[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znajomym pana Svingena?
- Tak.
- Zapraszam. - Mężczyzna otworzył drzwi i obaj weszli do przestronnego
korytarza, z którego wiodły dwie pary kolejnych drzwi do pomieszczeń
biurowych. Jedne z nich były uchylone, a z wnętrza pokoju dobiegał głos
Olego.
- Jestem asystentem pana Svingena - wyjaśnił cicho mężczyzna. -
Skończyłem pracę na dziś, ale może pan się tutaj rozgościć. - Wskazał na drzwi
tuż obok. - Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko temu. Tym bardziej że
jest pan znajomym pana Svingena.
Hans podziękował i zdjął kapelusz. Kiedy minął drzwi do pierwszego
pokoju, rzucił okiem do środka. Ole go zauważył i dyskretnie skinął głową, ale
nie przerwał prowadzonej rozmowy. W głębokim fotelu, bokiem do wejścia,
siedział jakiś człowiek. Hans zdążył przyjrzeć się profilowi mężczyzny i wtedy
zalała go fala niepokoju.
Czy aby na pewno nic mu się nie przywidziało? To przecież nie może być...
Powiesił płaszcz na oparciu krzesła i stanął w progu pokoju, przysłuchując
się rozmowie. Miał wrażenie, że zna ten głos. Kolejne niespodziewane
spotkanie w Christianii, pomyślał. Ale czy rozsądnie będzie się ujawnić?
Hans podszedł do okna, cały czas nasłuchując oznak zakończonej rozmowy.
Wyglądało na to, że mężczyzna uzgodnił szczegóły umowy na dostarczenie
towaru i ją podpisał. Przez chwilę słychać było szelest arkuszy papieru. Hans
obserwował przez okno spadające z nieba płatki.
Jakaś kobieta, otulona w płaszcz i szal, niosąc w ręku koszyk, brnęła przez
zaspy i zostawiała za sobą głębokie ślady, a śnieg przyklejał się jej do butów.
Kobieta przypominała białego bałwanka: obsypana puchem od stóp do głów.
Hans przypomniał sobie teraz prośbę ojca Sebjorg: miał zadbać, by Sebjorg nie
musiała sama odśnieżać drogi i podwórza przed domem.
Nagle krzesło w pokoju obok zostało z hałasem odsunięte i Hans wrócił do
rzeczywistości. Rozmowa za ścianą dobiegała końca. Hans wyprostował się i
podszedł do drzwi. Stanął w progu, by lepiej przyjrzeć się gościowi Olego. Gdy
jednak mężczyzna wyszedł na korytarz, nie było już żadnych wątpliwości.
- Dobry wieczór. - Hans podszedł do obu panów. - Ciekaw jestem, czy udało
się panu dowiezć mięso bezpiecznie do domu?
- O, to pan? - Conrad Toft nie wiedział, co powiedzieć. Tego dnia miał na
sobie elegancki garnitur oraz długi ciepły płaszcz. W takim stroju wyglądał
inaczej niż w Hemsedal. Wyraznie było widać, że tutaj, w mieście,, człowiek
ten czuje się dużo pewniej niż w górskiej wiosce.
- Tak, dziękuję. A pan? - Hans zauważył, że Toft nie wykazywał chęci do
rozmowy.
- Jestem w drodze do Danii - wyjaśnił Hans. - Wracam do Hemsedal dopiero
na ślub.
- Domyślam się, że ma pan wiele spraw do załatwienia. - rzekł sucho Toft.
- Tak. Być może nawet będziemy zmuszeni sprowadzić z Danii pastora.
- Ach, tak.
- Oczywiście nie jest to wcale proste. A ponieważ ktoś złośliwie rozpowiada
o nas okropne plotki, pastor z Hemsedal odmówił udzielenia nam ślubu.
- To bardzo przykre. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. - Conrad
pożegnał się, włożył kapelusz i już zamierzał odejść, gdy Hans zagrodził mu
drogę.
- Owszem, to przykre, zwłaszcza, że to pan rozpowiada brednie, panie Toft.
- Hans zmarszczył brwi i ze złością spojrzał na mężczyznę. - Proszę mi to
wszystko wytłumaczyć, zanim opuści pan ten budynek. Dlaczego nawygadywał
pan pastorowi tyle okropnych rzeczy o mnie i Sebjorg? Zadam odpowiedzi na
to pytanie.
- Nie wiem, o czym pan mówi. To jakieś nieporozumienie. - Conrad
poprawił kapelusz i czekał, aż zostanie przepuszczony.
- Nie sadziłem, że wy się znacie - odezwał się zdumiony Ole, który właśnie
stanął tuż obok.
- Ten mężczyzna próbuje uprzykrzyć nam życie - wyjaśnił Hans, nim Ole
zdążył zadać kolejne pytanie. - Opowiedział pastorowi niestworzone historie o
mnie i Sebjorg.
- To jakiś nonsens. Czy byłby pan tak miły i mnie przepuścił? - Conrad Toft
się wyraznie niecierpliwił.
- Nie, póki nie odpowie pan na moje pytanie. Skąd ma pan informacje o tym,
że Sebjorg i ja odwróciliśmy się od Kościoła? Ze oddajemy cześć ciemnym
mocom i porzuciliśmy wiarę w Boga?
Conrad nie odpowiedział. Stał jak słup soli.
- Chodzi o moje małżeństwo. W jakim celu chce pan zniszczyć moje
szczęście? Pan, obcy człowiek.
- Wystarczy. - Conrad usiłował odepchnąć Hansa i nacisnął na klamkę, ale
drzwi były zamknięte. - Co to znaczy? Jestem tu przetrzymywany? To
przestępstwo!
- Spokojnie, to pewnie mój asystent przez nieuwagę zamknął za sobą drzwi
na klucz - rzekł Ole; stał nadal za plecami Hansa i przysłuchiwał się rozmowie.
- Zaraz otworzę.
- Nalegam, by pan odpowiedział na moje pytanie. - Hans nie dawał za
wygraną. - Nie wydaje mi się, by panu Svingenowi spieszyło się ze
znalezieniem klucza, jeśli nie okaże się pan bardziej rozmowny.
- To szantaż.
- Wcale nie. Pastor, pan Malsnes, sam przyznał, kto dostarczył mu owe
rewelacje, więc nie uda się panu wykręcić. - Hans pomodlił się w duchu, by
Bóg przebaczył mu to małe kłamstwo. Ale musiał znalezć jakiś sposób, by
mężczyzna zaczął mówić.
Ole rozumiał, że Hans potrzebuje czasu i chciał mu pomóc. Nie spieszył się
więc z otwarciem drzwi. Udawał, że przeszukuje szuflady.
- Nie wiem - westchnął głośno Conrad i zdjął kapelusz. Jak gdyby zdał sobie
sprawę, że zaprzeczanie wszystkiemu nie ma dalej sensu. - Wykonałem tylko
pewną prośbę.
- Kto ją panu zlecił? - Hans uniósł brwi w oczekiwaniu na odpowiedz.
- Nie chcę odpowiadać na to pytanie.
- W porządku - odchrząknął Hans. - Z pewnością pamięta pan wyprawę na
polowanie, podczas której pan Skogstad stracił konia. Czy przyszło panu kiedyś
do głowy, skąd Knut Rudningen wiedział, że chłop przeżyje nocną wędrówkę
po lesie? Albo, że poprosił was, byście zeszli w dół i tam czekali na parobka,
który przyjedzie po was wozem?
- Owszem, to mnie zastanowiło. - Na twarzy Conrada malowało się teraz
zdziwienie. Zrozumiał, co Hans ma na myśli.
- Wobec tego rozumie pan, że Knut Rudningen i tak wie wszystko. Posiada
pewien szczególny dar...
- A więc niech pan po prostu zapyta tego Knuta.
- Owszem, mogę. Ale tak się składa, że teraz jestem tutaj i szybko się z nim
nie zobaczę.
- Nie mam nic wspólnego z tą sprawą - oburzył się Conrad. - To moja żona
uznała, że powinno się zwrócić uwagę pastora na... brak wiary panny Sebjorg.
- Pańska żona? Czy ona zna moją narzeczoną? - Cała ta historia zaczynała
się coraz bardziej komplikować.
- Tak mi się wydaje.
- Wydaje się panu? Musi pan wiedzieć, gdzie jego żona poznała Sebjorg!
- Moja żona pochodzi z okolic Kongsvinger i często odwiedza tam swoich
krewnych. Ma też rodzinę w Szwecji, którą dość często spotyka. Musiała
poznać pańską narzeczoną podczas jednego z wyjazdów w rodzinne strony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl