[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzo drogiego sklepu, który dawniej Briony zawsze pośpie-
sznie omijała. Teraz stała się szanowaną klientką z nieogra-
niczonym kredytem.
Emma przynajmniej na dziesięć sekund zaniemówiła
z radości na widok całych rzędów różowych jedwabnych
sukienek. Jednakże w ciągu paru minut znalazła to, czego
szukała. Była o wiele bardziej wybredna przy wyborze
S
R
sukni ślubnej, beztrosko odrzucając kilka modeli, które
Briony się dosyć podobały. Było oczywiste, że dziewczyn-
ka ma już własny pomysł i nic innego nie będzie jej odpo-
wiadało. Briony zaniepokoiła się. Najbardziej było jej do
twarzy w prostych fasonach, więc obawiała się, że dziecko
wybierze wprost z wystawy coś bajkowo fantastycznego,
przeładowanego koronkami i falbankami.
- Przymierz to - powiedziała w końcu Emma, wskazu-
jąc na wybraną suknię.
Briony włożyła ją i zrozumiała, że Emma ma bezbłędne
wyczucie smaku. Suknia, uszyta z ciężkiego jedwabiu, się-
gała wysoko pod szyję. W talii dopasowana, na biodrach
rozklószowana, opadała aż do ziemi, a z tyłu wlókł się
długi tren. Szerokie rękawy także niemal dotykały dywanu.
Matowy połysk naszywanych perełek stanowił jej jedyną
ozdobę. Briony postąpiła kilka kroków. Niezaprzeczalne
piękno sukni, opływającej jej ciało, zdawało się tuszować
wszystkie wady jej figury. Toaleta była prosta, ale jedno-
cześnie wspaniała i Briony miała wrażenie, że nie jest god-
na jej nosić.
- Nie wydaje mi się... - zaczęła.
.- Ależ musisz! - zawołała Emma z naciskiem. -
I spójrz, jak pasuje do niej ten cudowny welon,
Welon był równię zachwycający, prawie tak długi jak
tren. Otaczał twarz Briony obłokiem miękkiej bieli, uwy-
datniając blask jej oczu.
- Ile kosztuje ta suknia? - spytała Briony. Gdy sprze-
dawczyni odpowiedziała, zabrakło jej tchu. - O Boże, to
jest o wiele, o wiele...
- Wezmiemy ją - powiedziała spokojnie Emma i spra-
wa została przesądzona.
S
R
- Sterroryzowała mnie - usprawiedliwiała się Briony
wieczorem przed Carlyle'em. - Pamiętaj o tym, kiedy do-
staniesz rachunek.
- Wiem, co ona potrafi.
Jedli kolację w jej mieszkaniu. Teraz, gdy Briony spę-
dzała całe dnie z Emmą, była to jedyna okazja porozma-
wiania w cztery oczy.
- Czy Emma jest szczęśliwa?
- Całkowicie. Wciąż układa dla nas jakieś plany... -
Briony urwała zakłopotana.
- No dalej, powiedz, niech się dowiem najgorszego.
Jestem na wszystko przygotowany. - Spojrzał na nią z na-
głym przerażeniem. - Tylko mi nie mów, że chce, byśmy
wyjechali w podróż poślubną.
- Nie, uniknęłam tego, mówiąc, że nie chcemy się z nią
rozstawać, a nie jest jeszcze dość silna, by pojechać razem
z nami.
- Więc o czym nie pomyśleliśmy?
- Gdzie ja będę spać.
- Przecież ustaliliśmy, że zajmiesz pokój obok Emmy.
- Wiem, ale ona wbiła sobie do główki, że trzeba na
nowo urządzić twoją sypialnię, tak by była odpowiednia
dla nas obojga. Dzisiaj w drodze do domu mówiła mi, że
chce pomóc przy wyborze nowego umeblowania. To część
jej wyobrażeń o życiu rodzinnym. Czasami zostawała na
noc u przyjaciółek, więc wie, że małżeństwa mają wspólną
sypialnię. Tak mi powiedziała.
- A co ty na to? - zapytał z niepokojem.
- Odesłałam ją do ciebie - rzekła stanowczo.
- No dobrze... jeśli jej na tym zależy...
- Nie! - szybko krzyknęła Briony. - Nie chcę mieć
S
R
z tobą jednej sypialni. Tego nie było w umowie. Musisz jej
powiedzieć... Boja wiem... Powiedz, że chcę być blisko
niej, gdyby w nocy zachorowała.
- To niemożliwe. Przecież ona myśli, że przychodzi do
zdrowia. Nie chcę ryzykować, że odgadnie prawdę.
- A czy nie przyszło ci nigdy do głowy, że ona już ją
odgadła? - odezwała się Briony po chwili ostrożnego mil-
czenia.
- Oczywiście, że nie - odparł nieco zbyt szybko.
- Carlyle - zaczęła łagodnie. - Nie możesz mieć pew-
ności, co wie Emma.
- Nic nie wie - uciął szorstko. - Jestem o tym przeko-
nany.
- Nie możesz być tego pewien. Jest bardzo bystra i spo-
strzegawcza.
- Powtarzam ci, że to niemożliwe - odrzekł lodowatym
tonem. - Ona wierzy, że jest jej lepiej i chcę, żeby tak dalej
myślała.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz - ciągnęła cierpliwie
Briony. - Ale być może nie masz racji. Widziałam, jak
umyślnie staje się weselsza, kiedy ty wchodzisz do pokoju.
Odgrywasz przedstawienie, które mają uspokoić, ale wy-
daje mi się, że ona robi dokładnie to samo dla ciebie.
- Bzdury! Dobry Boże, co ty możesz o niej wiedzieć
po tak krótkim czasie? - Patrzył na nią nieufnie i nieprzy-
chylnie.
- Sam mówiłeś, że ją dobrze rozumiem. Inaczej nie
byłoby tej dyskusji. - Poczuła się sprowokowana jego nie-
sprawiedliwością.
- Prosiłem, żebyś pomogła Emmie, a nie, byś tworzyła
fantastyczne teorie na jej temat...
S
R
- A ja myślę, że najlepiej pomogę, rozumiejąc ją. A co
z planowaną kiedyś operacją? Czy ona o tym wiedziała?
- Tak, ale już to załatwiłem. Powiedziałem, że operacja
jest niepotrzebna, że wszystko się dobrze ułoży pod wa-
runkiem, że będzie ostrożna.
- Ale nie sądzisz, że Emma wie to, co sama przeczuwa,
a nie to, co się jej mówi?
- Powtarzam ci, że ona nie ma pojęcia o prawdzie!
- Carlyle prawie krzyczał. - Ona wierzy w to, co ja jej
mówię. Chcę, żeby ostatnie miesiące jej życia były szczę-
śliwe i proszę, żebyś mi w tym pomogła, a nie żebyś się
wtrącała!
Briony patrzyła na niego z osłupieniem, zaskoczona
tym wybuchem. Wiedziała, że to ból zaślepił Carlyle'a
i lęk, że nie potrafi dać Emmie tak wiele szczęścia, by
nadrobić stracony czas. Mogła współczuć jego cierpieniu,
ale nie mogła pozwolić, by ją traktował w ten sposób.
- Więc jeśli się z tobą nie zgadzam, to znaczy, że się
wtrącam? - spytała urażona.
- Czy wiesz, co mówisz? - ciągnął z pobladłą twarzą.
- Mówisz, że jest już za pózno, aby była szczęśliwa.
- Ja nie...
- Czy nie zdajesz sobie sprawy, że jej szczęście, to
jedyna rzecz, jaka ma dla mnie znaczenie? Nic i nikt inny
się nie liczy!
- Ale najlepiej zrobisz, starając się zrozumieć, czego
ona pragnie. Czy nie widzisz, że we wszystkim się myliłeś? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl