[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pacjentki mógł tylko ulec pogorszeniu.
- W takim przypadku czerwone krwinki są niszczone
szybciej, niż organizm je produkuje. Po usunięciu śledziony
natychmiast odczujesz różnicę. Będziesz jednak wciąż mu-
siała uważać na infekcje. Zaszczepiłaś się przeciwko zapale-
niu płuc?
Leonie przytaknęła; zrobiła to, gdy ostatecznie podjęła
decyzję o operacji.
Jak zachowa się Adam, kiedy się dowie?
Na pewno będzie chciał poznać wszystkie szczegóły. I co
wtedy? Pewnie pogratuluje sobie, że nie zaangażował się
w ich związek poważnie...
Dlaczego po prostu nie powiesz mu o wszystkim? - pytał
jej wewnętrzny głos. Ten człowiek ma prawo wiedzieć i ma
prawo sam podjąć decyzję dotyczącą własnego życia.
Miała tego świadomość, ale na samą myśl o tym, że mo-
głaby zostać odtrącona, wpadała w panikę nie do opisania.
- Poddasz się operacji prywatnie, czy jako pracownik
służby zdrowia? - ustalał ostatecznie James.
Zmarszczyła brwi; trafił w samo sedno. Jeśli zostanie zo-
perowana jako lekarz, szpital prześle rachunek do jej macie-
rzystej placówki, czyli do szpitala Zwiętego Marka, a wtedy
trudno mówić o zachowaniu tajemnicy.
S
R
Nie miała jednak wyjścia, bo brakowało jej pieniędzy,
a nie mogła sobie pozwolić na biedowanie: była przecież
chora.
- Jako pracownik - odrzekła.
- Bardzo dobrze. Prawdopodobnie będziesz mimo to mu-
siała poczekać kilka tygodni.
- Nie szkodzi. Najważniejsze, że podjęłam już decyzję.
- A co z Adamem Lockhartem? - James wyraznie zda-
wał sobie sprawę z sytuacji.
- Jeśli nic nie będzie wiedział, to nie będzie się tym
interesował - odparła sucho.
James spojrzał na nią, niezbyt przekonany jej odpowiedzią.
- Gdzie byłaś wczoraj? - zapytał Adam, gdy we wtorek
rano spotkali się na szpitalnym parkingu.
- Wzięłam wolny dzień - odparła.
- Rozumiem. Miałaś jakiś konkretny powód?
- Pojechałam do przyjaciółki. Wybieramy się razem na
urlop.
Przygotowywała grunt pod główne kłamstwo: tak właśnie
zamierzała skomentować swój pobyt w szpitalu.
- Kiedy i gdzie, jeśli można wiedzieć?
- Nie wiem jeszcze kiedy, ale wybierzemy się w okolice
Birmingham. - Wolała pozostać jak najbliżej prawdy.
- To nie jest specjalnie atrakcyjna turystycznie część na-
szego kraju - zauważył sceptycznie.
- Ale to towarzystwo, a nie miejsce czyni wyjazd nieza-
pomnianym. - Uśmiechnęła się do swoich myśli.
Z nim mogłaby spędzić dwa tygodnie na dworcu autobu-
sowym w Londynie...
S
R
- Jedziesz z kimś miłym?
- Można tak powiedzieć - odparła.
James jest przecież  miłym człowiekiem".
- Dlaczego uciekłaś ode mnie w sobotę? - zapytał.
- Może dla naszego bezpieczeństwa.
- Dlaczego tak się zachowujesz?
- Nie rozumiem.
- Przestań udawać, Leonie - powiedział gniewnie. - Za-
pomniałaś już, co było, zanim przyszła reszta gości?
- Nie.
- Dlaczego udajesz histeryczną panienkę?
- Bo nią jestem! - krzyknęła. - I będziesz zdziwiony,
kiedy się dowiesz dlaczego!
Parking powoli zapełniał się pracownikami. Na widok
nadchodzących koleżanek Leonie odwróciła się i pobiegła
w przeciwną stronę. Serce waliło jej w szaleńczym rytmie,
głowę rozsadzał ból, nogi ledwie ją niosły.
Zanim dotarła na swój oddział, czuła się już naprawdę
bardzo zle.
- Byłaś wczoraj chora? - zapytał Simon. - Jesteś taka
blada...
- Nie, pojechałam odwiedzić przyjaciółkę - odparła i po-
czuła, że ściany wirują wokół niej.
Simon i Beth szykowali się już do obchodu. Spojrzeli
pytająco w stronę Leonie.
- Idziemy?
- Zacznijcie beze mnie - poprosiła. - Zaraz do was do-
łączę.
Bufet jest tylko dwadzieścia metrów dalej. Pomyślała, że
czarna kawa postawi ją na nogi.
S
R
Opadła na krzesło przy stoliku. W tej samej chwili usły-
szała głos Adama i skuliła się. Widzieli się zaledwie piętna-
ście minut temu, a ona już robi sobie przerwę.
Na szczęście jej nie zauważył i przeszedł obok. W tej
samej chwili pojawił się Simon. Cichym głosem poprosił,
żeby natychmiast wróciła na oddział, bo jest tam bardzo
potrzebna.
Adam usłyszał słowa młodego lekarza i obrzucił ją lodo-
watym spojrzeniem.
- Właśnie kończyłam kawę - powiedziała zmieszana
i wybiegła z bufetu za Simonem.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
- Przepraszam - powiedziała do Simona w drodze na od-
dział. - Nie chciałam robić sobie przerwy, ale bardzo kiepsko
się czuję.
Spojrzał na nią z niepokojem.
- Może zbyt wcześnie wróciłaś po chorobie do pracy?
Potrząsnęła głową.
- Nie o to chodzi. Na oddziale panował upał i zrobiło mi
się słabo.
Simon przyjął to wyjaśnienie. Nie miał podstaw, żeby nie
wierzyć koleżance.
Gdy Leonie pochyliła się nad chorym dzieckiem, wszy-
stko inne odpłynęło w zapomnienie. Chłopiec cierpiał na
specyficzną, bardzo rzadko spotykaną odmianę hemofilii.
Ktoś z rodziny przyniósł mu gwizdek do zabawy; dziecko
zaczęło się bawić i nieomal się udławiło. Gdy Leonie i Simon
starali się wydobyć zabawkę z gardła małego pacjenta, na
oddział wkroczył Adam w towarzystwie przystojnej kobiety
w średnim wieku. Była to nauczycielka wyznaczona przez
władze oświatowe; miała prowadzić lekcje z obłożnie chory-
mi dziećmi.
- Mają sporo do uzupełnienia - mówił właśnie Adam.
- Nauka jest prawie tak samo ważna jak ich zdrowie. Wyda-
S
R
liśmy sporo pieniędzy na urządzenie sal lekcyjnych. Oczeku-
ję, że będą one w pełni wykorzystane.
Mówił stanowczo, ze wzrokiem utkwionym w Leonie.
Teraz nie mógł jej przeszkadzać. Jeśli ma jej coś do powie-
dzenia, zrobi to pózniej.
Nauczycielka poszła przywitać się ze swoimi nowymi
uczniami, a na salę wszedł Derek i zaczął rozmawiać z Ada-
mem.
Leonie czuła na sobie ich wzrok. Pomyślała, że na pewno
rozmawiają o niej. Masz obsesję, powtórzyła sobie. Mają
przecież ważniejsze sprawy na głowie.
W przypadku Dereka była to chyba prawda, lecz Adam
nie przestawał na nią patrzeć. Bacznie obserwował każdy jej
ruch.
Dopiero póznym popołudniem Leonie mogła sobie po-
zwolić na przerwę obiadową. Przedtem musiała jeszcze
wziąć udział w spotkaniu personelu medycznego i admini-
stracyjnego, na którym omawiano problemy związane z or-
ganizacją pracy szpitala.
Dyskusję prowadził Adam.
- Niedawno mieliśmy wypadek autobusu szkolnego -
przypominał. - Musieliśmy wtedy przyjąć dużą liczbę ran-
nych dzieci. Izba przyjęć i oddział pediatrii sprawnie opano-
wały sytuację. Byłem bardzo zadowolony z ich pracy. Samo-
zadowolenie jest jednak największym wrogiem postępu, dla-
tego zwołałem to spotkanie. Jakie wnioski możemy
wyciągnąć z takiej sytuacji? Musimy dysponować odpo-
wiednią liczbą lekarzy i wolnych łóżek, ale także sal opera-
cyjnych. A co z naszą współpracą z pracownikami pogo-
towia?
S
R
Niemal wszyscy zaczęli mówić naraz. Leonie milczała.
Jeśli Adam uzna, że nie interesuje się sprawami szpitala, to
jego sprawa. Nie czuła się na siłach publicznie zabierać głosu,
nie miała nawet siły, żeby wstać z krzesła. Wiedziała zresztą,
że Adam podjął już odpowiednie decyzje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl