[ Pobierz całość w formacie PDF ]

fotokopii, Emily, ale powiedz mi, czy ten obrys kutasa, który ci pokazałem, podniecił cię w
jakiś sposób? Nie wtedy, w biurze, to jasne, ale pózniej? Czy poczułaś się chociaż minimalnie
podekscytowana? Spojrzała na mnie z pobłażaniem i powiedziała:  Wybacz, naprawdę,
myślałam o tobie bardzo ciepło, ale podniecić... nie, zupełnie nie . Koniec, można
powiedzieć.
- Też mi się tak zdaje - rzekła.
- Właśnie, właśnie, ale... nie. Był ciąg dalszy.
- Chcesz powiedzieć, że ona i ty, żeście się wreszcie zeszli? Jak jej było na imię?
- Emily.
- Racja, mówiłeś. A zatem?
- Cóż, rzeczywiście spędziliśmy wspólnie wieczór w moim mieszkaniu - powiedział.
- Normalka? Ty przyozdabiasz abażur swoją najlepszą szarfą, a ona uszczęśliwia cię
tubką wazeliny?
- Mniej więcej. Swoją drogą o tym właśnie myślałem, kiedy kazałaś mi spojrzeć na
mojego kutasa i opowiadać ci o nim. Muszę powiedzieć, że było to jedno z najbardziej
niepokojących życzeń, jakie trafiły mi się w życiu.
- Chciałbyś wiedzieć, czy mnie by twój kontur podniecił?
- Owszem, ciekaw jestem.
- Zależałoby to od nastroju, wydaje mi się. Być może sama miałabym ochotę zrobić
taki rysunek. Gdybyś obrysował moje całe ciało, zrobiłabym pewnie to samo z twoim
bucefałem... Wiesz, mikrofon, do którego mówię?... W słuchawce telefonu?
- Tak?
- Jest zupełnie jak sitko. Albo jak taki mały filtr, który nakładasz na odpływ w wannie.
Czasem wydaje mi się, z tym telefonem, że jeśli się odpowiednio skupię, to przeleję się do
środka, zamienię w mgłę i zmaterializuję na powrót w pokoju osoby, z którą rozmawiam. Czy
nie uważasz tego za zbyt dziwaczne?
- Nie, sam też tak nieraz myślę - odparł.
- Ale co ciekawe - powiedziała - to to, że sama droga też potrwałaby trochę.
Zastanawiam się często, jak to może być, co bym czuła zamieniona w świadomą wszystkiego
parę. Znasz te samochody, które kręcą się po ulicach i pożerają opadłe gałęzie? Takie
brzęczące ciężarówki? Facet z obsługi wrzuca kawałek drzewa, maszyna robi mmmmmmm-
iooonnng-mmmmmmm, i ze sterczącej wysoko rury wypadają drobniutkie ścinki? Myślę o
czymś takim, tyle że oczywiście byłoby to bezbolesne, kusi mnie ten moment, kiedy jestem
już tylko sieczką z drzewnych wiórów i kawałeczków liści. Albo wiesz co jeszcze?
Przypominasz sobie ptaki wsysane przez turbiny odrzutowców? Czasem leżę w łóżku o
trzeciej, czwartej nad ranem i wyobrażam sobie, że lecę wysoko, kilometry nad ziemią, i
gdzieś tam jest też jeden z tych tajemniczych samolotów szpiegowskich, cały czarny, z
wielkimi okrągłymi silnikami o wirujących turbinach, łopatki turbin wyglądają jak blaszki
jakiegoś grzyba, wiesz? Czarny samolot gna z niesamowitą szybkością, a ja lecę równie
szybko z przeciwnego kierunku, spotykamy się i przelatuję przez jego turbinę, i wypadam
jako długi obłok krwistej mgły, rozwleczona na kilometry, a ponieważ temperatura jest tak
niska, więc jestem skrystalizowana. Ogromnie długie ramiona, z pewnością ci się to spodoba.
A potem konden-suję się znów w łóżku, sszp, jako ciepła i niewielka ja. Z pewnością ma to
coś wspólnego z moim poziomem estrogenu. Ale tak pewnie wygląda podróż telefoniczna.
Chcę powiedzieć, że tak na pewno wygląda.
- Och, cudowna jesteś, wszystko mi opowiadasz.
- Na to wygląda, nie? Bardzo dla mnie niezwyczajne.
- Czyżby? - rzekł. - Boże mój, ja wyznaję wszystko nie przymuszany. Ale rzadko mi
się zdarza, bym z posianego ziarna zebrał dziesięciokrotne plony.
- Opowiedz mi do końca, co przydarzyło się z twoją Emily.
- Dlaczego? Nie, pomyślisz wtedy, że naprawdę jestem śmiesznym typem.
- Bo jesteś - powiedziała.
- Masz rację, jestem.
- Nic sobie z tego nie rób, ja też jestem. Chcę tylko wiedzieć, co się z tobą dzieje,
kiedy trzymasz w ramionach kobietę. W przeciwieństwie do wydzwaniania po katalogowych
dystrybutorach albo nieznajomych o nazwisku Klein czy coś w tym stylu, nie żebym uważała
to za bzdurne zajęcia. Czego w końcu dokonaliście razem, ty i Emily?
- W rzeczywistości nigdy nie trzymałem jej w ramionach, to muszę ci od razu
powiedzieć. Będziesz więc z pewnością rozczarowana. W gruncie rzeczy historia jest całkiem
przeciętna, ale powoli nabieram ochoty, by ci nią choć trochę zaimponować.
- Zaimponuj mi swoją otwartością, to twój styl, jak mi się zdaje.
- A zatem sprawa miała się tak - powiedział. - Po tym, jak jej pokazałem ten rysunek,
a był to swego rodzaju moment konkludujący, zaczęliśmy się odnosić do siebie z większą
rezerwą. Cóż zresztą można było więcej powiedzieć? Wyłożyłem wszystko na stół, ona zaś to
zdecydowanie odrzuciła. Ale jakiś czas pózniej urządzaliśmy dla kogoś przyjęcie pożegnalne,
Lee flirtował na nim z Emily w tym swoim wyzywającym,  nic-mnie-nie-ruszy stylu. Nie
cierrrpię sposobu, w jaki pożera orzeszki. Pięćdziesiątkę ma na karku, a pytany o coś odrzuca
do tyłu głowę, pakuje w gębę furę orzeszków i zaczyna gadać chrupiąc i chrzęszcząc. A
jeszcze stara się być przy tym sardoniczny! Zupełnie jak w czasie jakiejś telewizyjnej fety
zmuszającej ludzi do wygłupów. Oczywiście zdarzają się okazje, kiedy tak bardzo chcesz coś
powiedzieć, że mówisz z pełnymi ustami, ale to mi nie przeszkadza. Denerwuje mnie
natomiast, gdy specjalnie gadasz z pełną gębą, żeby pokazać, jak bardzo spontaniczny i
zrelaksowany z ciebie rozmówca. To wszystko z ciągłego oglądania reklam tych rozmaitych
chrupek i prażynek. Nie cierpię więc wyraznie typa, bawi się na przyjęciu, ale w połowie
zabawy przydarza się między nim a Emily coś złego, po prostu niówi jej wyraznie, że
owszem, przyjemnie mu się z nią flirtuje, ale nic poza tym, jest żonaty. Emily opowiada mi to
na parkingu, prawie płacze, potem kucając zbliża twarz do bocznego lusterka mego
samochodu, ogląda się i mówi:  No tak, wyglądam rzeczywiście jak wrak . Najlepsze, co
mogła powiedzieć; w gruncie rzeczy dodaje jej to tylko wrażliwości i uroku. Nie, nie
powinienem tak mówić, jest naprawdę bardzo miła. Tak więc przez cały następny tydzień
rozprawiałem z nią o Lee i nikim innym, omówiliśmy każdy możliwy aspekt sytuacji,
aczkolwiek powstrzymałem się przed powiedzeniem jej, że Lee wydawał mi się odpychający
i dziecinny; poza tym obgadaliśmy wszystko. W końcu miałem już dość tej nie kończącej się
gadki, spróbowałem więc zmienić temat:  Słuchaj, potrzebuję twojej rady w jednej
sprawie... Wiedziałem bowiem, że powinna się oderwać od swoich problemów. Znów
wychodziliśmy razem z pracy, była szósta po południu. I niespodziewanie okazało się, że,
czystym zrządzeniem losu, wybrałem się z moją prośbą w idealnym co do sekundy
momencie: mało się nie przewróciła, nagle uwolniona od brzemienia, znów gotowa nieść
pomoc, pociągnęła mnie do kawiarenki po drugiej stronie ulicy:  Chodz, możemy tam
usiąść . I tak przy filiżance kawy dodającej animuszu opowiedziałem jej, w czym rzecz.
Wyciągnąłem poskładany fragment gazety, rozprostowałem, przyjrzałem mu się, spojrzałem
na nią, znów na gazetę, wreszcie rzekłem, iż zastanawiam się nad zamieszczeniem anonsu w
dziale  Kontakty życząc sobie czegoś bardzo specjalnego. Okazała uprzejmie
zainteresowanie, powiedziałem więc:  Tak to miałoby wyglądać i wręczyłem jej gazetę: był
w niej wypełniony przeze mnie formularz ogłoszenia. Napisałem w nim... ale tu cię pewnie
zawiodę.
- Niczego innego się nie spodziewam.
- Dobrze. Brzmiało to mniej więcej tak:  Siedzisz obok mnie na sofie, oglądamy porn-
video nie dotykając się wzajemnie. Ty, niska albo wysoka, itd., pragniesz, abym ujrzał, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl