[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nietoperza dziwko, co tylko chcesz. Zmierdzisz wampirami i to nie tylko tymi
martwymi. Kiedy już się pomarszczą i wyschną mają zupełnie inny zapach, dasz
wiarę? To powiedz, komu służysz, piesku? Czyj zimny, blady tyłek żeś całował
z nadzieją, że pan przemieni cie na koniec dnia?
Isaac zatrzymał samochód.
- Popełniasz największy błąd w swoim życiu.
Ustawiłam drążek skrzyni biegów na luz i złapałam go za jaja zanim zdążył
wrzasnąć. Zrobił to jednak zaraz po tym, jak je porządnie ścisnęłam.
- Kto to? Kto cię wysłał, żebyś mnie wykończył?
- Pieprz się.
Zcisnęłam mu jądra jeszcze mocniej, jakby to były piłeczki rehabilitacyjne. Isaac
wrzasnął falsetem, od którego natychmiast rozbolała mnie głowa.
- Zapytam cię teraz jeszcze raz i doprawdy nie chcesz wkurzać mnie jeszcze
bardziej.
Kto cię przysłał?
- Oliver - wyjęczał. - To Oliver!
To nie było imię burmistrza. Tak naprawdę nie było to imię nikogo, kto widniał
na naszej liście podejrzanych.
- Jakoś musisz mnie przekonać. Jaki Oliver?
- Ethan Oliver!
Zamarłam ze zdumienia. Isaac roześmiał się przez ból.
- Nie wiedziałaś? Hennessey był pewien, że Francesca powiedziała Bonesowi.
- Ethan Oliver - szepnęłam. - Gubernator Ethan Oliver? Jest wampirem?
- Nie, jest człowiekiem. Po prostu robi z wampirami interesy.
Wszystko nagle trafiło na swoje miejsce.
- To on jest cichym wspólnikiem Hennessey ego! Mój Boże, głosowałam na niego!
Dlaczego to robi?
- Puść moje jaja! - sapnął Isaac.
To mnie nieco otrzezwiło i zamiast puścić, jeszcze bardziej zacisnęłam dłoń.
- Puszczę, kiedy to wszystko będzie miało jakiś sens. A zegar tyka. Co
sześćdziesiąt
sekund będę ściskała mocniej. Za pięć minut nic ci z nich nie zostanie.
- Chce zostać prezydentem i używa Ohio jako odskoczni  wyrzucił z siebie
jednym
tchem Isaac.  Kilka lat temu Oliver natknął się na Hennessey ego. Zdaje się,
że kupował wtedy na boku jakieś cizie. Hennessey wymyślił plan porywania ludzi
jako pożywienia, tak jak to robił w Meksyku. Ten plan spodobał się Oliverowi.
Problem był taki, że chodziło o ładne, młode laski. Sprzedawały się najlepiej, ale
sprawy zaczęły się komplikować, kiedy zaginęła duża ich liczba. Wtedy właśnie
dobili targu. Hennessey ze swojej strony czyścił ulice z bezdomnych, handlarzy
prochami, prostytutek i degeneratów, a Oliver dopilnowywał, żeby znikał każdy
jeden papier i policyjny raport, żeby klienci Hennessey ego byli szczęśliwi.
Okazało
się jednak, że to mnóstwo roboty, więc Hennessey zaczął zdobywać adresy
dziewczyn i zapobiegać zgłaszaniom zaginięć. Przez to moja praca stała się
o niebo lżejsza, kiedy nie musiałem wysłuchiwać jęków tych wszystkich rodzin.
Wszystko szło doskonale. Liczba przestępstw zmalała, gospodarka wzrosła,
wyborcy
są zadowoleni, Oliver wychodzi na wybawcę Ohio& a Hennessey zbiera
kasę.
Z niedowierzaniem kręciłam głową na ich bezduszność. Szczerze, nie miałam
pojęcia kto był gorszy - Hennessey, który czynnie się tym zajmował, czy Oliver,
który wyszedł na bohatera wspinając się na szczyt po stosach ofiar.
- Oliver najwyrazniej wysłał cię, byś mnie zabił, ale co z moją matką i innymi
dziewczynami, które były w tamtym domu? Co zamierzaliście zrobić z nimi? No
dalej, okłam mnie.
Ponownie ścisnęłam jego krocze. Zapiszczał z bólu, ale pojął co miałam na myśli.
To, co powiedział mi pózniej nie było żadnym osłodzonym wymysłem.
- Oliver ześwirował, gdy usłyszał o policji wokół tego domu i o tym, że niektóre
dziewczyny przeżyły. Chciał zatrzeć wszystkie ślady, które do niego prowadzą.
Dlatego miałem ciebie zastrzelić, a pózniej podłożyć bombę pod szpital, do którego
je zawiezli. Oliver miał zamiar pózniej oskarżyć o to muzułmańskich ekstremistów.
Widział, jak notowania Busha wzrosły po jedenastym września, pomyślał
więc, że to wypchnie go na szczyt jako następnego kandydata na prezydenta.
- Ty chuju - warknęłam. - Gdzie jest bomba?
- W bagażniku.
Zaczęłam gwałtownie myśleć. Oliver będzie oczekiwał eksplozji w ciągu
następnych
kilku godzin. Kiedy jednak jej nie będzie, z pewnością wyśle kogoś innego,
by skończył robotę.
- Isaac  powiedziałam przyjemnym tonem.  Pójdziesz ze mną. Cofam swój głos.
Rezydencja gubernatora w Bexley była bogato udekorowana na święta. Na
drzwiach frontowych wisiał duży, świerkowy wieniec, dopełniając kompletu
z kolorowymi lampkami, girlandami i innymi świątecznymi ozdobami. Po
zewnętrznej
stronie budynku rozwieszonych było mnóstwo światełek, a ogród wypełniały
kwitnące gwiazdy betlejemskie. Isaac zaparkował samochód przy żeliwnym
ogrodzeniu jakieś sto metrów od wejścia.
- I co niby zamierzasz zrobić, zadzwonić do drzwi?  zapytał złośliwie.
Usiadłam za nim na tylnym siedzeniu, wbijając mu w bok jego własną broń. Od
strony posiadłości promieniowała energia z innego świata. Och, ok. Są tu potwory.
- Ilu ich jest? Wiesz o co pytam.
Nawet nie próbował udawać głupiego.
- Trzy, może cztery wampiry i dodatkowo kilkoro ludzi z jego zwykłej ochrony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl