[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dokumenty. Bez słowa schodzili po szczeblach żelaznej drabinki, wmurowanej w betonową
ścianę mola. Weszli na pokład barki, obok nich szedł funkcjonariusz policji japońskiej, który
jeszcze miał dokonać rewizji. Była ona niezmiernie powierzchowna i krótka; Japończyk
po paru minutach wyniósł się z głębokim ukłonem, wziąwszy uprzednio łapówkę z rąk
Diemena.
 Jeśli pan nie ma nic przeciwko temu, to przesuniemy barkę między nasze łodzie 
zaproponował Diemen.
Pułkownik odpowiedział skinieniem głowy, potem nachyliwszy się szepnął mu do ucha
po angielsku:
 Zwietnie pan to wszystko załatwił, dziękuję panu w imieniu nas wszystkich!
 Już przed czterema tygodniami dostaliśmy wiadomość  tamten w odpowiedzi
uśmiechał się radośnie.  Przyszła za pośrednictwem komórki podziemnej pułkownika
Atena. U van Helmera przygotowaliśmy wszystko tak, by żadne zapytanie nie mogło
spowodować wsypy. A sam van Helmer poszedł nawet tak daleko, że kazał Japończykom
wystawić sobie autentyczne dokumenty na barkę  Tanah ... Oczywiście: nie te, które pan ma
teraz przy sobie. Bo gdyby się co stało, zawsze mógłby się wykręcić, że barkę porwała mu
jakaś grupa angielskich terrorystów...  śmiał się Diemen.  Ale przy tym wszystkim i tak
miał pan szczęście  ciągnął dalej.  Bo nie wszyscy nasi pracownicy biorą udział w ruchu
oporu, nie wszystkich obdarzamy pełnym zaufaniem. Gdyby przypadkiem wezwanie oficera
policji portowej do stawienia się w komisariacie trafiło na kogoś z nie wtajemniczonych,
wówczas sytuacja wasza byłaby tragiczna...
Rozmowa prowadzona była już dosyć głośno; barka, zgodnie ze wskazówkami Diemena,
wydostała się z plątaniny zakotwiczonych statków i płynęła do znacznie odległego końca
północnego nabrzeża portu. Rozmowie tej przysłuchiwał się Harry wraz z Dickiem. Młody
Australijczyk nie krył wyrazów podziwu dla wielkiej odwagi Diemena, na co stary,
doświadczony kolega odpowiedział mu ze śmiechem:
 Drogi Dicku, jesteś rodem z takiego szczęśliwego kraju, który nie wie, co to inwazja
wroga. Prawdę powiedziawszy to i ja także, ale nie po raz pierwszy przebywam w kraju
podbitym przez nieprzyjaciela. Zawsze wśród miejscowej ludności znajdziesz fantastycznych
bohaterów, którzy nie oglądają się na nic, nie myślą o tym, że może już nazajutrz czeka ich
wraz z całą rodziną śmierć  za to tylko, że przenocowali pod swym dachem
spadochroniarza lub członka takiego komanda jak nasze. Ludzie ci zasługują na najwyższy
szacunek, drogi chłopcze. Mogę cię zapewnić, że tego rodzaju bezimienne, bynajmniej nie
romantyczne, cywilne bohaterstwo znacznie bardziej cenię, niż to co robimy my, częściowo
z racji naszego zawodu, częściowo z żądzy wielkiej przygody... Gdy będę miał kiedyś czas,
opowiem ci, co przeżywałem, gdy szliśmy z Brentem po tego niemieckiego generała
na Krecie!
Dick milczał  nie we wszystkim zgadzał się z Harrym. Przede wszystkim nie mógł
uwierzyć, by jakikolwiek z dowódców wojsk okupacyjnych kazał wystrzelać całą rodzinę
za tak niewielkie stosunkowo przestępstwo, chociaż o Japończykach krążyły bardzo przykre
wieści, zwłaszcza jeśli chodzi o ich stosunek do jeńców wojennych. Zresztą i rozbitkowie
z  Sheldonu twierdzili, że lotnicy japońscy strzelali do nich jeszcze wówczas, gdy już
przestali się bronić, a okręt podwodny tonął... Ponieważ jednak Dick bardzo polubił Harrego,
nie chciał mu przeczyć.
Barka zakotwiczyła obok dwóch mniejszych i jednego większego statku pod flagą
holenderską. Diemen wyjaśnił, że to statki ich firmy, które czekają na ładunek kopry i rud.
 Całe szczęście, że jesteśmy tutaj trochę na uboczu, w razie potrzeby stąd łatwiej się
wymknąć, niż z portu wewnętrznego  mówił wysiadając z łodzi, na której pozostawiono
dwóch ludzi na straży.
 Miejmy nadzieją, że nie będzie trzeba uciekać stąd na łeb, na szyję  odpowiedział
Brent.
A jednak w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin okazało się, że tym razem
nadzieje jego zawiodły...
Pułkownik nie tracił czasu: postarał się za pośrednictwem Diemena o inne czółna gumowe
w miejsce tych, które pozostały w zatoce Ajer Itam, i najspokojniej zajął się ładowaniem
kopry. Miał zamiar pozbyć się jej natychmiast, gdy tylko wypłyną na morze.
Naraz przylecieli zdyszani: Brown i Ronney.
 Pułkowniku, musimy wiać stąd i to jak najprędzej!  mówił Brown z trudem łapiąc
oddech.
Na zapytanie pułkownika szybko powtórzył podsłuchaną rozmowę:
Wyszli mniej więcej przed godziną, gdy dostali od pułkownika pozwolenie na obejrzenie
miasta. Nie znalazłszy nic ciekawego w Pontianaku, wracali powoli w stronę barki, gdy nagle
uwagę ich zwrócił wielki statek transportowy  Nitta Maru , który po południu przycumował
do mola.
 Trudno wprost uwierzyć, że tu w tym porcie tak głęboko. Przy samym molo może
rzucić kotwicę taka solidna krypa...  dziwił się Ronney.  Jak myślisz, ile ona może mieć?
 pytał Browna.
Ten jednakże nie odpowiedział; zainteresował się rozmową dwóch marynarzy z  Nitta
Maru , którzy stojąc obok wielkiej sterty wyrzuconego na brzeg ładunku  przeważnie
części maszyn górniczych  rozmawiali zupełnie swobodnie, licząc że  białe diabły ich nie
zrozumieją.
 Przyjrzałem jej się dokładnie, gdy przepływaliśmy obok  mówił młodszy
z marynarzy wyciągając rękę w stronę, gdzie stała na kotwicy  Tanah  głową dam za to, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl