de Vandenesse wszystko
panu wyznała rzekła baronowa de Nucingen.
Wie wszystko pomyślał Vandnesse.
Pani de Nucingen oddała list hrabiny i posłała do kasy po cztery obligi. Przez ten
czas Vandenesse objął baronową przenikliwym okiem dyplomaty; zaniepokoił ją niemal
i osąóił, iż chwila sposobna jest do negocjacji.
%7łyjemy w epoce, pani, góie nic nie jest pewne rzekł. Trony wznoszą się
i padają we Francji z przerażającą łatwością. Piętnaście lat to okres czasu zdolny uporać
się z wielkim cesarstwem, monarchią, a także rewolucją. Nikt nie odważyłby się ręczyć za
przyszłość. Zna pani moje przywiązanie do prawej monarchii. Te słowa nie mogą óiwić
w moich ustach. Niech pani przypuści katastrofę: czy nie byłabyś rada mieć przyjaciela
w stronnictwie, przy którym zostałoby zwycięstwo?
Z pewnością rzekła uśmiechając się.
Więc dobrze, czy chce pani mieć we mnie, po cichu, człowieka zobowiązanego,
który mógłby, w danym razie, zachować pana de Nucingen przy parostwie, o które się
zabiega?
Czego pan żąda? wykrzyknęła.
Niewiele odparł. Wszystkiego, co pani wie o Natanie.
Baronowa powtórzyła ranną rozmowę z Rastignakiem i rzekła, oddając ex-parowi
Francji cztery akcepty przyniesione właśnie przez kasjera:
Niech pan nie zapomni obietnicy.
Vandenesse tak dalece nie zapomniał o tej kuszącej obietnicy, że błysnął nią przed
oczyma barona de Raistignac, aby uzyskać odeń jeszcze kilka objaśnień.
Wychoóąc od barona, podyktował publicznemu pisarzowi następujący bilecik do
Floryny:
Jeżeli panna Floryna chce wieóieć, jaka bęóie najbliższa jej rola, zechce potruóić
się na przyszły bal Opery, postarawszy się o towarzystwo p. Natana .
Oddawszy list na pocztę, poszedł do swego pełnomocnika, człowieka baróo zręcz-
nego i sprytnego, mimo iż nieposzlakowanej uczciwości; poprosił go o odegranie roli
przyjaciela, któremu Schmuke zwierzył się rzekomo z wizyty pani de Vandenesse, za-
niepokoiwszy się nieco pózno słowami: k a y y ra ków, powtórzonymi
cztery razy, który przychoói żądać od p. Natana weksla na czteróieÅ›ci tysiÄ™cy Êîanków
jako zabezpieczenia. Była to gra baróo śmiała. Natan mógł już wieóieć, w jaki sposób
sprawy się ułożyły, ale trzeba było nieco zaryzykować, aby wiele wygrać. W pierwszym
pomieszaniu Maria mogła zapomnieć prosić Raula o skrypt dla Schmukego. Pełnomoc-
nik udał się natychmiast do redakcji i o piątej wrócił tryumfalnie do hrabiego, przyno-
sząc oblig na czteróieści tysięcy: po pierwszych słowach wymienionych z Natanem mógł
przedstawić się jako posłany przez hrabinę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]