[ Pobierz całość w formacie PDF ]

biurkiem. Sam też wrócił na swoje miejsce i uśmiechnął się do chłopaka.
- Przez ostatnie kilka lat obserwowałem z daleka, jak zmagasz się z
ponurością i okrucieństwem życia, podziwiałem cię za odwagę i spokój.
Czuję się po części winny cierpień, które musiałeś znosić. Skoro więc teraz
chcę dawać ci prezenty i pomagać w sposób, w jaki nie mogłem tego zrobić
wcześniej, to proszę, pozwól mi na to. - Zamilkł i otworzył szufladę po lewej
stronie. Wyjął z niej teczkę i położył na biurku, zaglądając do środka.
Spojrzał na pierwszy dokument, po czym pchnął całość w stronę Treya.
- Po śmierci twoich rodziców założyłem dla ciebie fundusz powierniczy.
Masz niezłe konto z obligacjami państwowymi, akcjami i nieruchomościami
w różnych krajach. Obecnie jesteś wart trochę ponad milion dwieście tysięcy
funtów. Większość tej sumy jest w tej chwili nie do ruszenia, ale chętnie
usiądę z tobą w najbliższych tygodniach i możemy się zastanowić, co chcesz
zrobić ze swoimi pieniędzmi.
Trey, który poczuł, że opada mu szczęka, spoglądał raz na mężczyznę po
drugiej stronie biurka, raz na teczkę przed nim.
- A tak przy okazji - mówił dalej Lucien. - Musisz wiedzieć, że Alexa jest
złotą medalistką olimpijską w konkurencji wydawania pieniędzy. Nie wątpię,
że pomoże ci w znacznym stopniu uszczuplić ten zwitek. - Podsunął
pieniądze Treyowi i wstał.
Trey poczuł, że zupełnie zaschło mu w ustach. Wstał i ruszył do drzwi.
- Ja... Dziękuję. To znaczy... - Czuł, że znowu kręci mu się w głowie.
- Nie zapomniałeś czegoś?! - zawołał za nim Lucien.
Trzymał w ręku plik banknotów. Trey wrócił, wziął pieniądze i
podziękowawszy skinieniem głowy, wyszedł. Już na zewnątrz oparł się
plecami o drzwi, wciąż powracając myślami do tego, co powiedział Lucien.
Milion dwieście tysięcy! Zamknął oczy i odtworzył w myślach całą rozmowę,
by się upewnić, że dobrze wszystko usłyszał. Milion dwieście tysięcy funtów.
Po wszystkich ostatnich wydarzeniach Trey musiał się jeszcze uporać z
myślą, że jest milionerem.
14
- Dokąd teraz? - zapytała Alexa, kiedy odeszli od kasy. - Niedaleko jest
Harvey Nics. Złapiemy taksówkę i w mig tam dojedziemy.
Trey obserwował ją, jak wierci się w miejscu, podekscytowana niczym
oszalały derwisz. Robili zakupy od trzech godzin, a ona ani trochę nie straciła
zainteresowania i gotowa była brnąć między kolejnymi rzędami odzieży
oznaczonej metkami oraz etykietkami, wywieszonej na posrebrzanych
wieszakach.
- Chyba już nie dam rady - powiedział.
- Nonsens - odparła. - Spodoba ci się u Harveya Nicsa. To naprawdę
niedaleko.
 Nonsens", jak zdążył się zorientować, było ulubionym słowem Alexy,
odpowiadała nim na komentarz, z którym się nie zgadzała. Tego ranka Trey
słyszał je niezliczoną liczbę razy, kiedy próbował odmówić kupienia czegoś,
co dla niego wybrała.
- Rozumiem - powiedziała. - Wciąż nie wiesz, czy dobrze zrobiłeś,
kupując tamte płócienne spodnie w Selfridges, prawda?
Winda zawiozła ich z powrotem na parter któregoś z domów
handlowych. Trey stracił już orientację. Znowu brnęli przez gąszcz
chromowanych wieszaków, nadgorliwych sprzedawców i schowanych za
zasłonkami przymierzalni. Duszne, mieszające się ze sobą zapachy
napływające z działów z perfumami i kosmetykami sprawiły, że zapragnął
nagle wyjść na zewnątrz i odebrać swoją nagrodę w postaci świeżego
powietrza, o ile londyńskie powietrze można było nazwać świeżym.
- Szczerze mówiąc, Alexo, nie mam pewności co do większości rzeczy, do
kupienia których mnie zmusiłaś.
- Przecież sprzedawczyni przyznała mi rację, że dobrze w nich wyglądasz.
- Spróbowała jednej ze swoich nadąsanych min, lecz Trey mówił dalej:
- Tak, słyszałem. Powiedziała to, zanim mnie poinformowała, że kosztują
tylko sto czterdzieści funtów. Słyszałem też, jak jej powiedziałaś, że bierzemy
także te cholernie paskudne buty. - Wyszli już na zewnątrz i stali na rogu
Oxford Circus. Próbował skupić na sobie uwagę dziewczyny, podczas gdy
ona rozglądała się za taksówką.
- Alexo, nigdy nie nosiłem i z pewnością nigdy nie będę nosił płóciennych
spodni. Może cię to w jakiś sposób oburzy, ale w całym swoim
dotychczasowym życiu miałem jednorazowo nie więcej niż trzy pary
dżinsów i może ze dwadzieścia różnych koszulek, bluz, koszul. No i kilka par
adidasów.
Taksówka, którą Alexa próbowała zatrzymać, odjechała, wypinając się
krągłym tyłem, niczym wiktoriańska wdowa w czarnej sukni z turniurą -
zbyt wyniosła, by zwracać uwagę na motłoch i jego potrzeby.
- No i co z tego? - prychnęła niezadowolona i ruszyła wolno przed siebie,
zatrzymując się co kilka kroków, kiedy tylko dostrzegła na jezdni jakąś
czarną plamę.
W pewnym momencie spojrzał na jej naburmuszoną twarz i poczuł, że
wzbiera w nim irytacja, którą dotąd dusił w sobie.
- Posłuchaj - syknął. - Ty i twoja rodzina wywróciliście do góry nogami
całe moje życie. Wszyscy moi bliscy nie żyją. Uniknąłem spalenia żywcem.
Do tego odkryłem, że jestem jakimś wybrykiem natury: dziwolągiem,
człowiekiem-wilkiem oraz potencjalnym mordercą. I jeszcze ty - teraz mówił
podniesionym głosem, tak że przechodnie zaczęli omijać ich szerokim
łukiem, gapiąc się otwarcie - uznałaś, że najlepiej mi zrobi, jak mnie
przeciągniesz przez pół Londynu i namówisz do kupowania ubrań, których w
życiu bym nie włożył. A ja nie zamierzam dziękować za całą tę sytuację, w
którą wmanewrował mnie twój ojciec.
Alexa wpatrywała się w niego i wydawało się, że trwa to całe wieki. Jej
oblicze zasłaniała kamienna maska, skrywająca wszelkie emocje.
- Myślisz, że tylko ty cierpiałeś? - odezwała się wreszcie. - Myślisz, że łatwo
jest dorastać, mając wampira za ojca? Ułożyć sobie życie, podczas gdy
wszystko dokoła ani trochę nie jest normalne? Nie tylko ty kogoś straciłeś.
Moja mama umarła, kiedy byłam mała, więc nie wyjeżdżaj mi z żałosnymi
pretensjami w stylu:  Jestem zupełnie sam w tym wszystkim". Starałam się
być dla ciebie miła. - Po jej prawym policzku popłynęła łza. - Chciałam ci
jakoś pomóc, żebyś mógł zapomnieć o całym tym szaleństwie ostatnich dni.
Niepotrzebnie. Chrzanić to wszystko.
- W takim razie jedz do domu! - odkrzyknął Trey.
Przez cały czas stała na krawężniku i machała ręką, usiłując zatrzymać
taksówkę. Właśnie teraz jeden z ogromnych, czarnych samochodów
zatrzymał się, spowijając ich głośnym staccato dieslowskiego silnika.
- I tak zrobię. - Otworzyła drzwi taksówki i dodała: -Jesteś samolubną,
wredną, niewdzięczną świnią, Treyu Laporte. - Po tych słowach, obładowana
licznymi torbami, wcisnęła się do wnętrza samochodu. Taksówka szybko
włączyła się do ruchu. Trey patrzył, jak odjeżdża; zdążył jeszcze zobaczyć
przez tylną szybę, że Alexa, zapłakana, chowa twarz w dłoniach.
15
Treyowi wydawało się, że całe wieki stoi na ulicy wśród tych nielicznych
toreb, których nie zabrała Alexa. Tłum mijających go przechodniów
przerzedzał się, w miarę jak zbliżał się wieczór i zamykano kolejne sklepy.
Chłopak wciąż powracał myślami do tego, co powiedziała dziewczyna, i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl