[ Pobierz całość w formacie PDF ]
które wy nazywacie kaw¹.
Biedak, to ju¿ czwarty kubek zgodzi³ siê Foulois.
Wydaje siê okropnie spiêty rzek³ Cromwell, ponawiaj¹c
atak na swój talerz.
Co to znaczy spiêty ? dopytywa³ siê Tarkiz.
Có¿, z pewnoSci¹ nie powiedzia³abym, ¿e Indiana Jones siê
denerwuje Gale skomentowa³a uwagi pozosta³ych. On jest po
prostu czymS zaabsorbowany. CoS du¿ego wisi w powietrzu.
Wszyscy gadaj¹ jak wariaci burkn¹³ Tarkiz z ustami za-
pchanymi chlebem z mas³em i miodem.
Rlinisz siê, brachu zauwa¿y³ Cromwell.
Wiem. Jem jak zg³odnia³y prosiak. Moje ¿ony czêsto mi to
powtarzaj¹. Tarkiz uSmiechn¹³ siê, po czym zwróci³ ponownie
99
do Gale. Wiêc ty mi powiedz, kobieto. Co znaczy to spiêty i co
jeszcze mówicie o czymS, co ma na nas spaSæ.
Jego s³owa wywo³a³y uSmiechy.
Spiêty oznacza zdenerwowany lub niespokojny, pe³en
obaw wyjaSni³a Gale.
Nie mówicie chyba o Indym zdenerwowa³ siê Tarkiz. S³u-
¿y³em pod wieloma dowódcami, kobieto, jak Swiat d³ugi i szeroki.
On jest pewny siebie i tego, co robi. Jest szybki, sprytny. Ma wiele
zalet. Ale spiêty? Tarkiz gniewnie potrz¹sn¹³ g³ow¹, pryskaj¹c
na pozosta³ych kawa³kami jedzenia. To g³upie.
Zgadzam siê z przedmówc¹ Gale stara³a siê u³agodziæ Kur-
da, tocz¹cego woko³o wSciek³ym wzrokiem.
A co do tego, co wisi w powietrzu wtr¹ci³ Cromwell wy-
st¹pi³y ju¿ pierwsze oznaki. Wiedzia³em, ¿e przez ubieg³¹ noc cze-
kaj¹ nas k³opoty.
Nie by³o ¿adnych k³opotów! rykn¹³ Tarkiz, uderzaj¹c piê-
Sci¹ w stó³, a¿ g³oSno zabrzêcza³y stoj¹ce na nim talerze, kubki
i sztuæce. Nic nie rozumiesz! Nie bêdzie k³opotów z wczorajsz¹
noc¹, bo nikt o tym nigdy nie powie. Pos³a³ Cromwellowi i Fran-
cuzowi paskudny uSmiech. MySlicie, ¿e ktoS wezwie policjê? To
ostatnia rzecz, jaka siê mo¿e zdarzyæ!
Proszê wybaczyæ Smia³oSæ, ale w takim razie co za rozróba
odby³a siê wczoraj w nocy? W koñcu, Tarkiz, wiemy tylko tyle, ile
us³yszeliSmy od ciebie i Gale odpar³ zgryxliwie Cromwell.
Gale po³o¿y³a d³oñ na ramieniu Tarkiza. Chcia³ j¹ strz¹sn¹æ,
ale po namySle postanowi³ siedzieæ spokojnie. Gale zwróci³a siê
do pozosta³ych dwóch mê¿czyzn, którzy im siê przypatrywali.
Niech Indy sam wam opowie. Ode mnie mo¿ecie us³yszeæ
jedynie to, ¿e wszystko by³o zaplanowane do n-tego stopnia. Na-
dal do was nie dociera? On siê wystawi³ jako tarcza! Równie do-
brze móg³by sobie wymalowaæ dziesi¹tkê na czole&
Przerwa³a w pó³ zdania, bo zauwa¿y³a, ¿e do stolika Indy ego
przysiad³ siê mê¿czyzna w skromnym, szarym garniturze, w melo-
niku na g³owie i z aktówk¹. Cromwell przysun¹³ siê do Francuza:
Ja nigdy nie zapominam twarzy, Rene. Znam tego goScia.
Kto to?
Nie wiem, jak siê nazywa. Ale widzia³em go ju¿ w brytyj-
skiej s³u¿bie cywilnej i& Cromwell pstrykn¹³ palcami. I w Mi-
nisterstwie Lotnictwa. Na Jowisza, je¿eli mnie pamiêæ nie myli, to
ten goSæ jest szych¹ wywiadu brytyjskiego.
100
Rene Foulois uSmiechn¹³ siê.
Zapowiada siê interesuj¹cy dzieñ. A oto nadchodzi nasz po-
czciwy pu³kownik Henshaw.
Oficer przystawi³ sobie krzes³o do ich stolika.
Nie przeszkadzam?
Rene pos³a³ mu uSmiech.
Nie, nie. Nasz przyjaciel Tarkiz przymierza siê w³aSnie do
trzeciego Sniadania, to wszystko.
Przyszed³em powiadomiæ pañstwa, ¿e dziS w po³udnie od-
bêdzie siê nadzwyczajne zebranie. Mam nadziejê, ¿e wiadomo pañ-
stwu, i¿ jesteScie tam oczekiwani wyjaSni³ Henshaw.
Gdzie? Gdzie ma siê odbyæ to zebranie? Tarkiz ponownie
mówi³ z wypchanymi jedzeniem ustami.
Je¿eli zbierzecie siê tu pañstwo wszyscy o wpó³ do dwuna-
stej, sam was na nie zabiorê. A, by³bym zapomnia³, profesor Jones
powiedzia³, ¿e mo¿na odbyæ próbny lot.
Foulois by³ zaskoczony.
Zakoñczono ju¿ wszystkie roboty?
Henshaw zaprzeczy³ ruchem g³owy.
Jeszcze nie, ale musimy czekaæ na sprzêt, który dowioz¹ tu
dopiero za kilka godzin. Zabranie samolotu nie zak³Ã³ci planu ro-
bót, przeciwnie, przyda³by siê lot sprawdzaj¹cy. Choæby po to, by
wypróbowaæ nowe silniki i Smig³a.
Cromwell i Foulois spojrzeli po sobie i jednomySlnie wyrazili
zgodê.
Zabierzesz siê z nami, Gale?
Innym razem. Mam parê rzeczy do zrobienia. Panie pu³kow-
niku, czy mogê do czasu zebrania skorzystaæ z warsztatu?
OczywiScie. Potrzebuje pani czegoS konkretnego?
Szlifierki, polerki, tokarki do metalu. Nic wielkiego.
Za³atwione.
Dziêkujê. Tarkiz, mo¿e powinieneS pójSæ z tymi dwoma do
forda. Poczujê siê lepiej, szczególnie po wydarzeniach wczoraj-
szej nocy, je¿eli zaczniesz os³aniaæ kogoS innego.
Tarkiz wyszczerzy³ zêby w uSmiechu.
Pewnie, ¿e pójdê! Dobra ze mnie niañka, co?
Poklepa³a jego d³oñ.
Najlepsza, Tarkiz. Najlepsza. I znów zwróci³a siê do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]